Synoptycy zapowiadają opady śniegu w drugiej połowie listopada. Wcześniej są spodziewane ujemne temperatury skutkujące oblodzeniem nawierzchni. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) oraz przedsiębiorcy utrzymujący drogi krajowe i miejskie zapewniają, że sprzętu, soli i innych akcesoriów do łagodzenia skutków ostrej zimy nie zabraknie.

W mieście i kraju
- Remondis do działań zimowych przeznaczył w tym roku ponad 130 pojazdów. To przede wszystkim pługo-solarki, które będą operować na terenie 10 województw. Najwięcej sił i środków przeznaczymy na walkę ze skutkami opadów w Warszawie, Poznaniu, Szczecinie, Bydgoszczy i Gliwicach. W magazynach czeka także ponad 30 tys. ton soli i piasku. Część została zaoszczędzona podczas ostatniej zimy, która była dość łagodna. Kolejne tysiące ton czekają w kopalni soli w Kłodawie, ale zakres zamówień na nią będzie zależał od intensywności opadów śniegu, które w Polsce mają się zacząć za około dwa tygodnie, jeśli wierzyć długoterminowym prognozom – mówi Piotr Tokarski, rzecznik prasowy grupy Remondis.
Autostrada Eksploatacja, utrzymująca ponad 250 km koncesyjnych odcinków A2 między Świeckiem a Koninem, zgromadziła 13 tys. ton soli i zapewnia, że jest w stanie sprostać srogiej zimie. Zamówiła też dodatkowe prognozy pogody, które będą uzupełniać jej odczyty z autostradowego monitoringu. GDDKiA oprócz prognoz wykorzystuje 1,1 tys. kamer oraz 550 stacji meteorologicznych, dzięki którym ma podgląd na drogi krajowe, może wykonać pomiar temperatury i wilgotności powietrza, temperatury nawierzchni oraz zbadać siłę i kierunek wiatru. Do utrzymania około 20 tys. km dróg GDDKiA ma 2,5 tys. pojazdów oraz 291 magazynów, w których zgromadzono 470 tys. ton soli, 2,3 tys. ton chlorku wapnia i 42 tys. ton tzw. materiałów uszorstniających.
Przedsiębiorcy, choć czują się dobrze przygotowani nawet na srogą zimę, podkreślają, że w tym roku mają trudniejsze zadanie.
- Przygotowanie sprzętu i materiałów to nie wszystko. Na jednym z kontraktów, na Podhalu, już mieliśmy atak zimy, ale na szczęście nie sprawił on problemów, bo jesteśmy od dawna przygotowani. Opracowujemy jednak scenariusze działania dotyczące przegrupowania pracowników i zastępowania zakażonych COVID-19 albo przebywających na kwarantannie – mówi Grzegorz Bagiński, dyrektor zarządzający grupy Saferoad.
Informuje, że w branży pojawiają się zakażenia, a znalezienie zastępstwa dla kierowców i operatorów maszyn do zimowego utrzymania jest nie lada wyzwaniem.
Firmy dzielą pracowników na grupy i opracowują grafiki pracy, ograniczające ryzyko zakażenia.
- W razie kłopotów, do których - mamy nadzieję - nie dojdzie, możliwe są takie przegrupowania, żeby nie ucierpiała żadna z realizowanych przez nas usług. Kadry jest na tyle dużo, że możliwe są przesunięcia. W Warszawie zatrudnionych jest ponad 100 kierowców, w Poznaniu prawie 50, w Gliwicach 60, w Szczecinie blisko 80, a w Bydgoszczy ponad 30 – mówi Piotr Tokarski.
Pracownicy mają np. kamizelki z numerami określającymi, w której szatni mogą się przebierać. Szatnie i samochody są często dezynfekowane, a pracownicy zostali wyposażeni w środki ochrony osobistej.
Film katastroficzny
- Jesteśmy w stanie skutecznie działać przy ograniczeniu liczebności załogi nawet o 20 proc. Dopiero sytuacja, która będzie oznaczać olbrzymie problemy w wielu innych dziedzinach życia, może skutkować tym, że odśnieżanie dróg będzie się odbywało kosztem odbioru śmieci - najpierw odpadów gabarytowych, szklanych czy papierowych, a dopiero na samym końcu odpadów zmieszanych. Na razie to jednak tylko scenariusz bardziej pasujący do filmów katastroficznych – podkreśla Piotr Tokarski.