WIG20 potrzebuje nowego impulsu

Adam Torchała
opublikowano: 2021-01-18 20:09

Flagowy indeks GPW czeka na impuls pozwalający podtrzymać trend. Ale aby to się mogło ziścić, potrzeba mocnej grupy spółek, która wzrost napędzi. O to może być jednak trudno

Z tego artykułu dowiesz się:

  • które spółki i branże ciągnęły do niedawna indeks w górę,
  • które mogą próbować stać się liderem WIG20,
  • co może być najmocniejszym wsparciem dla notowań indeksu.

Notowania WIG20 w ostatnich miesiącach można podzielić na bardzo wyraźne fazy. Po krachu na przełomie lutego i marca lepiej radziły sobie spółki, których biznesy traktowano jako odporne, bądź nawet korzystające na lockdownie. Słabości poobijanych całą sytuacją banków, detalistów z galerii handlowych, czy spółek energetycznych przeciwstawiała się wiara w Dino, CD Projekt i spokój telekomów. Gdy na przełomie października i listopada coraz większych kształtów nabierała perspektywa szczepień, role się odwróciły.

Potwierdzają to statystyki. Biorąc pod uwagę stopę zwrotu od początku listopada do 8 stycznia najsłabszym wynikiem w WIG20 legitymują się CD Projekt (-28,5 proc.), Allegro (+0,2 proc.), Asseco (+5,3 proc.), Orange (+10,4 proc.), Cyfrowy Polsat (+23,3 proc.) oraz Dino (+28,7 proc.). W skrócie: giełdowy zestaw antylockdownowy. Owszem, spółki te rosły (poza CD Projektem, który miał wewnętrzne problemy), jednak wyraźnie słabiej niż reszta indeksu. WIG20 powyżej 2000 pkt. wprowadzony został przez KGHM oraz spółki wyraźnie podczas lockdownu przecenione – odzieżowe, banki i pozostali państwowi czempioni. Najlepsze w omawianym okresie akcje CCC o 122 proc., wzrost z przedziału 70-80 proc. zanotowały papiery KGHM-u, JSW, Tauronu, PKO i Santandera, ponad 60 proc. zyskały też notowania Orlenu, Aliora i Pekao.

Zacieranie się granicy

W drugim tygodniu 2021 r. wszystko zaczęło się jednak psuć. Wyraźnie rosnący do tej pory WIG20 zanotował serię czterech spadkowych sesji z rzędu. Wyraźnie w tym okresie rosły tylko akcje JSW, CD Projektu i PGNiG, reszta znalazła się pod kreską - na czele z Dino, Orange oraz peletonem banków. Odwrót od akcji polskich blue chipów był zatem dość szeroki, dodatkowo wyraźna granica między spółkami tworzona przez postrzeganie ich z punktu widzenia lockdownu nieco się zatarła.

Owo zacieranie się wspomnianego podziału powinno zresztą postępować. Po pierwsze trwający program szczepień daje nadzieję, że obecnie trwający lockdown być może potrwa np. do kwietnia, ale będzie ostatnim w tak ostrej formie. Po drugie spływające raporty za kolejne kwartały sprawiają, że inwestorzy nie muszą się kierować już tylko zasadą „pokaż mi branżę, to powiem ci, czy to dobre akcje na pandemię”, ale zasadą „pokaż mi liczby, które udowadniają, jak dana spółka sobie radzi w nowej rzeczywistości”.

Z tego punktu widzenia myślenie „przeważaj spółki odporne na lockdown, kosztem narażonych”, bądź na odwrót wydaje się już przeszłością. Oczywiście czekają nas jeszcze lockdownowe wyniki za IV kwartał, ale sporo obaw z tym związanych już wyceniono. Coraz ważniejsze z punktu widzenia spółek i ich notowań staje się z kolei to, jaką rzeczywistość zastaną po lockdownie, nawet bowiem jeżeli wrócimy do normalności, to będzie to nowa normalność.

Banki przekażą pałeczkę

Ową nową normalność najlepiej widać po bankach, które z uwagi na udział w indeksie WIG20 (obecnie to 22 proc., a licząc z mocno zaangażowanym w sektor PZU 30 proc.) mają duży wpływ na jego notowania. Jesienny rajd banków to głównie efekt odbicia, sektor ten bowiem jako jeden z niewielu nie tylko nie odrobił strat z pierwszego koronawirusowego krachu, ale nawet pogłębił później spadki. Ruch w górę rozpoczęty w listopadzie pozwolił odrobić połowę, WIG-Banki nadal jednak notowany jest 24 proc. poniżej poziomów sprzed krachu.

To teoretycznie daje bankom jeszcze pole do wzrostu, jednak ich problemy nie znikną wraz z lockdownem. Nie chodzi tylko o te pozacovidowe (głównie sprawa kredytów frankowych), ale przede wszystkim o środowisko niskich stóp procentowych i kłopoty firm, które ciągnąć się mogą także po otwarciu gospodarki (zmiana otoczenia, przyzwyczajeń, powrót kosztów). Dodatkowo inwestorzy wciąż nie mogą liczyć na dywidendy. WIG-Banki zadyszkę łapał już w grudniu, ale na początku stycznia dostał jeszcze pozytywny impuls związany z przejęciem Idea Banku przez Pekao.

Ciężko zatem oczekiwać, by banki pociągnęły indeks WIG20 dalej w tak wyraźnym stopniu, jak robiły to np. w listopadzie, czy na początku stycznia. Ewentualną nadzieją na kolejny impuls mogą być wyniki za IV kwartał, zeszłoroczna baza była bowiem już mocno obciążona frankami i małym TSUE, przez co porównania rok do roku mogą wyglądać dużo lepiej niż w pierwszych trzech kwartałach roku.

Generał na urlopie

Najintensywniejszy okres wzrostu ma już za sobą także najprawdopodobniej KGHM, czyli obecnie najcięższy podmiot w WIG20 (12,9 proc. udziału w indeksie). Spółka zwiększyła swoją wartość czterokrotnie od covidowego dołka, w czym mocno pomagały dobre nastroje na rynku miedzi. Dla tego surowca okres tuż po Nowym Roku rzadko bywa jednak udany (m.in. w związku z układem kalendarza – święta w Chinach). Sama spółka o co najmniej 20 proc. przebija już wyceny polskich biur maklerskich i ma przed sobą poważne wyzwanie – udowodnienie raportem za IV kwartał, że mocno pobudzone oczekiwania inwestorów uda się zaspokoić. „Generał hossy” – jak nazywany bywa KGHM – może zatem chwilowo się urlopować.

Nieco łatwiej może mieć sektor paliwowy na czele z posiadającym 8,2 proc. udziału w indeksie Orlenem. Na przykład Michał Kozak z DM Trigon wskazuje, że spółki zdyskontowały już negatywne perspektywy dla segmentu rafineryjnego, a Łukasz Prokopiuk z DM BOŚ zwraca uwagę, że w krótkim terminie notowania branży może wspierać proces wychodzenia z lockdownu. Nad sektorem wisi jednak duże ryzyko polityczne, szczególnie nad Orlenem, który angażowany jest w przejmowanie innych spółek (niekoniecznie związanych ze swoim profilem) nawet kosztem dywidendy.

Podobnie jest ze spółkami energetycznymi, gdzie transformacja sektora tworzy z jednej strony ryzyko polityczne (uległość wobec górników, brak szczegółów transformacji) z drugiej nadzieje i temat dla inwestorów (wydzielenie aktywów węglowych). PGE i Tauron liderami hossy w WIG20 jednak w obecnych warunkach nie będą, ich udział to bowiem ledwie 4 proc. Nawet mocne zwyżki będą miały niewielkie przełożenie na indeks.

Nadchodzi chudszy okres?

Z grona spółek o największym udziale w indeksie pozostaje duet Allegro (11,1 proc.) i CD Projekt (7,9 proc.). Z jednej strony spółki te mogą wydawać się nie najlepszym wyborem na okres wychodzenia z lockdownu (traktowano je raczej jako odporne na lockdown), a ich wyceny są nadal wysokie, z drugiej pozytywny trend na rynku e-commerce powinien się utrzymać, a CD Projekt jest po ogromnej przecenie. Jeżeli spółka dobrze poprowadzi proces „naprawiania Cyberpunka” może znów wrócić do łask. To tutaj kryje się potencjalna szansa na najbardziej wyrazisty ruch. Konieczne jest jednak, by pojawił się sprzyjający wiatr.

Kilku potencjalnych kandydatów na liderów wzrostu zatem jest, o utrzymanie takiej dynamiki WIG20 jak przez ostatnie 2,5 miesiąca może być jednak ciężko. Warto dodać, że indeks 11 stycznia notowany był na poziomie 2100 pkt., a więc powyżej poziomów z krachu. Mowa zatem już nie o odrabianiu koronawirusowych strat, a budowaniu dalszego podejścia. Dodatkowo po świetnym listopadzie (+20,7 proc.) już bardzo udany grudzień (+8,4 proc.) wyrywał się nieco historycznym schematom (zazwyczaj po tak mocnym miesięcznym wzroście następowała korekta). A przecież jeszcze styczeń WIG20 rozpoczął od wzrostów. To rodzi duże pole do korekty, której przedsmak mieliśmy na sesji 15 stycznia, kiedy indeks spadł o 2,3 proc..

Wydaje się, że trend wzrostowy - poza mocnym nowym impulsem np. w bankach, czy np. nagłym powrotem wiary w CD Projekt – pomóc mogą mogą przede wszystkim nastroje zagranicznych inwestorów. Jeżeli wciąż będziemy obserwowali pozytywne nastawienie do akcji – a teoretycznie wychodzenie z lockdownu takie nastroje podpowiada – także polskie papiery otrzymają wsparcie. Przy obecnym układzie, bez nowego impulsu w gronie największych spółek, ciężko mu będzie jednak w najbliższym czasie rywalizować na stopy zwrotu z innymi globalnymi indeksami. Ten miecz zresztą jest obusieczny, pogorszenie zagranicznych nastrojów może tylko pogłębić obecny problem bezkrólewia w WIG20.