Do Krajowej Izby Odwoławczej trafiły odwołania Mostostalu Warszawa i China Overseas Engineering Group.
Mimo że od wyboru zwycięskiej oferty na budowę centralnego odcinka II nitki warszawskiego metra minął miesiąc, walka o gigantyczny kontrakt nadal trwa. Po odrzuceniu przez komisję przetargową protestów zarówno China Overseas Engineering Group (konsorcjum z drugą najniższą ceną 4,49 mld zł brutto), jak i Mostostalu Warszawa (cena 4,97 mld zł), oba konsorcja złożyły odwołanie od tego rozstrzygnięcia do Krajowej Izby Odwoławczej (KIO). Wyrok ma być znany w ciągu 15 dni.
— Opinie ekspertów nie pozostawiają wątpliwości. Naruszono procedury przetargowe i mamy poważne przesłanki sądzić, że werdykt KIO będzie dla nas korzystny — uważa Jarosław Popiołek, prezes Mostostalu Warszawa.
W uzasadnieniu prawnym odwołania Mostostal wskazał głównie na to, że oferta zwycięskiego Astaldi — Gulermak nie jest zabezpieczona wadium i że złożyła ją osoba nie posiadająca umocowania do działania w imieniu konsorcjum. Natomiast konsorcjum China Overseas Engineering Group, Mostostal zarzuca przedstawienie promes bankowych nie potwierdzających zdolności kredytowej zgodnie z wymaganiami zamawiającego (co ma skutkować brakiem pieniędzy na wykonanie inwestycji) oraz brak w ofercie podpisu osoby uprawnionej do jej złożenia.
Chińczycy odpierają oba zarzuty Mostostalu.
Według kancelarii Barylski Olszewski Brzozowski reprezentującej Chińczyków, uczestnicy konsorcjum dołączyli do oferty promesy wystawione przez Bank Of China, z których wynika, iż bank ocenia zdolność kredytową uczestników na wymaganym przez zamawiającego poziomie.
— Zarzut protestujących, iż bank udzielił powołanych promes nie badając sytuacji kredytowej jest absurdalny. Protestujący nie przedstawił żadnych dowodów, na których opiera swoje twierdzenie — twierdzi kancelaria.
Zapewnia, że osoba, która reprezentowała konsorcjum miała do tego pełne uprawnienia.
Mostostal Warszawa jest przekonany, że za cenę, którą zaproponowało włosko-tureckie konsorcjum, nie da się zbudować metra w Warszawie.
— To nie jest przejaw warcholstwa z naszej strony. Jesteśmy przekonani, że w tym przetargu zostały popełnione poważne uchybienia — przekonuje Jarosław Popiołek.