Przed oficjalnym potwierdzeniem przełożenia przez OPEC+ agencja Bloomberg, powołując się na delegatów , podała, że Arabia Saudyjska nie jest usatysfakcjonowana poziomem produkcji niektórych krajów członkowskich. Wzbudziło to wątpliwości co do chęci pozostawienia dobrowolnych cięć produkcji po zakończeniu roku i szans na osiągnięcie porozumienia w sprawie dalszego zmniejszenia wielkości wydobycia. Ostatecznie jednak okazało się, że powodem przełożenia spotkania było kilka krajów afrykańskich, co umożliwiło cenom ropy odrobienie większości strat.
Według urzędników Angola i Nigeria chcą zwiększyć wydobycie ropy i dlatego prawdopodobnie zażądają podniesienia celów wydobywczych na rok 2024. Obu krajom, a także Kongo, zaproponowano perspektywę dostosowania ich celów produkcyjnych na nadchodzącym spotkaniu OPEC+, po ich obniżeniu na początku czerwca.
W zamian Zjednoczone Emiraty Arabskie uzyskały pozwolenie na większy wolumen produkcji od stycznia 2024 r., który w październiku został już całkowicie wykorzystany. W świetle tych różnic prawdopodobnie trudno będzie dojść do porozumienia w sprawie większych cięć produkcji, zwłaszcza, że przyszłe czwartkowe spotkanie ma się odbyć jedynie wirtualnie.
Jeśli chodzi o Arabię Saudyjską, to kraj ten cały czas wydaje się być skłonny wziąć na siebie lwią część cieć w dostawach, które będą niezbędne do ustabilizowania cen. Wszystko wskazuje na to, że w I kwartale będzie ona kontynuowała swoje wcześniejsze ustalenia. W przeciwnym razie istniałoby duże ryzyko, że zniżki cen surowca byłyby głębsze w niedalekiej przyszłości. Pytanie jakie się nasuwa to to czy kartel będzie w stanie zgodzić się na jakiekolwiek cięcia wykraczające poza ten limit. To z pewnością zmniejszyłoby ryzyko nadpodaży w pierwszych miesiącach przyszłego roku. Z drugiej strony ograniczyło by pole manewru w przypadku pogorszenia się globalnych perspektyw gospodarczych.