Watt utonął w ciemności

Świetna branża, świetna fabryka. Szkoda, że zbankrutowała. Morał z historii Watta z Sosnowca? Z kolektorami lepiej uważać

20 mln zł dotacji, nagroda prezydenta, zainteresowanie funduszy inwestycyjnych… i klops. Firma Watt, która w 2010 r. postawiła w Sosnowcu supernowoczesną fabrykę kolektorów słonecznych, zbankrutowała. Reszta branży się trzyma, ale narzeka.

Przeinwestowanie i ryzyko

Upadłość likwidacyjną Watt ogłosił 10 lutego Sąd Rejonowy w Katowicach. Sebastian Paszek, właściciel firmy, jest nieuchwytny, nie udało nam się też skontaktować z syndykiem Piotrem Zymkiem. Fabrykę wynajmuje już firma z branży AGD, a to, co jest na sprzedaż (m.in. lakiernia), nie budzi ponoć szczególnego zainteresowania. To porażka biznesowa z kategorii spektakularnych. Fabryka w Sosnowcu, postawiona na terenie Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, kosztowała 59 mln zł, a jedną trzecią tej kwoty dała Unia Europejska. Był to wówczas największy zakład w tej części Europy Środkowo-Wschodniej i drugi na świecie. Kiedy powstawał, branża kolektorów słonecznych wydawała się innowacyjna i perspektywiczna, tak jak cały sektor odnawialnych źródeł energii. W 2011 r. Watt dostał nagrodę biznesową od prezydenta Bronisława Komorowskiego, a jego przedstawiciele chętnie wypowiadali się w mediach. Wtedy też firma zaczęła rozglądać się za inwestorem i przystąpiła do rozmów z KGHM TFI z grupy miedziowego giganta. Do transakcji jednak nie doszło, a nad Wattem zawisły chmury. Dawni konkurenci chętnie wytykają zawinione i niezawinione przyczyny upadku.

— To klasyczny przypadek przeinwestowania, który zbiegł się ze światowym kryzysem finansowym — uważa Leszek Skiba, właściciel rodzinnej firmy Hewalex, która jest w kolektorach niekwestionowanym numerem jeden. — Watt postawił na jeden produkt, czyli kolektory, a to zawsze ryzyko — dodaje Romuald Kalyciok, prezes Suneksu.

W rytm dotacji

Sam Sebastian Paszek, kiedy jeszcze rozmawiał z mediami, narzekał głównie na importerów z Chin. Zdaniem branży, przesadzał. Leszek Skiba przypomina, że znaczące zagrożenie z Chin trwało krótko i wynikało ze źle skonstruowanych programów wsparcia NFOŚiGW. Potem programy poprawiono.

— Niestety branża kolektorów silnie zależy od programów wsparcia. To ich cykle nadają rytm zwyżkom i spadkom popytu. Wolałbym nawet, żeby tych instrumentów nie było, a popyt rósł wolno, ale stabilnie — mówi Leszek Skiba.

Zamiłowanie Hewaleksu do stabilności widać w jego strategii. Kiedy Watt agresywnie inwestował, Hewalex raczej wynajmował powierzchnie lub budował mniejsze hale za własne fundusze. Myślał o giełdzie, rozmawiał z funduszami, ale ostatecznie pozostał niepubliczną firmą rodzinną.

— Dzięki temu stawiliśmy czoła kryzysowi bez ciężaru zadłużenia — podkreśla Leszek Skiba. Stabilności wspartej państwowymi dotacjami życzyłby sobie Romuald Kalyciok z Suneksu. Nie robi sobie jednak nadziei.

— Dla obecnego rządu branża odnawialna to ciało obce. Nikt tego nie chce, nikt nie wspiera. Nowa ustawa, z taryfami gwarantowanymi, miała wejść w życie z początkiem stycznia, ale wstrzymano ją o pół roku — narzeka Romuald Kalyciok.

Boom za nami

Pesymizm branży wynika też z wygaśnięcia, z końcem 2015 r., dużych programów pomocowych NFOŚiGW. Klienci, przyzwyczajeni do wsparcia, wolą poczekać na nowe. W efekcie od początku tego roku popyt jest w dołku.

— Jeszcze w zeszłym roku nasza produkcja sięgała 800-1000 mkw. dziennie, teraz jest to ledwie 200 mkw. Oznacza to m.in. nadmierne zatrudnienie, którego jednak nie zamierzam zmniejszać. Teraz do interesu trzeba dopłacać — wyjaśnia Leszek Skiba. Nawet jeśli popyt wróci (wspierany dotacjami), to i tak będzie ciężko.

— Aktywne są i będą u nas firmy zachodnie, które u siebie stawiają czoła kurczącemu się rynkowi, więc szukają zbytu. Są większe i mają silne marki, więc są trudnymi rywalami — twierdzi Leszek Skiba. Sunex stawia na zróżnicowanie oferty i oferowanie kompletnych systemów grzewczych. Kończy budowę hali do produkcji pomp ciepła, które będą w jego ofercie elementem nowym (Hewalex już je oferuje). Romuald Kalyciok tchnie optymizmem, ale to szef firmy giełdowej, której wycena zależy od perspektyw.

— Można powiedzieć, że boom w kolektorach jest już trwale za nami, choć nadal są popularne. Impulsami do wzrostu były dotacje, a teraz rozwój będzie bardziej spokojny. Duża część firm przeorientowuje się np. na montaż paneli fotowoltaicznych — konkluduje Aneta Więcka z Instytutu Energetyki Odnawialnej, który co roku publikuje raport o stanie branży kolektorów słonecznych (dane poniżej).

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Magdalena Graniszewska

Polecane