Waluta znad Balatonu zyskała w miesiąc względem dolara 1,8 proc., bijąc argentyńskie peso (1,4 proc.), oraz chińskiego juana (+0,9 proc.). Nieźle spisywał się sam dolar, który umocnił się wobec euro o 1,7 proc. Tymczasem największe straty poniosły waluty krajów, których gospodarki oparte są na wydobyciu surowców: dolar australijski (-7,0 proc.) oraz rand południowoafrykański (-8,3 proc.). Kupno ostatniego dnia kwietnia forintów za randy przyniosłoby inwestorowi 11,0 proc. zyski.
Paradoksalnie, wysokie zyski z forinta towarzyszyły fatalnemu zachowaniu złotego, który osłabił się do dolara o 3,3 proc. Napływ kapitału na Węgry napędza dynamiczna hossa na rynku tamtejszych obligacji rządowych. Papiery skarbowe denominowane w forincie zyskały od początku roku 6,7 proc. – co było najlepszym wynikiem spośród wszystkich rynków wschodzących. Było to możliwe dzięki głębokim obniżkom stóp procentowych, które sprowadziły główną stopę do 4,75 proc. z 7 proc. w lipcu ubiegłego roku. Zdaniem Margarete Strasser z towarzystwa Pioneer, choć wiarygodność rządu w Budapeszcie się nie zwiększyła, to jednak perspektywy gospodarcze się poprawiły. Tymczasem rand południowoafrykański padł ofiarą ostatniego pogorszenia nastrojów na rynkach surowcowych. Jak przestrzega wielu komentatorów może być ono początkiem dłuższego okresu dekoniunktury w branży.
- Rand będzie wielkim przegranym, w miarę jak cykl surowcowy zaczyna się odwracać – ostrzegali we wtorkowym komentarzu analitycy Saxo Banku.
