W sierpniu 2009 r. Getin Bank (GB) zawiadomił prokuraturę nie tylko o przestępstwie, ale też o tym, że Mariusz U. pozbywa się majątku (m.in. sprzedał szwagrowi udziały w innej firmie, także zajmującej się handlem stalą). To dlatego bank wniósł o zabezpieczenie roszczeń o naprawienie szkody przez zajęcie majątku szefa Marstalu i rozważenie jego aresztowania. Prokuratura pozostała głucha na tę prośbę nawet w grudniu 2010 r., kiedy Mariusz U. stał się podejrzanym. Za wystarczające uznała 50 tys. zł poręczenia i zakaz opuszczania kraju. Jak można przeczytać w uzasadnieniu — U. przecież stawił się na kierowane pod jego adresem wezwanie, częściowo przyznał do popełnienia zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia. W lutym 2011 r. Getin ponowił wniosek o zabezpieczenie majątkowe, bo szkoda była wysoka. „(…) dotychczasowa postawa podejrzanego wskazuje, że nie zamierza on dobrowolnie naprawić szkody” i „podejmuje kroki mające na celu wyzbycie się majątku poprzez jego sprzedaż osobom bliskim” — napisał bank. Dopiero po tym, 10 marca 2011 r. prokurator wydał postanowienie „o zabezpieczenie na mieniu Mariusza U. roszczenia o naprawienie szkody, wyrządzonej w mieniu w wysokości 8,62 mln zł”. I obciążył hipotekami przymusowymi nieruchomości należące do szefa Marstalu. Tyle że wtedy księgi wieczyste pełne już były hipotek wpisanych przez innych wierzycieli Mariusza U. A co się stało z jego majątkiem? Odpowiedź można znaleźć w aktach kończącego się śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową Kraków Nowa Huta. Mariusz U. jest podejrzany o to, że w związku z grożącą niewypłacalnością udaremniał zaspokojenie wierzycieli (m.in. Getinu) poprzez zbywanie składników majątkowych, w tym darowiznę jednej z nieruchomości na rzecz osoby trzeciej.
Wierzyciele z ręką w nocniku
Dzięki żółwiemu tempu pracy będzińskich śledczych Mariusz U. mógł uciec z majątkiem. I uciekł.