Krajobraz polskiej stolicy zdecydowanie różni się od Madrytu, Paryża, czy Berlina. Nie znajdziemy tu reprezentacyjnych ulic handlowych na wzór Kurfürstendamm w Berlinie, Gran Via w Madrycie czy Pól Elizejskich w Paryżu. W Polsce ulice handlowe ustępują miejsca centrom handlowym - takie wnioski płyną z raportu „Shop in or shop out”, przygotowanego przez firmę doradczą Jones Lang LaSalle (JLL).
Na popularnych warszawskich ulicach od wielu lat pierwsze miejsce wśród najemców zajmują lokale gastronomiczne.
- Restauracje, bary i kawiarnie stanowią prawie jedną trzecią lokali przy ulicach handlowych Warszawy, natomiast w polskich centrach pomieszczenia gastronomiczne stanowią maksymalnie 15 proc. Dobra kondycja tego sektora jest w dużej mierze wspierana przez rosnącą zamożność Polaków, którzy wydają o ok. 40 proc. więcej na jedzenie poza domem niż 10 lat temu – mówi Joanna Tomczyk, starszy analityk w JLL.
Na warszawskim Nowym Świecie co drugi lokal to kawiarnia lub restauracja, na Świętokrzyskiej gastronomia zajmuje ok. 44 proc., na Krakowskim Przedmieściu o 2 proc. mniej, a na Chmielnej jest to 40 proc. Na marki modowe przypada zaledwie 13 proc. sklepów przy głównych ulicach stolicy.
- Najwięcej butików znajdziemy przy ul. Mokotowskiej, gdzie moda zajmuje blisko 30 proc. wszystkich sklepów. Okolice Placu Trzech Krzyży i Placu Teatralnego to główne warszawskie lokalizacje dla marek luksusowych i premium – mówi Joanna Tomczyk.
Eksperci uważają, że brak ulic handlowych to kwestia historii.
- Zniszczenia wojenne i peerelowska spuścizna sprawiły, że Warszawa nie wykształciła naturalnej tkanki miejskiej. Nie zachowało się też zbyt dużo historycznych budynków, które są domeną tzw. high streetów – uważa Monika Janczewska-Leja, dyrektor działu doradztwa i wynajmu powierzchni handlowych w Savills.
