Jak podał dziś GUS, inflacja w Polsce znowu spadła - w kwietniu obniżyła się do 0,3 proc. rok do roku wobec 0,7 proc. w marcu. Ekonomiści rynkowi oczekiwali 0,6 proc. Według Moniki Kurtek, w nadchodzących miesiącach inflacja może nadal spadać, a to oznacza, że realne jest ryzyko deflacji.

- Wskaźnik cen będzie przez kilka miesięcy utrzymywać się na niskich poziomach, więc nie można wykluczyć nawet krótkotrwałej deflacji w ujęciu rocznym w okresie letnim - mówi Monika Kurtek.
Jak twierdzi, od jesieni wzrost cen powinien przyspieszać, podążając za rosnącym popytem konsumpcyjnym i inwestycyjnym. Będzie to jednak bardzo powolny proces.
- Mało realne wydaje się, aby wzrost inflacji przebił dolny poziom odchyleń od celu NBP, czyli 1,5 proc. W całym 2014 r. inflacja średnioroczna – jak wiele wskazuje – będzie nawet niższa od zanotowanej w 2013 r. - mówi ekonomistka Banku Pocztowego.
Jej zdaniem, niska inflacja będzie skłaniać RPP do pozostawienia stóp procentowych bez zmian aż do marca 2015 r.
Deflacja, czyli spadek cen konsumpcyjnych, choć na krótką metę jest korzystna dla konsumentów, to w dłuższym horyzoncie jest zjawiskiem niebezpiecznym dla gospodarki. Spadające ceny wstrzymują konsumentów od zakupów (skoro ceny spadają, to warto poczekać), a przedsiębiorstwom zmniejszają zyskowność i zniechęcają je do inwestowania.
Zjawisko deflacji jest obecnie jednym z największych zagrożeń gospodarek europejskich. Europejski Bank Centralny rozważa dalsze luzowanie polityki pieniężnej, aby nie dopuścić do spadku cen. Węgry w kwietniu odnotowały pierwszą deflację od 1968 r.