Wszystko zaczęło się od miłości do cyklu powieści o Harrym Potterze.
– Przeczytałam go jakieś 20 lat temu i od razu zakochałam się w tym magicznym świecie. Poczułam się jego częścią. Wtedy jednak nie sądziłam, że zwiążę z nim plany zawodowe. Byłam uczennicą szkoły charakteryzacji i z tą branżą łączyłam plany zawodowe – wspomina Beata Siedlecka, właścicielka kawiarni Zaklątek.
Przez 20 lat pracowała jako charakteryzatorka. Należała do ekipy Teatru Kwadrat, brała udział m.in. w produkcjach filmowych „Listy do M.” i „Prosto w serce”. Z upływem czasu coraz wyraźniej czuła, że to nie dla niej.
– Rozczarowały mnie realia branży, a szczególnie show-biznesu. Trafiłam na wielu ludzi pozbawionych empatii, bywało, że czułam się niesprawiedliwie potraktowana. Poza tym zarobki były niestabilne i z czasem zaczęło mi to bardzo przeszkadzać – wyjaśnia bizneswoman.
Humor poprawiała sobie, przygotowując ciasta.
– Od dziecka uwielbiałam piec i patrzeć, jak inni jedzą to, co zrobiłam. Kiedy okazało się, że mam zdolności artystyczne, usiłowałam połączyć je z pieczeniem. Sprawiało mi przyjemność, gdy słyszałam, że moje torty są tak piękne, że szkoda je kroić. Coraz częściej zadawano mi też pytanie, czy nie chciałabym otworzyć pracowni cukierniczej – mówi Beata Siedlecka.
Z miłości do ciast i Harry’ego Pottera
Wówczas odpowiedź na to pytanie była negatywna. Nie czuła się rzemieślniczką, która mogłaby cały dzień piec torty, wiedziała, że to by jej nie wystarczało. Zarazem była coraz bardziej rozczarowana tym, co oferuje rynek cukierniczy i miała poczucie, że mogłaby zaproponować wypieki lepszej jakości. Pięć lat temu postanowiła wreszcie nadać sprawom nowy bieg i otworzyć kawiarnię tematyczną, która byłaby też pracownią cukierniczą. Problemy zdrowotne pokrzyżowały jej te plany i ostatecznie udało się to dopiero w tym roku.
– Rzuciłam pracę w Teatrze Kwadrat. I dobrze, bo okazało się, że aby dostać dofinansowanie na otwarcie swojej kawiarni, czyli pożyczkę unijną, muszę być bezrobotna. Miejsce znalazłam przez przypadek – okazał się szczęśliwy, bo lokal znajduje się kilometr od mojego domu, a do tego na ulicy Smoczej, co doskonale zgrywa się z tematyką lokalu – mówi właścicielka kawiarni.
Zaklątek to kawiarnia i cukiernia inspirowana Harrym Potterem. Choć na świecie, a nawet w kilku miastach w Polsce są już podobne miejsca, brakowało takiego w Warszawie. Beata Siedlecka postanowiła zapełnić tę niszę i stworzyć magiczny zakątek z prawdziwego zdarzenia. Taki, w którym mogliby przesiadywać klienci znudzeni popularnymi, tak samo wyglądającymi sieciówkami. Otworzyła go w lipcu.
– Wystrój kawiarni jest jak kadr z mojego snu. Projekt był mój, wymyśliłam wszystko sama, łącznie z kolorem ścian i tapetami, a przy kwestiach technicznych współpracowałam z architektem Michałem Gulajskim. Niektóre meble pochodzą z mieszkania mojej warszawskiej babci, z którą byłam bardzo związana. Co ważne, Zaklątek wcale nie jest w pełni potterowy, ale nigdy nie miał być. To po prostu kawiarnia z wyjątkowym, baśniowym klimatem. Nie chciałam, by odnaleźli się tu tylko fani Harry’ego Pottera, lecz wszyscy goście – podkreśla właścicielka.
Firmowym przysmakiem są czekoladowe smocze jaja, ale kawiarnia ma w ofercie także rozmaite torty, sernik, bezy… Znajdą się też wypieki bez cukru, mąki czy glutenu.
– Wszystko przygotowujemy sami na miejscu, nie używamy półproduktów. Osobiście czuwam nad wypiekiem ciast, w końcu to moje hobby. Pracuję ze świetnym cukiernikiem Wołodymirem Haberem. Mamy też fantastycznego baristę Dawida Mychlińskiego, który tworzy niesamowite eliksiry tematyczne. Wciąż wzbogacamy nasze miejsce o nowe smaki i myślimy, czym jeszcze zaskoczyć. Niebawem planuję wprowadzenie czekoladowych jaj z niespodziankami, by mogły być prezentem dla ważnych osób – zapowiada Beata Siedlecka.
Zdrowo i magicznie
Dodaje, że wbrew pozorom jej klientami wcale nie są tylko rodzice z dziećmi, choć w ciągu dnia wpada ich oczywiście bardzo wielu. Wieczorami jednak w Zaklątku przesiadują spragnieni magicznej aury dorośli. To dla nich już wkrótce poszerzy się oferta lokalu – zostaną wprowadzone m.in. kolejne wieczory tematyczne, choćby czytanie z kart tarota w Halloween. Poza tym Beata Siedlecka planuje wzbogacenie karty o śniadania. Alkoholu nie chce wprowadzać – uważa, że to zgodne ze współczesnymi trendami, czyli modą na zdrowe życie. W Zaklątku można za to wypić drinki bezalkoholowe.
A co z filmem i teatrem?
– Zdarza mi się tęsknić, ale nie chcę już wiązać z nimi planów zawodowych na pełen etat. Planuję wracać do teatru raz na jakiś czas. Chciałabym za to otworzyć w Warszawie drugi, większy lokal w podobnym klimacie co Zaklątek – mówi Beata Siedlecka.
Dodaje, że na inne pasje poza swoją ukochaną kawiarnią ostatnio nie ma czasu. Wyjątek robi oczywiście dla cukiernictwa.
– W tym roku wygrałam duży europejski konkurs dekoracji cukierniczych. Ciągle więc myślę, jak spożytkować cukiernicze hobby, by przydało się do rozwoju kawiarni. Poza tym zostaje mi już tylko chwila dla rodziny – kończy właścicielka magicznego Zaklątka.