W TVP rządzi ten, kto ma ochroniarzy

Jacek Zalewski
opublikowano: 2010-08-30 00:00

Mała nowelizacja ustawy radiowo-telewizyjnej wchodzi w życie w sobotę 4 września. Dzień jej uchwalenia był symboliczny — 6 sierpnia, gdy przysięgał prezydent Bronisław Komorowski. Sejm głosował nad poprawkami Senatu dosłownie w chwili, gdy na Zamku Królewskim głowa państwa ceremonialnie obejmowała obowiązki! Niezwłoczne podpisanie ustawy okazało się dla rządu Donalda Tuska pierwszą korzyścią z posiadania wreszcie "swojego" prezydenta. 4 września kadencja rad nadzorczych i zarządów spółek publicznego radia i telewizji wygasa — z tym, że pełnią one obowiązki do czasu wyboru następców, co może potrwać kilka miesięcy.

Sojusz Lewicy Demokratycznej, który w walce o władzę w mediach publicznych najpierw był mniejszościowym koalicjantem Prawa i Sprawiedliwości, a ostatnio Platformy Obywatelskiej, nie zamierza stać się przystawką. Uderzył wyprzedzająco i w piątek wieczorem przechwycił w Telewizji Polskiej władzę na okres przejściowy. To znaczy — czy tak się stało, rozstrzygnie sąd rejestrowy, albowiem ekipa PiS kwestionuje prawomocność posiedzenia rady nadzorczej. Uchwałą jej części większościowej prezes Romuald Orzeł został zawieszony, a czasowym szefem TVP został Włodzimierz Ławniczak. To sukces przyeseldowskiego Stowarzyszenia Ordynacka, kolejny po wstawieniu Sławomira Rogowskiego do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Nowa władza podkreśla swą tymczasowość, ale SLD zrobi wszystko, aby kadrowa prowizorka potrwała w TVP maksymalnie długo, a potem przeniesiona została do zarządu docelowego. PO czuje się zaskoczona, ale szat nie rozdziera — wyrwanie publicznych anten z rąk PiS na każdych warunkach daje rządowi polityczną ulgę. A co do władzy na Woronicza w tych dniach, to nadal obowiązuje tam zasada z czasów prezesa Piotra Farfała, zdefiniowana w tytule.