Rok zaczął się od trzęsienia ziemi. Obniżka ratingu Polski i nadanie mu negatywnej perspektywy przez S&P wywołało wiele kontrowersji i krytyki nie tylko ze strony rządu, ale również ekspertów. Później już przy każdej ocenie wiarygodności kredytowej drżeliśmy, czy nie powtórzy się fatalny scenariusz ze stycznia. PiS zobaczyło po raz pierwszy, że za polityczną awanturę można zapłacić rachunek w gospodarce.

Nowa ekipa polityczna wygrała z hasłem dobrej zmiany na sztandarach. W gospodarce jednak obietnica pozostaje na razie bez pokrycia. Słowem, które najczęściej padało w ostatnich dwunastu miesiącach w rozmowach o gospodarce, były inwestycje. Niestety za każdym razem w kontekście wielkiego zawodu, jakim był pogłębiający się z kwartału na kwartał spadek. Słaba aktywność inwestycyjna rządu, władz lokalnych i biznesu pociągnęły w dół gospodarkę. Tego obrazu nie rozjaśniają plany budowy kolejnych fabryk czy uruchamiania nowych linii produkcyjnych, które w asyście wicepremiera Mateusza Morawieckiego ogłaszały wielkie zagraniczne koncerny.
Konsumpcja wzięła na siebie ciężar utrzymywania wzrostu. To portfelowi Kowalskiego zawdzięczamy, że spowolnienie nie było głębsze, a nastroje wśród przedsiębiorców jeszcze bardziej minorowe. Sporo w budżetach rodzin z dziećmi poprawił program 500+. Chociaż jego niewielki wpływ na apetyty konsumpcyjne jest sporym zaskoczeniem, a to, czy pomoże demografii, wielką niewiadomą, to zasługa w ograniczaniu poziomu ubóstwa wśród dzieci olbrzymia i niezaprzeczalna.
Ubiegły rok to także sporo zamieszania wokół polskiej gospodarki, które nie pozostało bez wpływu na inwestorów i rodzimych przedsiębiorców. Decyzja Brytyjczyków o rozwodzie z Unią Europejską, wygrana Donalda Trumpa w USA obok powracających problemów chińskiej gospodarki i wciąż tlącego się w strefie euro kryzysu bankowego niejednemu kazały się dwa razy zastanowić, gdzie są bezpieczne przystanie, w których warto ulokować kapitał.
Gdy rok temu poprosiliśmy analityków, żeby spróbowali przewidzieć, co będzie się działo w gospodarce w 2016 r., dominował umiarkowany optymizm. PKB miał rosnąć w solidnym 3,5-procentowym tempie przy większych o prawie 6 proc. rok do roku nakładach inwestycyjnych. Już wiemy, że ten scenariusz się nie ziścił. Inwestycje zanotowały najgłębszy spadek od wielu lat, a gospodarka najprawdopodobniej rozwijała się poniżej 3 proc. — najwolniej od trzech lat. Brak unijnego finansowania i niepewność, co biznesowi zgotują politycy w kraju i za granicą, wystarczyły do ochłodzenia koniunktury.
Tradycyjnie już znów zebraliśmy dla czytelników „PB” prognozy od 16 uznanych zespołów analitycznych.
Tym razem z prośbą o odpowiedź na pytanie: co nas czeka w 2017 r. Gorzej nie będzie, ale o nadmiernym optymizmie można zapomnieć. Portfel Kowalskiego wciąż będzie napędzał konsumpcję. Rosnące płace, hojny socjal i brak widma bezrobocia powinny skłaniać do wydawania. Dobra wiadomość to, że znów powinien pracować inwestycyjny motor gospodarki. Tym bardziej że paliwo, jakim są miliardy z Brukseli, płynie szerokim strumieniem. Eksporterzy zaś nie powinni narzekać na warunki do prowadzenia biznesu — kurs walutowy będzie im nadal sprzyjał.
Konsumpcję zastąpią inwestycje
KATARZYNA RZENTARZEWSKA, analityk Erste Banku
W 2016 r. rozczarowała dynamika wzrostu gospodarczego. Kluczem do szybszego wzrostu w przyszłym roku będzie odbicie inwestycji. Jeszcze w pierwszych sześciu miesiącach 2017 r. konsumpcja prywatna pozostanie głównym motorem napędowym wzrostu, ale już od drugiego kwartału efekt programu 500+ będzie stopniowo wygasał. Pomimo dobrej sytuacji na rynku pracy wyższa inflacja przełoży się na nieco wolniejszy wzrost realnych wynagrodzeń, dlatego nie oczekujemy wyraźniejszego przyspieszenia dynamiki wzrostu konsumpcji. W drugiej połowie roku inwestycje powinny natomiast nabrać tempa i wzrost gospodarczy powinien znaleźć się na ponad 3-procentowym poziomie w ujęciu rocznym.
Inflacja powróci
TOMASZ KACZOR, główny ekonomista BGK
Według wstępnych szacunków, inflacja w grudniu wyniosła 0,8 proc. r/r. Kluczowe jest, czy na jej wzroście zaważyła także rosnąca inflacja bazowa, co wskazywałoby na coraz większą rolę popytu i byłoby powodem do niepokoju dla RPP. Niezależnie od przyczyn — definitywnie pożegnaliśmy deflację. Szacujemy, że już w pierwszym kwartale inflacja przekroczy dolną granicę pasma odchyleń od celu NBP (1,5 proc.) i będzie dalej wzrastała. Wygląda na to, że RPP znacznie szybciej, niż jeszcze niedawno sądzono, będzie musiała zająć się problemem inflacji. Rynkowe spekulacje o podwyżkach stóp rozpoczną się już w drugim półroczu, choć ewentualna pierwsza podwyżka nie nastąpi wcześniej niż pod koniec roku.
Koszt pieniądza bez zmian
MARTA PETKA-ZAGAJEWSKA, główny ekonomista Raiffeisen Polbanku
RPP spodziewa się, że czwarty kwartał przyniósł dalsze spowolnienie, a odbicie tempa wzrostu będzie najprawdopodobniej widoczne dopiero w drugim kwartale 2017 r. Spowodują go wzmocnienie popytu konsumpcyjnego oraz większa absorpcja funduszy unijnych. Deflacja powoli zanika, a wskaźnik cen powinien utrzymać się w kolejnych kwartałach w trendzie wzrostowym. W ocenie Adama Glapińskiego, prezesa NBP, dane nie dają na razie przestrzeni do podwyżek stóp. Co więcej, można wnioskować, że taka sytuacja utrzyma się przez cały rok. Niższe, niż zakładano, przełożenie polityki fiskalnej na wzrost tempa popytu konsumpcyjnego, który wspierałby wzrost gospodarczy, spowoduje, że w 2017 r. nie zapadną decyzje o podwyżce stóp procentowych.
Deficyt siły roboczej
MONIKA KURTEK, główny ekonomista Banku Pocztowego
Brak rąk do pracy jest coraz powszechniejszym zjawiskiem. Poziom bezrobocia powoli zbliża się do tzw. poziomu bezrobocia naturalnego, czyli takiego, który występuje w każdej rozwijającej się gospodarce. Obniżka wieku emerytalnego od października — jeśli nie uda się przekonać tych, którzy nabędą prawo do przejścia na emeryturę, aby z niego jeszcze nie korzystali — będzie pogłębiać problem braku rąk do pracy. W takiej sytuacji Polska będzie musiała w coraz większym stopniu zapełniać powstającą na rynku pracy lukę imigrantami, co już się dzieje. W grudniu 2016 r. stopa bezrobocia wyniosła co najwyżej 8,4 proc., to najniższy poziom na koniec roku od 1991 r. W 2017 r. bezrobocie będzie dalej się zmniejszać, a stopa bezrobocia w grudniu może spaść do ok. 7 proc.
Presja płacowa będzie ograniczona
JAKUB BOROWSKI, główny ekonomista Credit Agricole
Wzrost inflacji i trudności w znalezieniu wykwalifikowanych pracowników spowodują wzrost presji płacowej do 2018 r. Będą ją jednak ograniczać: możliwość zwiększenia wymiaru godzinowego pracy dla pracowników dotychczas zatrudnionych na część etatu, niski stopień uzwiązkowienia w sektorze prywatnym, gotowość pracodawców do przeniesienia produkcji za granicę, napływ imigrantów, szczególnie z Ukrainy, oraz powrót Polaków z emigracji. W efekcie oczekujemy umiarkowanego zwiększenia nominalnego tempa wzrostu płac z 4,0 proc. w ubiegłym roku do 4,5 proc. w 2017 r. i 4,8 proc. w 2018 r.
Inwestycje wstaną z kolan
PIOTR KALISZ, główny ekonomista Citi Handlowego
Są podstawy, aby oczekiwać stopniowego ożywienia aktywności inwestycyjnej. Inwestycje kolejowe w 2016 r. spadły o ponad 40 proc., ale szacunki PKP sugerują, że można spodziewać się ich wzrostu o ponad 40 proc. w 2017 r. i o 75 proc. w 2018 r. W inwestycjach drogowych znaczna liczba przetargów ma zostać rozstrzygnięta w pierwszych miesiącach roku, dlatego początkowo przełożenie przetargów na wydatki może być ograniczone, ale pod koniec 2017 r. i w 2018 r. inwestycje zaczną rosnąć, również współfinansowane przez UE. Większa liczba podpisanych umów sugeruje, że w pierwszej połowie roku można spodziewać się przynajmniej umiarkowanej poprawy dynamiki inwestycji. Ożywienia aktywności można doszukiwać się w inwestycjach firm zagranicznych.
Wielkiego wydawania nie będzie
MACIEJ RELUGA, główny ekonomista BZ WBK
Program 500+ został wprowadzony w kwietniu. Oczekiwano, że przełoży się na wyższe wydatki konsumpcyjne — spodziewaliśmy się, że wzrost konsumpcji może osiągnąć 5 proc. r/r. Tymczasem dotychczas wpływ był raczej słaby. Przy założeniu opóźnionego efektu programu i możliwego wzrostu konsumpcji w związku ze świętami szacujemy, że stosunek wydatków do wypłat wyniesie 25 proc. w 2016 r. i 30 proc. w 2017 r., co doda 0,4 i 0,3 pkt. proc. do wzrostu konsumpcji. Przyspieszenie nominalnego wzrostu płac w 2017 r. zostanie skonsumowane przez wyższą inflację, a świadczenia wzrosną nieznacznie ze względu na niską indeksację, więc łączny wzrost realnych dochodów będzie niższy niż w 2016 r., co sugeruje, że nie ma wiele miejsca na przyspieszenie konsumpcji.
Złoty wiele nie zyska
KONRAD BIAŁAS, główny ekonomista TMS Brokers
Początek roku będzie trudny dla złotego. Rynki wschodzące są pod presją, gdyż wygrana Donalda Trumpa budzi obawy o protekcjonizm, a skok rentowności obligacji USA kończy się wysysaniem kapitału. Dodatkowo rosnące ryzyko polityczne w Europie będzie rykoszetem uderzać w waluty Europy Środkowej i Wschodniej. Ryzyka powinny osłabnąć do końca pierwszego półrocza, umocni się natomiast pozytywny wpływ przyspieszenia wzrostu głównych gospodarek w połączeniu z odbiciem inwestycji. Trendy na świecie przyspieszą powrót inflacji do celu NBP, przynosząc pierwszą podwyżkę stóp procentowych w Polsce w czwartym kwartale. Otworzy to drogę do aprecjacji złotego. Będzie jednak powolna w związku z premią za ryzyko polityczne i ryzykiem obniżki ratingów. Kurs EUR/PLN przewidujemy w okolicach 4,40 w pierwszej części roku, potem zacznie on spadać do 4,30.