W kierunku linii trendu

Emil Szweda obligacje.pl
opublikowano: 25-11-2022, 17:00
Play icon
Posłuchaj
Speaker icon
Close icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl

Rentowność naszych dziesięciolatek spadła do 6,6 proc. w czwartek i z tej wysokości 9 proc. osiągnięte przed miesiącem może wyglądać tylko na zły sen, który minął i już nie wróci. Jest na to pewna szansa w średnim terminie.

Na większym obrazku rentowność naszych obligacji dziesięcioletnich wzrosła z 1,1 proc. do 9 proc. w rekordowym czasie siedmiu kwartałów, co był uderzeniem o bezprecedensowej sile. Szansa na trwałe umocnienie obligacji, która się pojawia (i nie ma nic wspólnego z działaniami rządu lub RPP), powinna być rozpatrywana jako korekta tego trendu, który nadal jest trendem dominującym i fundamentalnie uzasadnionym. Niemniej, tylko katastrofa mogłaby popchnąć teraz rentowność jeszcze wyraźnie wyżej. Zresztą nawet obecny poziom uznalibyśmy za katastrofalny na przykład rok temu. Właściwszym byłoby napisać, że do wydarzenia doszło, a rynek odreagowuje wcześniejszą wyprzedaż. I na razie tylko tyle. Być może pojawią się później argumenty za kontynuacją wzrostu, ale musiałoby ich być wyjątkowo dużo o wielkiej sile.

Pytanie, czy cztery tygodnie wzrostu cen obligacji wyczerpało potencjał odbicia, czy też może ono trwać? Na odpowiedź jest o kilka dni za wcześnie. Dostarczy jej przebieg notowań na rynku amerykańskim, gdzie po ostatniej korekcie rentowność dziesięciolatek powraca w kierunku linii trendu wzrostowego, lecz zaledwie tego przyspieszonego, widocznego od marca tego roku. W rzeczywistości w Stanach Zjednoczonych wyprzedaż obligacji rozpoczęła się najwcześniej, bo już w wakacje 2020 r. i z półrocznym opóźnieniem dotarła do Europy, choć prawdziwe przyspieszenie obserwowaliśmy dopiero w 2022 r. Dlatego łatwo ulec złudzeniu, że to 2022 r. przyniósł zasadniczą zmianę, choć tak naprawdę było to tylko przyspieszenie wcześniejszych procesów. Tak czy inaczej – rentowność może spokojnie obniżyć się o dalszych 40 pkt baz. (o 50 pkt baz. już spadła) do linii przyspieszonego trendu i o 90 pkt baz. do linii głównego trendu. Miejsca na mocny ruch, który nie zmieni generalnego obrazu, jest więc sporo. Pretekstem mogą być miesięczne dane z rynku pracy lub dane o inflacji za listopad.

Oczywiście umocnienie amerykańskich obligacji pomogłoby papierom dłużnym na całym świecie, w tym także naszym. Przy czym dla nas ważniejszy jest los niemieckich bundów, których rentowność osiągnęła w czwartek poziom najniższy od sześciu tygodni i w piątek odskoczyła od nich ja po dotknięciu rozgrzanej blachy – inwestorów, którzy wykorzystują wzrost cen do pozbycia się obligacji jest w Europie wielu. Lecz również w tym wypadku zejście o 60 pkt baz. nie zmieniłoby obrazu rynku, choć zapewne napędziłoby zwyżki na rynkach akcji czy surowców.

Otoczenie jest mimo wszystko korzystne dla plasowania emisji i dlatego publiczna oferta Develii ma szansę powodzenia. Warto zwrócić uwagę na oferowaną marżę ustaloną na 4,1 pkt proc. powyżej WIBOR, choć zeszłej jesieni wrocławski deweloper zaoferował 2,7 pkt proc. inwestorom instytucjonalnym i gładko pozyskał 160 mln zł. Jednak w listopadowej ofercie marżę do 4 pkt proc. podniósł Kruk (z 3,3 pkt proc. w sierpniu) i pozostali emitenci nie mogli pozostać na ten ruch obojętni. Dostrzegł go także Best, którego przedstawiciele wspominali o wzroście marży Kruka na swojej konferencji wynikowej. Awizowano na niej publiczną emisję, która mogłaby mieć miejsce jeszcze w tym roku, choć zapewne sporo zależy od tego, na ile emisja Kruka zakończy się powodzeniem.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane