WIG w końcu przerwał złą passę

Marek MuszyńskiMarek Muszyński
opublikowano: 2024-01-08 17:17

Indeks spadał przez pierwszy tydzień roku, ale byki w końcu przeszły do kontrofensywy.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • dlaczego trwająca od początku roku fala spadków nie kończy hossy,
  • jakie spółki rosną wbrew nastrojom rynkowym,
  • dlaczego w Polsce spadek rynku jest silniejszy niż na Zachodzie,
  • jak będzie wyglądała końcówka hossy.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Od początku roku WIG stracił 2,8 proc., schodząc ze szczytu z 28 grudnia na poziomie 79,5 tys. pkt do około 76 tys. pkt. To dopiero drugi raz, kiedy indeks zaliczył spadek przez cztery sesje otwierające rok - poprzednio zdarzyło się tak w fatalnym dla giełd 2008 r. W poniedziałek, 8 stycznia, w notowaniach pojawił się w końcu kolor zielony.

Źródło problemów

W pierwszym tygodniu roku najmocniej ucierpiały notowania największych spółek – WIG20 stracił ponad 3 proc., a w dół ciągnęło go przede wszystkim Allegro, którego kurs osunął się o ponad 11 proc. Wiązać należy to z wygasającym lock-upem na akcjach spółki – od ostatniej sprzedaży akcji przez wiodących akcjonariuszy minęło 90 dni. W 2023 r. fundusze dwukrotnie - w czerwcu i październiku - zdecydowały się na ABB, czyli przyspieszoną budowę księgi popytu na akcje i ich sprzedaż. Tymczasem nawet po ostatnich spadkach akcje giganta e-commerce są wyceniane wyżej niż w ostatniej transakcji, co podnosi prawdopodobieństwo kolejnej sprzedaży.

- Sytuacja jest analogiczna do tej z czerwca ubiegłego roku, choć trwało to krócej. Wtedy wall crossing [uprzedzenie wybranych dużych inwestorów o transakcji z zachowaniem poufności - red.] był mocno widoczny w godzinach popołudniowych i trwało to 1,5 godziny. Rzadko indeks dużych spółek zmienia się więcej niż o 0,5 proc. w tak krótkim odstępie czasu, a wtedy było to 1,5 proc. To pokazuje, że takie transakcje mają bardzo duży wpływ na rynek – mówi Paweł Sugalski.

Jego zdaniem obecnie podaż akcji mogły zwiększyć oczekiwania funduszy inwestycyjnych na zbliżającą się transakcję.

- Zarządzający pamiętają, że coś takiego się wydarzyło i miało wpływ na rynek, więc mogli zadziałać wyprzedzająco. Lock-up wygasł 8 stycznia. Po tak wyraźnym spadku Allegro i odreagowaniu rynku po długim okresie wzrostu, choć cały czas jesteśmy w hossie, rynek mógł to rozegrać wcześniej, choć wcale ABB nie musi się wydarzyć w najbliższych dniach – mówi Paweł Sugalski.

Spadki przekraczające 7 proc. stały się także udziałem KGHM, Pepco oraz LPP. Na plusie w indeksie blue chipów były tylko akcje Orange Polska. Spółka telekomunikacyjna jeszcze w październiku informowała, że zeszłoroczny poziom dywidendy jest absolutnym minimum do kolejnej wypłaty, a decyzja w tej sprawie ma zapaść w lutym.

Mniejsze w lepszej formie

Głębokie spadki ominęły średnie spółki – mWIG40 od początku roku stracił tylko 1 proc. W tym czasie ośmiu spółkom udało się wypracować dodatnią stopę zwrotu, a najlepiej pod tym względem wypadła Develia, której akcje zyskały na wartości 6,7 proc. To nie jedyny deweloper w indeksie, którego akcje drożały, bo ponad 2 proc. zyskał także Dom Development – to efekt zapowiedzi programu dopłat do kredytów Mieszkanie na start, który będzie kontynuacją programu Bezpieczny Kredyt 2 proc.

Symboliczne zmiany dotyczyły sWIG80. Jeszcze 2 stycznia osiągnął on rekord wszech czasów na poziomie 23,1 tys. pkt., a kilka dni później znalazł był tylko 200 pkt niżej. Dlatego wiele spółek jest na sporym plusie w tym roku, a sześć z nich ma już na koncie wzrost ponad 10 proc. Najsilniej, bo niemal o 18 proc. zdrożały akcje Scope Fluidics, które na początku roku poinformowało, że otrzymało patent w USA na chip mikroprzepływowy z projektu BacterOmic. Da to spółce wyłączność na komercyjne wykorzystanie w USA kart pomiarowych służących m.in. do identyfikacji drobnoustrojów oraz badania ich wrażliwości na środki przeciwdrobnoustrojowe. Silne wzrosty odnotowały też Datawalk, Mabion, Torpol, Lubawa czy Mercator Medical.

Czas na refleksję

Słabsze wyniki giełdy korelowały z zachowaniem złotego. Po fali umocnienia kurs dolara pod koniec grudnia zszedł poniżej 3,90 zł, aby po pierwszym tygodniu stycznia znaleźć się w okolicach 3,96 zł. Najniższy kurs EUR/PLN odnotowano w połowie grudnia (poniżej 4,30 zł). Obecnie jest to około 4,36 zł.

- Na rynku widać dynamiczne ruchy, nawet w poniedziałek handel była szarpany, a w piątek indeksy poruszały się od bandy do bandy bez istotnych informacji. Widać, że jest nerwowo, możliwe, że w dużej mierze źródłem jest handel algorytmiczny, co wiąże się ze śledzenie poziomów technicznych. Ruchy wydają się duże, ale patrząc na wzrost powyborczy, gdy polski rynek zrobił ogromny krok naprzód w dość krótkim czasie, można powiedzieć, że to zdrowa korekta. Widać też, że jest spokojniej po południu, gdy inwestorzy zagraniczni, głównie z USA, kupują na GPW, a poranki są bardziej nerwowe – reacjonuje Paweł Sugalski.

Jego zdaniem na notowaniach giełdowych zaciążyć mogły też pierwsze przeszkody dla nowego rządu w postaci weta prezydenta do ustawy okołobudżetowej.

– Inwestorzy zagraniczni przekonali się, że nie wszystko może iść gładko na linii prezydent – Sejm. Ale wydaje mi się, że to za duży ruch, aby wytłumaczyć go jedną przyczyną – mówi Paweł Sugalski.

Doniesienia prasowe, że nowym prezesem Orlenu miałaby zostać Elżbieta Bieńkowska, czyli czynny polityk, a nie ekspert lub menedżer, też mogły uderzać w wiarygodność rządu.

- Temat Elżbiety Bieńkowskiej w Orlenie wygląda jak wypuszczenia balony próbnego, ale dla osób z rynku to żadne zaskoczenie, że politycy mogą trafiać do zarządów spółek. Nawet jeśli ktoś liczy na ekspertów w spółkach, to jednak zdaje sobie sprawę, że będą to osoby związane z określonym obozem politycznym, ale ma nadzieję, że będą to osoby merytoryczne – mówi Paweł Sugalski.

Zarządzający zakłada, że ostatnie spadki to korekta w hossie, która przyniesie dodatnie stopy zwrotu w tym roku, choć nie tak duże, jak w 2023 r.

- Jeżeli za granicą nic nie wybuchnie, to powinniśmy kontynuować ruch w górę, ale bardziej spokojnie. Globalnie statystyka nam pomaga, gdyż jesteśmy w roku wyborczym w USA, a wtedy zwykle rynek jest zazwyczaj mocniejszy – mówi Paweł Sugalski.

Sygnałem końca hossy mogą być jego zdaniem kolejne debiuty giełdowe dużych prywatnych spółek, których właściciele mogą wykorzystać dobrą koniunkturę do spieniężenia części posiadanych pakietów. Tak może zrobić m.in. fundusz CVC Partners, właściciel Żabki, który zainwestował w firmę w 2017 r. Po takim czasie powinien szukać okazji do wyjścia z inwestycji.

- Dopóki Żabka nie robi IPO, to jest za wcześnie, aby mówić o końcu hossy. Murapol dopiero wszedł na giełdę, a inni mogą pójść za tym przykładem. Kapitał płynie do małych i średnich firm, chociaż bardziej do tych drugich, a moment w cyklu inwestycyjnym wydaje się dobry. Banki inwestycyjne wyszukują prywatne spółki, które mogą wejść na rynek, bo łatwiej będzie ich do tego przekonać przy wyższych wycenach. Może wrócić temat IPO Dr Ireny Eris – powroty nie są łatwe, ale z drugiej strony pokazują, że spółka nie musiała sprzedawać akcji za wszelką cenę – mówi Paweł Sugalski.