Wipasz: rolnicy muszą być gotowi na Ukrainę w Unii

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2023-04-26 20:00

To nie napływ zboża od sąsiada wywołuje wahania cen. Tak zachowuje się wolny rynek, kiedy trwa wojna, i trzeba się z tym pogodzić – uważa Józef Wiśniewski, prezes i właściciel Wipaszu. Namawia rolników do patrzenia w przyszłość.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego Józef Wiśniewski wątpi w to, czy w Polsce jest wciąż wolny rynek
  • ile ukraińskiej pszenicy sprowadził Wipasz z Ukrainy i ile za nią zapłacił
  • jakie problemy czekają polskich rolników, gdy Ukraina wstąpi do UE
  • i jak zdaniem szefa Wipaszu można sobie z nimi poradzić.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Józef Wiśniewski, szef i właściciel Wipaszu - jednego z największych polskich producentów pasz oraz mięsa z kurczaka - przyglądając się od kilku tygodni tzw. aferze zbożowej (patrz ramka), ma wątpliwości, czy w Polsce mamy wciąż gospodarkę wolnorynkową, czy znowu socjalistyczną.

- Problemem nie jest wcale ukraińskie zboże, tylko wojna, która wywołała strach i duże spekulacje na rynkach – uważa przedsiębiorca.

Cenna reputacja:
Cenna reputacja:
  • Nasze 10 tys. ton wobec 700 tys. ton zbóż, które co roku sprowadza się do Polski, to kropla w morzu, a wyrządza nam olbrzymią szkodę wizerunkową mówi Józef Wiśniewski, założyciel i prezes Wipaszu.
  • Marek Wiśniewski

    Przyznaje w rozmowie z PB, że jego firma od lat, choć sporadycznie, sprowadza z Ukrainy niewielkie ilości zboża.

    Przepłacone zakupy

    - Stanowią one przeciętnie około 3 proc. wszystkich komponentów, jakie kupujemy co roku. Ostatni raz ukraińską pszenicę kupiliśmy w sierpniu zeszłego roku. Było to 10 tys. ton ziarna. Zrobiliśmy to, bo w tym okresie polscy rolnicy niechętnie sprzedawali zboże, uznając, że jego cena jest za niska w stosunku do kosztów produkcji. Transport dotarł do nas z kilkumiesięcznym opóźnieniem, dopiero w tym roku – mówi menedżer.

    W tym samym czasie Wipasz kupił od polskich rolników np. 400 tys. ton kukurydzy z ostatnich żniw. Zapłacił za nią znacznie więcej, niż wynosi obecna cena rynkowa, co oznacza, że przepłacił 50-60 mln zł.

    - Cierpimy z tego powodu, ale nie żalimy się, bo tak właśnie działa wolny rynek i, operując na nim, nie można przeciwko temu protestować – mówi Józef Wiśniewski.

    Zwraca też uwagę na fakt, że Polska od lat ma dużą nadwyżkę pszenicy i rolnicy, planując uprawę, muszą o tym pamiętać. Konieczne jest stosowanie płodozmianu adekwatnie do bieżącego zapotrzebowania rynku i potencjału ziemi. Ten problem będzie jeszcze poważniejszy, gdy po wojnie Ukraina stanie się najpierw krajem stowarzyszonym, a następnie członkiem Unii Europejskiej.

    - Jestem przekonany, że stanie się to bardzo szybko. To zaś będzie oznaczać, że uprawiający czarnoziem ukraiński plantator będzie miał swobodny dostęp do wspólnotowego rynku na takich samych prawach jak polski rolnik. Musimy więc czym prędzej przygotować naszą produkcję rolną i hodowlę na ten moment, bo w biznesie liczy się ten, kto wyprodukuje lepiej i taniej – przestrzega Józef Wiśniewski.

    Koniec z zaściankiem

    Na czym miałoby polegać to przygotowanie? Prezes Wipaszu ma bardzo konkretne recepty. Tłumaczy na przykład, że na północy Polski nie można siać kukurydzy z FAO 260 (odmiany średniopóźne), tylko 180 (odmiany bardzo wczesne), bo pierwsza daje co prawda wyższy plon, ale ze względu na zbyt małą ilość słońca w tamtym regionie nie osiąga dojrzałości. Namawia też rolników do uprawy bobiku, grochu i soi, zamiast pszenicy i rzepaku.

    - Wiem o czym mówię, bo znam wieś od ponad 30 lat i jest mi ona bardzo bliska. Wiem, jak należy siać, by zebrać wysoki i jakościowy plon. Zbudowałem nowoczesną infrastrukturą do magazynowania kukurydzy, ale także stworzyłem przy Wipaszu Instytut Polskiego Kurczaka, który współpracuje z PAN oraz Collegium Medicum UWM. Wiem też, na czym polega nowoczesne podejście do hodowli, jak dążyć do neutralności środowiskowej, jak dbać o dobrostan zwierząt, jaką rolę pełni białko zwierzęce w funkcjonowaniu człowieka i jak wpływa na jego zdrowie – tłumaczy Józef Wiśniewski.

    Przedsiębiorca jest przekonany, że polskie rolnictwo i hodowla nie mogą pozostać zaściankowe, bo na dłuższą metę obronią się tylko wtedy, gdy będą się cały czas rozwijać.

    - Sukces gospodarczy Polski polegał na tym, że politycy zajmowali się polityką, a przedsiębiorcy gospodarką - i niech tak zostanie. Gdy każdy będzie wybitnym specjalistą w swojej dziedzinie, Polska będzie bogata – podsumowuje prezes Wipaszu.

    Afera zbożowa i Wipasz

    Od kilku tygodni najgorętszym polityczno-ekonomicznym tematem jest w Polsce tzw. afera zbożowa, czyli sprawa niekontrolowanego napływu wielkiej ilości ziarna z Ukrainy. Miało przejechać przez nasz kraj tranzytem, by trafić do Afryki Północnej, ale część sprzedano na miejscu. Zdaniem polskich rolników to przyczyna niskich cen rodzimego zboża, czyniących produkcję nieopłacalną. Z drugiej strony na ukraińskim zbożu zarobiły polskie przedsiębiorstwa, wśród nich – jak napisali dziennikarze wp.pl -„firmy bliskie rządzącym”. W tym gronie znalazł się m.in. Wipasz. Na jego powiązania z PiS wskazywać miał fakt, że Marek Zagórski, były poseł tej partii, pełnił funkcję doradcy prezesa spółki, a wcześniej kilka lat zasiadał w jej radzie nadzorczej. Wynika to z oświadczenia majątkowego eksparlamentarzysty PiS. Wipasz twierdzi natomiast, że Marek Zagórski był pełnomocnikiem ds. realizacji projektów. Były poseł PiS - że jego obowiązki obejmowały wyłącznie „rozwój programu Polskiego Białka Roślinnego (bobik-groch-soja)”.

    Wipasz należy do największych polskich firm z branży agrarnej. W ostatnim, zakończonym 30 czerwca 2022 r. roku obrotowym skonsolidowane przychody spółki przekroczyły 4,45 mld zł, to o 43,7 proc. więcej niż rok wcześniej (3,1 mld zł). Zysk netto grupy przekroczył 290 mln zł i był ponadczterokrotnie wyższy niż w poprzednim roku obrachunkowym (70,26 mln zł).

    Cena i import pszenicy

    W styczniu 2022 r. tona pszenicy kosztowała około 1,1 tys. zł. Ceny zaczęły gwałtownie rosnąć zaraz po rosyjskiej agresji na Ukrainę i szczyt osiągnęły w maju, gdy za tonę trzeba było zapłacić nawet 2,3 tys. zł. Trend odwrócił się w czerwcu, jednak cena pszenicy jeszcze przez kilka miesięcy utrzymywała się na poziomie około 1,6 tys. zł za tonę. Dopiero grudzień przyniósł znaczne obniżki i cena tony ziarna spadła poniżej 1,15 tys. zł. Styczeń 2023 r. to znów odbicie i wzrost stawki w okolicę 1,4 tys. zł, po którym nastąpiło kolejne wahnięcie - do połowy marca cena znów zjechała do 1,2 tys. zł za tonę.

    Z ministerialnych danych wynika, że do września 2022 r. import pszenicy do Polski był wyraźnie mniejszy niż w poprzednich latach. Ponadprzeciętnie duży stał się dopiero w październiku, kiedy sprowadzono prawie 150 tys. ton ziarna. Na trzy ostatnie miesiące zeszłego roku przypada ponad 500 tys. ton z 700 tys. ton pszenicy zaimportowanej do kraju w drugiej połowie 2022 r. W styczniu 2023 r. sprowadzono zaś zaledwie około 30 tys. ton, choć w ostatnich latach było to zawsze ponad 50 tys. ton.