Specjalista, który był gościem konferencji Wall Street, organizowanej przez Stowarzyszenie Inwestorów indywidualnych, zdanie zmienił, bo rentowności amerykańskich obligacji zachowują się odmiennie niż w latach 1987 i 2000, kiedy zbliżał się gwałtowny kres hossy.

- Wtedy odbicie cen surowców prowadziło do podwyżki stóp Fedu i wzrostu rentowności o ponad 2 pkt. proc., co uruchomiło falę przepływu z rynku akcji na rynek obligacji. Rentowności do grudnia 2016 r. rosły, ale później zaczęły spadać i nie stanowiły zagrożenia dla akcji – mówi Wojciech Białek.
Analityk dodaje, że akcje nie spadają, mimo że są drogie, bo obligacje są jeszcze droższe.
- Sygnałem ostrzegawczym byłoby, gdyby rentowność obligacji zakończyła korektę i wyszła powyżej ostatnich szczytów – mówi Wojciech Białek.
Ekspert nie ma jednak wątpliwości, że naprzeciw hossie jedzie już pociąg z napisem „Fed”.
- Fed na dniach podniesie stopy i być może podniesie je ponownie w grudniu, a także zacznie sprzedawać obligacje. Jest ryzyko, że przy którejś takiej operacji rentowności podskoczą – mówi Wojciech Białek.
Trzy rynkowe bańki: Chiny, IT i obligacje. Z Wojciechem Białkiem rozmawiamy o możliwych krachach rynkowych https://t.co/D7EBxTgxhB pic.twitter.com/dE87xECtRi
— Bankier.pl (@bankier_pl) 5 czerwca 2017
Trzy rynkowe bańki: Chiny, IT i obligacje. Z Wojciechem Białkiem rozmawiamy o możliwych krachach rynkowych https://t.co/D7EBxTgxhB pic.twitter.com/dE87xECtRi