"PB" jako jedyna redakcja od początku relacjonuje proces WGI. Zobacz wszystkie teksty na ten temat >>

Świadek Jerzy P, lat 47, ekonomista.
Zatrudnił się w WGI 1 października 2005 r., kiedy był to już dom maklerski. Miał wiedzę, ze to pierwsza firma, która uzyskała licencję. Wcześniej pracował w domu maklerskim, wszystkie one były nowe, i starały się o uzyskanie licencji KPWiG. Był w WGI dyrektorem finansowym, o czym poinformował KPWiG, zaznaczając, że nie będzie zajmował się sprawami związanymi z działalnością maklerską. Wynikało to z tego, że firma inwestycyjna i firma prowadząca inwestycje to dwa odrębne obiegi pieniężne. Jerzy P. miał się zajmować księgowością firmy prowadzącej inwestycje. Gdy się zatrudnił, w WGI rozpoczęła się kontrola KPWiG. Podlegał zarządowi, najczęstsze kontakty miał z Andrzejem S., współpracował z główną księgową. Zajmował się płynnością, budżetowaniem. Kiedy się zatrudnił, zaczęły się utrudnienia w płynności spółki, sprawa ograniczenia kosztów byłą priorytetem. Umowę z nim wypowiedział syndyk, pracował mniej niż rok.
Pytania prokurator: Jakiego rodzaju decyzje pan podejmował?
- Przedstawiałem zarządowi plany, kontrolowałem rachunki bankowe, które obsługiwały spółkę.
Czy konsultował pan z kimś swoje decyzje?
- Przedstawiałem je zarządowi, konsultowałem z główną księgową.
Sędzia ujawnia zeznania świadka z 2008 r.
Świadek został ściągnięty do pracy w WGI przez dyrektora inwestycyjnego Józefa R., z którym pracował wcześniej.Cel świadka był taki, by zostać dyrektorem w Agencji Nieruchomości Rolnych, praca w WGI miała mu tylko dać lepszy start. O planach informował zarząd WGI. O zatrudnieniu rozmawiał z Andrzejem S., który nie był przekonany o potrzebie stworzenia stanowiska dyrektora finansowego. Świadek nie konsultował się z zarządem w sprawie zarządzania inwestycjami ze środków klientów. Wiedział o wysokości prowizji ściąganej ze środków klientów, że były pobierane niezależnie od wyniku przeprowadzonej transakcji. Świadek współpracował z bankami w sprawie pozyskania kredytu na nową siedzibę spółki. Rozważana była jej budowa. Nie wiedział o wysokości środków klientów, ani o zagranicznych inwestycjach:
Prokurator: Mówił pan, że konsultował pan decyzje z zarządem i księgowością, a potem, że nie wiedział o środkach klientów.
- Bo finanse spółki i środki powierzone przez klientów to były dwa różne obiegi. Mam nadal licencję maklera, więc nie starałem się nigdy pozyskiwać wiedzy na temat środków klientów.
Pełnomocnik oskarżycieli: Czy spotkał się pan z dokumentami, które mówiłyby o tym, że prowizje od transakcji z zagranicznych platform inwestycyjnych trafiały do osób trzecich?
- Nie spotkałem się z taką informacją.
Czy spotkał się pan z informacją o inwestowani środków własnych DM na platformach zagranicznych?
- Nie spotkałem się.
Oskarżycielka posiłkowa: Wspomniał pan, że przychody spółki spadały. Z czego to wynikało?
- Przychody były związane z prowadzonymi na rachunkach klientów transakcjami. Domyślam się, że w czasie kontroli KPWiG spadłą liczba transakcji, co automatycznie powodowało spadek przychodów.
Kto przygotowywał informacje o stanie rachunków klientów?
- Nie potrafię odpowiedzieć.
Jak pan oceniał wyniki wykazywane na rachunkach klientów i publikowane na stronie internetowej?
- Przed uzyskaniem licencji maklerskiej były zaskakująco dobre. Moje doświadczenie w poprzedniej pracy, w domu maklerskim związanym z obrotem papierami wartościowymi i GPW, w tamtym okresie. W tamtym czasie biura maklerskie nie obracały instrumentami pochodnymi, ani innymi instrumentami, któe pozwalały stosować dużą dźwignię. Obroty na walutach i instrumentach pochodnych nie były regulowane w ustawie o obrocie papierami. Miałem też osobiste doświadczenie w transakcjach na instrumentach opartych na foreksie. Zdawałem sobie sprawę, że możliwe są do osiągnięcia tak duże stopy zwrotu. Kiedy rynek zaczyna się kształtować, jest mało uczestników i dużo okazji. W rozmowach w WGI pozyskiwałem wiedzę, skąd takie historyczne stopy zwrotu były pokazywane. Moja wiedza o bieżących stopach zwrotu byłą uzyskiwana ze strony internetowej. Nastąpił istotny spadek stopy zwrotu, wręcz pojawiły się ujemne stopy zwrotu.
Czy kontrola rachunków bankowych, które pan kontrolował, były jakieś nieprawidłowości?
- Nie.
Co panu jest wiadomo na temat faktu, że informacje o stanie rachunków klientów były znacznie różne od informacji wysyłanych do KPWiG.
(Długie milczenie)
- Takie fakty, wiedzę o tym posiadałem z artykułów prasowych.
Jako dyrektor finansowy, czy interesował się pan bilansem zamknięcia spółki WGI SA i bilansem otwarcia WGI DM?
- Kiedy rozpocząłem pracę, starałem się rozpoznać jak najwięcej rzeczy. Również - jak sądzę - widziałem dokumenty o których pani mówi. Ich analiza nie była dla mnie priorytetem, bo bieżące funkcjonowanie związane z płynnością zaczynało nastręczać coraz więcej problemów.
Czy bilans WGI SA był tożsamy z bilansem otwarcia DM?
- To pytanie trochę zaskakujące. Nie wyobrażam sobie innej sytuacji.
Czy uważa pan, że poszczególny, indywidualni klient powinien mieć ten sam stan rachunku przy przeniesieniu do DM.?
_ Teraz rozumiem pani pytanie. W bilansie otwarcia środki na rachunkach klientów ja widziałem jako jedna liczba. Mówię tu o środkach pieniężnych, w bilansie nie ma ujętych instrumentów zapisanych na rachunkach klientów. To różnica między DM i bankiem, że w bilansie banku są ujęte wszystkie instrumenty udzielane ze środków klientów i środków własnych banku. W DM t były tylko należności do klientów.
Czy informacja wysłana do klienta na dzień zamknięcia WGI SA powinna być taka sama, jak wartość otwarcia WGI DM?
- Bilans zamknięcia ma jedną datę, zamknięcia - następnego dnia. Nie jestem księgowym, ale co do zasady wyceny dokonuje się w oparciu o ceny rynkowe, dostępne na koniec dnia, czyli np. kursy zamknięcia. Mogę wyobrazić sobie taką sytuację, że bilans zamknięcia na koniec dnia pierwszego może być różny niż bilans na zamknięcia dnia drugiego. Nie wiem, czy może być różnica między bilansem zamknięcia i otwarcia dnia następnego. Gotówka powinna być tożsama w przypadku braku ruchów.
Czy te różnice mogą sięgać 50 proc.?
Po proteście obrońców sędzia uchyla pytanie.
Obrońca: mówił pan o problemach z płynnością, jakie działania podejmował zarząd, by poprawić tę sytuację?
- Na pewno były rozmowy, ale teraz nie pamiętam jakie alternatywy rozważano. Rozmawialiśmy o ograniczeniu kosztów, bo w tym obszarze moja wiedza była większa.
Pamięta pan z kim pan rozmawiał, w jakiej atmosferze były te rozmowy?
- Była kontrola KPWiG, to wpływało naturalnie na atmosferę pracy. W każdym biurze maklerskim kontrola jest ryzykiem odebrania licencji, to nie wpływa pozytywnie na atmosferę.
Proszę powiedzieć, czy wiem pan czym jest Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych?
Sędzia: panie mecenasie, jak ma to się do sprawy?
Prowadzi do kolejnego pytania, chcę sie dowiedzieć, czy warto je zadawać.
- W Polsce prowadzi się rejestr papierów wartościowych zdematerializowanych, KDPW to umownie miejsce, gdzie te akcje są zdeponowane i prowadzą rozliczenia związane z obrotem tymi papierami. KDPW zarządza też funduszem gwarancyjnym.
Czy brał pan udział w negocjacjach z KDPW?
- Tak, brałem udział w rozmowach związanych z objęciem i uczestniczeniem WGI w systemie gwarantowania środków na rachunkach klientów.
Co to jest za system?
- To chwila opowieści. Reforma systemowa w kraju spowodowała, że środki zgromadzone na rachunkach w którymś momencie przestają być gwarantowane przez państwo. W to miejsce wprowadzono bankowy fundusz gwarancyjny, na który banki corocznie odprowadzają pewien mikroprocent środków na ten fundusz. Jego funkcją jest gwarantowanie wypłat środków zgromadzonych przez klientów na rachunkach bankowych do pewnej wysokości. Dom maklerski jest tak samo jak bank, instytucją zaufania publicznego. Ponieważ jednak jest zwykłą spółką, pojawił się problem ochrony środków klientów w sytuacji, jakby upadł dom maklerski. Wprowadzono więc analogiczne rozwiązanie jak bankowy fundusz gwarancyjny dotyczące domów maklerskich. Ja uczestniczyłem w rozmowach z KDPW na temat przystąpienia do tego systemu, a następnie były odprowadzane przez WGI miesięczne składki.
Czy po upadku WGI DM z KDPW wypłacono na rzecz klientów jakiekolwiek środki?
- Nie pamiętam. Wówczas bym wiedział, czy tak się zdarzyło.
Czy w okresie trudności z płynnością w spółce, zarząd udzielał spółce pożyczek?
- W tym momencie nie pamiętam.
Pytania sądu: miał pan dbać o płynność finansową spółki. Czy brak wiedzy o prowizjach od zagranicznych spółek, platform, nie przeszkadzał panu w zarządzaniu płynnością?
- Podstawowy przychód był związany z prowadzeniem rachunków klientów.
Miał pan wiedzę na temat skali prowizji od zagranicznych transakcji? Ona była istotna, czy marginalna.
-Teraz sobie tego nie przypominam. Ale podstawowe źródło przychodów to były prowizje w związku z prowadzoną działalnością maklerską i rachunkami prowadzonymi na rzecz klientów.
Czy w czasie kontroli KPWiG miał pan kontakt z kontrolerami? Czy zwracali się do pana?
- Musiałbym spojrzeć na kalendarz, ale wydaje mi się, że kiedy przyszedłem do pracy, oni też weszli. Jako źródło informacji naturalnie nie mogłem służyć.
Czy pracując w firmie słyszał pan o problemach z systemem informatycznym?
- Pośrednio docierały do mnie takie informacje, bo była intencja zakupu nowego systemu albo zlecenia opracowania dedykowanego systemu. Systemy funkcjonujące w innych domach maklerskich nie przystawały do działania i potrzeb WGI DM.
Oskarżycielka Bogusława W-K.
Ponieważ lwią część działalności prowadziła Wachovia, czy pobieranie prowizji tu, w WGI DM było zgodne z przepisami, bo były one pobierane drugi raz.
- Klient podpisuje umowę o świadczenie usługi, jej elementem jest na pewno tabela prowizji i opłat. WGI DM pobierał opłaty zgodnie z tą umową.
Czy zgodne z przepisami było przekazywanie inwestycji do innego domu maklerskiego?
- Nie mam wiedzy na temat sposobu zarządzania środkami klientów przez WGI.
Sędzia: czy słyszał pan o Wachovii, spotykał pan tę nazwę w dokumentach?
- To według mojej wiedzy bank, instytucja finansowa w USA. Tamtejsze prawo jest trochę inne od naszego, po kryzysie w latach 30. bardzo wyraźnie rozdzielono działalność bankową i bankowo-inwestycyjną. U nas dalej nie ma instytucji bankowo-finansowych, banki mają takie małe ramienia które się tym zajmują. Posiadałem wiedzę, że jedną z instytucji, z którą współpracujemy, jest Wachovia. Ta współpraca dotyczyła rachunków klientów, w związku z tym nie miałem styku bezpośredniego.
Sędzia czyta zeznania świadka Jarosława B., który zmarł.
To były klient. Zainwestował 300 tys. zł w portfel WGI Stabilny, potem dopłacił 100 tys. zł. Przeszedł z tymi środkami do WGI DM. W marcu 2005 r. było to 398 tys. zł. Umowę podpisał drogą pocztową. Od maja 2005 do stycznia 2006 dopłacił 2,4 mln zł. Spotkał się z Łukaszem K., który poinformował o specjalnej ofercie - zakup obligacji WGI Asset Management. Przeniósł tam 2 mln zł. Za marzec 2006 r. nie otrzymałem wykazu środków. Po odebraniu DM licencji zażądałem wypłaty wszystkich środków. Dostałem informacje, że jest to obecnie niemożliwe. Nie dostawałem też informacji o stanie rachunków, bo spółka miała mieć problemy z systemem informatycznym. Zwrot zainwestowanych środków nie był możliwy - jak mówił Łukasz K. - z powodu zatrzymania środków przez KPWiG. Kiedy w maju dostałem wykaz za marzec 2006 r. były tam błędne informacje. Poprawiono je, ale nadal nie miały żadnej łączności z informacją z lutego 2006. Z wyceny rachunku inwestycyjnego z ponad 2 mln zł pozostało nieco ponad 1 mln zł. Na rachunku były też transakcje, na które nie wyrażał zgody. Według świadka, Łukasz K. zdejmował z jego rachunków kwot bez jego wiedzy. Występował pisemnie do KPWiG o informację, o stanie jego konta, ale jej nie otrzymał. Nie był informowany o zakupie na jego rachunek obligacji WGI Consulting, nie wiedział o tym.
Zaczynamy. Na sali są już prokurator, oskarżony Andrzej S. i pozostali uczestnicy dzisiejszego posiedzenia. Liczba obecnych świadków: jeden - Jerzy P. Po raz trzeci na posiedzenie nie stawił się świadek Richard Mbewe, który nie odebrał wezwania. Wezwanie na polecenie sądu miała doręczyć policja na ostatni znany adres. Żona świadka poinformowała, że nie ma z mężem kontaktu, podała tylko jego adres mailowy. Richard Mbewe jednak nie odpisał sądowi.
Jeden z pozostałych wezwanych na dziś świadków zmarł w 2012 r.
Przedwojenny budynek warszawskiego Sądu Okręgowego, gdzie toczy się proces, przechodzi częściowy remont. Rozprawa będzie toczyła się w szumie betoniarki i przy dźwiękach młota pneumatycznego. Część sal jest wyłączona z działania, między innymi dlatego sędzia nie mogła wyznaczyć częstszych terminów w czasie wakacji. Na razie przed salą brakuje oskarżonych, obrońców, poszkodowanych, prokuratora i pełnomocników. Sędzia liczy, że zgubili się w budynku po zmianie sali i zapowiada, że rozpocznie rozprawę z 15-minutowym poślizgiem.
Grupa WGI działała do 2006 r. Proces jej zarządu ruszył po siedmiu latach śledztwa. Prokuratorzy oskarżają Macieja S., Łukasza K. i Andrzeja S. o nadużycie uprawnień i wyrządzenie szkody w wielkich rozmiarach. Łącznie blisko 1,2 tys. poszkodowanych uwzględnionych w akcie oskarżenia straciło 248 mln zł.