Witamy w świecie nieskończonej ekspansji długu

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-06-10 20:00

Apetyt polityczny na cięcie deficytu fiskalnego i ograniczenie przyrostu długu jest zerowy. Dotyczy to Polski, innych krajów UE, a także USA. Czy skutkiem będzie wyższa inflacja?

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Inwestorzy stopniowo zaczynają sobie zdawać sobie sprawę, że obietnice stabilizacji wskaźników długu publicznego składane przez polityków w różnych krajach są zupełnie puste. W Polsce czekają nas prawdopodobnie obniżki podatków, przy już dużym deficycie budżetowym. W USA duże cięcie podatków zaproponował Donald Trump. Nawet w konserwatywnych fiskalnie Niemczech szykuje się wzrost deficytu i długu. Korzyść będzie taka, że wzrost popytu w gospodarce będzie wysoki. Kosztem mogą być wyższe stopy procentowe, aczkolwiek trzeba się raczej szykować na to, że po prostu bankom obligacje będą wpychane do gardła niemal na siłę.

W Polsce tematem numer jeden na rynku finansowym po wyborach prezydenckich jest to, czy rząd zdoła przeprowadzić jakąkolwiek redukcję deficytu fiskalnego państwa w warunkach wrogiej kohabitacji. Deficyt ten przekracza 6 proc. PKB, czyli jest na poziomie zbliżonym do tego z czasów pandemii. W poniedziałek premier Donald Tusk zapowiedział, że w tym tygodniu budżetowi zostanie poświęcone dodatkowe posiedzenie rządu: "Porozmawiamy o przygotowaniach do budżetu — o szansach, ograniczeniach i możliwościach. Chcemy zaplanować go maksymalnie odpowiedzialnie i precyzyjnie".

Ale układanka polityczna wskazuje na to, że redukcji deficytu nie może być w żadnej istotniej skali. Zarówno premier, jak i przyszły prezydent obiecywali redukcje podatków. Premier obiecywał wyższą kwotę wolną w podatku dochodowym, a przyszły prezydent Karol Nawrocki redukcję VAT i obniżki podatku dochodowego dla osób z dziećmi. Za kilka miesięcy obie strony zaczną się licytować na to, kto zaproponuje więcej.

Czy Komisja Europejska zmusi nas do zaciskania pasa? Cóż, na razie nie ukarała jeszcze Rumunii, która ma wskaźnik deficytu o połowę wyższy niż Polska, przy dużo gorszych innych wskaźnikach makroekonomicznych. Trudno będzie wiarygodnie przekonywać, że Bruksela jest jakimkolwiek ograniczeniem dla polskiego budżetu.

Inwestorzy widzą, że w Polsce przyrost długu będzie znacznie większy od wcześniejszych oczekiwań. Rentowności obligacji rosną od kilku miesięcy, a co dużo ważniejsze zwiększa się różnica między rentownością a stopą swap (IRS), która wycenia przyszłą ścieżkę stopy NBP. Ta różnica jest przybliżoną miarą ryzyka fiskalnego. Ona w istocie pokazuje, ile więcej musi płacić rząd powyżej bezpiecznej stopy procentowej banku centralnego. Ta różnica wycenia nie tylko ryzyko kredytowe, ale też ryzyko związane z płynnością papierów skarbowych.

Nie jesteśmy w tej ekspansji fiskalnej sami. Na światowych rynkach tematem numer jeden jest propozycja budżetowa Donalda Trumpa – złożona pod nazwą „Wielkiego Pięknej Ustawy Budżetowej” (ang. Big Beautiful Bill Act). Zakłada ona cięcia podatków powiększające dług USA o 2,4 biliona dolarów do 2034 roku. Wedle szacunków The Budget Lab – jednostki analitycznej działającej przy Uniwersytecie Yale – ta ustawa doprowadzi do wzrostu wskaźnika długu do 2054 r. do 183 proc. PKB (wobec 142 proc. w scenariuszu bez zmian). Trump obiecywał redukcję długu, a na razie działa w drugą stronę.

Skutkiem ekspansji fiskalnej będzie wyższy wzrost gospodarczy. Czy również wyższa inflacja, a wskutek tego też większe turbulencje społeczne? To duża zagadka. Mogą wystąpić dwa mechanizmy, które ograniczą wpływ ekspansji długu publicznego na inflację. Po pierwsze, zwiększyć się mogą oszczędności, tym bardziej w sytuacjach, w których korzyści z niższych podatków odniosą głównie zamożniejsze gospodarstwa domowe. Po drugie, teoretycznie jest możliwe, że wyższy popyt uruchomi większe inwestycje w moce produkcyjne i tym samym wyższą podaż. Dzięki temu skutki inflacyjne byłyby ograniczone. Choć są oczywiście granice tego mechanizmu. On może zadziałać tylko wtedy, jeżeli okaże się, że w gospodarce i społeczeństwie istniał duży, niewykorzystany potencjał wytwórczy i innowacyjny.

Natomiast wysoki dług będzie pewnie oznaczał zwiększenie represji finansowej. To oznacza m.in. stosowanie instrumentów bodźcujących banki do zakupu większej ilości obligacji niż same by chciały w optymalnych warunkach. Możliwe też, że oznaczać to będzie utrzymywanie stóp procentowych niżej niż wynikałoby to z czystej kalkulacji inflacyjnej banków centralnych. Generalnie celem represji finansowej jest zmuszenie sektora prywatnego do inwestycji w płynne i bezpieczne papiery skarbowe na dużą skalę. Koszty długu będą ponosić częściowo oszczędzający.