Wywodzący się z Holandii fundusz private equity, który niedawno zebrał 2,5 mld EUR, szuka okazji w Polsce. Patrzy m.in. na spółki giełdowe.
Międzynarodowe fundusze private equity znów mają dużo do roboty w Polsce. W 2018 r. wywodzący się z Holandii fundusz Waterland ściął o połowę warszawskie biuro, a w branży huczało od plotek, że całkiem je zamknie, idąc w ślady takich dużych graczy jak Advent czy EQT. Teraz biuro znów ma się powiększyć, a przedstawiciele funduszu zapowiadają kolejne inwestycje w Polsce.
— Plotki o naszej śmierci były zdecydowanie przedwczesne. Mamy otwarte rekrutacje i ciągle poszukujemy nowych członków zespołu. Korzystamy też ze wsparcia europejskich struktur funduszu, tym bardziej że w czasie pandemii wszyscy przyzwyczaili się do spotkań online — mówi Tomasz Karpiński, szef warszawskiego biura Waterlandu.
W ramach ostatniego funduszu Waterland zebrał 2,5 mld EUR na inwestycje w Europie, a na jedną spółkę przeznacza przeciętnie 20-60 mln EUR.
— W grę wchodzą też większe kwoty. Widzimy duży potencjał nad Wisłą, dlatego część tych pieniędzy chcemy zainwestować w Polsce. Rozglądamy się za firmami, które mają apetyt na rozwój i ekspansję międzynarodową czy produktową, potencjał do konsolidacji w swoich branżach i szukają wsparcia doświadczonego partnera — mówi Tomasz Karpiński.

Urozmaicony portfel
Waterland został założony pod koniec lat 90. przez holenderskiego inwestora Roba Thielena. Do tej pory zainwestował ponad 5 mld EUR w ponad 800 spółek. W ostatnich latach regularnie zajmował miejsce w czołówce rankingu HEC/Dow Jones, mierzącym efektywność największych funduszy private equity na świecie.
W portfelu Waterlandu jest obecnie ponad 60 spółek z kilkunastu branż: od ochrony zdrowia, opieki długoterminowej oraz fitnessu przez oprogramowanie i usługi biznesowe po produkcję opakowań, ładowarek do autobusów elektrycznych czy systemów radarowych. Fundusz zainwestował nawet w duńskiego operatora stadnin trenujących konie ujeżdżeniowe.
— Stawiamy na cztery globalne trendy. Szukamy spółek, na których usługi popyt będzie rósł w efekcie starzenia się populacji, firm zajmujących się outsourcingiem i digitalizacją procesów biznesowych, a także graczy z sektora wypoczynku i dóbr luksusowych. Stawiamy też na zrównoważony rozwój, czyli spółki, których produkty i usługi zmniejszają zanieczyszczenie, zużycie surowców, energii czy też zajmujące się gospodarką odpadami — mówi Tomasz Karpiński.
Polskie doświadczenia
Do tej pory Waterland zrealizował w Polsce siedem inwestycji. Dwa razy był bezpośrednim nabywcą, a w pozostałych przypadkach przejęcia realizowały jego spółki portfelowe. W 2016 r. ogłosił wezwanie na akcje notowanej na GPW windykacyjnej spółki Kredyt Inkaso i skupił 61,5 proc. jej walorów, płacąc po 25 zł. Potem było gorzej — na początku pandemii kurs spadł poniżej 6 zł, ale zaczął rosnąć i teraz przekracza 17 zł.
— Dostrzegliśmy problemy, które pojawiły się w spółce oraz na rynku. Spółka zmierzyła się z wyzwaniami przy wsparciu Macieja Szymańskiego, który z funkcji przewodniczącego rady nadzorczej z ramienia Waterlandu przeszedł do zarządu Kredyt Inkaso. Okresowy spadek kapitałów własnych związany był głównie z dostosowaniem wycen portfeli oraz koniecznością honorowania udzielonych gwarancji wobec funduszy zewnętrznych. Spółka w znaczący sposób poprawiła obszar compliance oraz usprawniła strategię i operacje windykacyjne. To wszystko przełożyło się na odbudowę kapitałów własnych, wzrost odzysków gotówkowych oraz znaczący spadek zadłużenia — twierdzi Tomasz Karpinski.
W 2016 r. fundusz kupił również kosmetyczną L’biotikę, którą trzy lata później odkupił od niego inwestor branżowy — grupa Oceanic. Do tego dochodzi najnowsza inwestycja w informatyczne PGS Software, na które w ubiegłym roku wezwanie ogłosiła holenderska Xebia, spółka portfelowa funduszu. Wartość tej transakcji to około 0,5 mld zł.
— Skupiamy się na branżach, które są dość rozdrobnione. Wyszukujemy w nich firmy, na bazie których możemy zbudować większą i bardziej zyskowną grupę. Tak jest chociażby w przypadku Xebii, która ostatnio przejęła PGS Software — mówi szef warszawskiego biura Waterlandu.
W 2021 r. dokonano w Polsce 270 fuzji i przejęć o łącznej wartości ponad 12 mld EUR — wynika z raportu „Emerging Europe M&A 2021” przygotowanego przez kancelarię CMS i firmę EMIS. Największą akwizycją było przejęcie Avivy przez Allianza, dużo działo się też na rynku telekomunikacyjnym, gdzie Play ogłosił przejęcie UPC, Polkomtel sprzedał infrastrukturę mobilną Cellneksowi, a Orange sprzedał udziały w części sieci światłowodowej. W końcu roku duże, warte około 1 mld EUR transakcje ogłosiły też Allegro (zakup czeskiej grupy Mall) i spożywczy Maspex (przejęcie alkoholowego CEDC). Na tle innych rozwijających się rynków europejskich szczególnie wysoki udział w wolumenie transakcji w Polsce miały fundusze private equity.
„Widocznym trendem na rynku private equty jest stawianie na szybki proces transakcyjny i akceptowanie wysokich wycen firm, które albo działają w sektorach niewrażliwych na pandemię, albo zdołały szybko przystosować się do pandemicznej rzeczywistości dzięki np. digitalizacji i zwiększonej automatyzacji. Firmy te będą mogły wykorzystać przewagę konkurencyjną w postpandemicznej rzeczywistości i zanosi się na to, że w 2022 r. fundusze private equity nie zwolnią tempa. Na dynamikę transakcji może jednak negatywnie wpłynąć inflacja i perspektywa wzrostu stóp procentowych”— mówi cytowany w raporcie Sławomir Czerwiński z kancelarii CMS.
W których branżach należy spodziewać się zwiększonej aktywności?
— Na aktywność M&A w 2022 r. duży wpływ będzie miał rozwój sytuacji geopolitycznej. Czynnikiem sprzyjającym utrzymaniu wysokiej aktywności M&A na rynkach europejskich będzie zmniejszenie międzynarodowych napięć. Spodziewamy się nadal bardzo dużej aktywności w obszarze energetyki odnawialnej, zarówno w Polsce, jak w innych krajach UE ze względu na ambitne cele klimatyczne stawiane przez Komisję Europejską. Duże zainteresowanie inwestorów mogą budzić spółki technologiczne, w szczególności dostawcy nowoczesnych rozwiązań IT i e-commerce, spółki z sektora usług medycznych, produktów farmaceutycznych oraz biotechnologii — uważa Rafał Zwierz, partner w zespole M&A kancelarii CMS Polska.

Tanio nie jest
Przedstawiciele funduszu podkreślają, że w Polsce firmy są wyceniane relatywnie wysoko, a otoczenie rynkowe utrudnia osiąganie solidnego zwrotu z kapitału.
— Prowadzimy wiele rozmów z polskimi przedsiębiorcami i ciągle szukamy kolejnych firm, ale nie można powiedzieć, by w Polsce obecnie było tanio. W naszym funduszu obserwujemy biznesy w różnych krajach i często widzimy podmioty zachodnioeuropejskie, które są wyceniane niżej od podobnych firm z Polski, choć działają na bardziej atrakcyjnych rynkach. Wydaje się, że drogo jest szczególnie w sektorze e-commerce, a także w rozwiązaniach z zakresu SaaS [oprogramowanie jako usługa — red.] i w odnawialnych źródłach energii. Nie znaczy to jednak, że w tych branżach nie można znaleźć ciekawych, sensownie wycenionych spółek. Trzeba tylko dobrze poszukać — uważa Tomasz Karpiński.
Poszukiwania obejmują m.in. rynek publiczny, ale Waterland nie deklaruje, ile transakcji chce przeprowadzić w Polsce w dającej się przewidzieć perspektywie.
— Do tej pory zrobiliśmy na GPW dwie transakcje, więc widzimy na warszawskiej giełdzie potencjalne cele do rozmów i inwestycji. Trudno jednak mówić o szczegółach. Po okresie drukowania pieniędzy przez banki centralne inwestorzy strategiczni i finansowi mają spore pieniądze do wydania, co z kolei podbija wyceny. Jesteśmy jednak cierpliwi — nie będziemy robić transakcji w Polsce tylko po to, by mieć coś nowego w portfelu. Raczej nie patrzymy też na cele inwestycyjne po innych funduszach. Koncentrujemy się na rozmowach ze spółkami rodzinnymi, z przedsiębiorcami, którzy stworzyli firmy, albo z ich zarządami i liczymy na to, że pozostaną z nami jako mniejszościowi udziałowcy — mówi Tomasz Karpiński.