Większość polskich hut wymaga modernizacji

Karol Jedliński
opublikowano: 2004-03-22 00:00

Część linii produkcyjnych w zakładach sektora stalowego wymaga modernizacji, jednak branża zaczyna nadrabiać opóźnienia.

Trwająca na światowym rynku stali hossa powoduje, że stosunkowo łatwo jest sprzedać wyrób nawet niedoskonały jakościowo. Dlatego zapóźnienia w modernizacji infrastruktury nie są tak dotkliwe.

— Rozwój technologii i produktu jest wyznacznikiem ewolucji i dostosowania się hut do wyzwań rynku i otoczenia biznesowaego. Szczególnego znaczenia nabiera w momentach dekoniunktury, kiedy tylko atrakcyjna i nowoczesna oferta znajduje klientów — uważa Jacek Róg, dyrektor Biura Technologii i Systemów Jakości w Polskich Hutach Stali (PHS).

Czas na inwestycje

Dlatego też właściciele hut mają świadomość, że angażowanie środków w udoskonalanie produkcji jest, w perspektywie najbliższych lat, niezbędne.

Doskonałym dowodem na to jest PHS. W 2003 r. opracowano tam biznes plan, który zakłada zainwestowanie w hutach: Sendzimira, Katowice, Cedler i Florian prawie 2,5 mld zł do 2006 r. Ma to wydatnie wpłynąć nie tylko na poprawę jakości produkcji, ale także na podniesienie rentowności hut. Pozwoli to także na wzbogacenie oferty i rozszerzenie asortymentu.

— Te wszystkie elementy pozwolą na zwiększenie poziomu konkurencyjności PHS, zarówno w Polsce jak i za granicą — przekonuje Jacek Róg.

Banki ostrożne

Jednak nie wszystkie huty są w tak komfortowej sytuacji, jak te należące do PHS. Nie dość, że ich stan technologiczny reprezentuje bardzo niski poziom, to jeszcze nie mają środków na inwestycje. Dodatkowo banki nieufnie podchodzą do kredytowania takich przedsiębiorstw, wciąż czekając na decyzje prywatyzacyjne. Stąd też duża część zakładów nie widzi w bliskiej perspektywie możliwości modernizacji urządzeń, które przedstawiają nieraz wartość muzealną.

— Oczywiście, trafiają się nowoczesne elementy linii produkcyjnych, ale to wyjątki, które potwierdzają regułę — przekonuje dr hab. Zbigniew Siwka, dziekan Wydziału Inżynierii Procesowej, Materiałowej i Fizyki Stosowanej na Politechnice Częstochowskiej.

LNM, nowy właściciel PHS, to nie tylko źródło finansowania dla polskich hut. To także sposób na pozyskanie know-how i rozwiązań technologicznych stosowanych przez zagraniczne huty koncernu. To pozytywnie wpływa na postrzeganie kierunków rozwoju konkurencyjności produktu. Specjaliści podkreślają, że polskie hutnictwo musi podążać za światowymi trendami i oferować produkty coraz bardziej przetworzone, co oczywiście wiąże się z dodatkowymi nakładami na unowocześnianie produkcji.

— Cykl produkcyjny w hutnictwie można podzielić na dwa etapy — wytapianie i odlewanie, a następnie przetwórstwo. O ile ta pierwsza część, m.in. COS-y, jest na dobrym poziomie technologicznym, to przetwórstwo (w tym walcowanie) wypada zdecydowanie gorzej — twierdzi Zbigniew Siwka.

Niewykorzystane kadry

— Polskie hutnictwo musi mieć także na uwadze dobrą organizację rozwoju technologii — uważa Jacek Róg.

Podkreśla on, że w wielu uczelniach w kraju szkoli się specjalistów, którzy później, nie mogąc realizować swoich projektów w kraju, decydują się na współpracę z zagranicznymi firmami badawczo-rozwojowymi. Ta sytuacja może się zmienić, jeśli uda się rozwinąć działalność powstałego pod koniec 2003 r. Hutniczego Centrum Badawczego. Jego założyciele wychodzą z założenia, że bezcelowe jest importowanie drogiej myśli technicznej, jeżeli wiele problemów technicznych można rozwiązać w oszczędniejszy i wygodniejszy sposób — za pomocą koncepcji opracowanych przez krajowych naukowców, współpracujących z HCB.