Wojna zepchnęła klimat na drugi plan

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2023-12-03 13:15
zaktualizowano: 2023-12-03 20:00

Przybyłem, pokazałem się, wyjechałem – tak frazę Juliusza Cezara trawestowali współcześni władcy po bytności na COP28 w Dubaju.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Weekend otwarcia 28. Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych ws. Zmian Klimatu, która na poziomie eksperckim potrwa do 12 grudnia, zgromadził tłum szefów państw i rządów, widywany tylko na jesiennej sesji Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ) w Nowym Jorku. Większość władców spędziła na COP28 piątek i sobotę, na przykład ekologiczny król brytyjski Karol III oraz Andrzej Duda. Osobisty udział odpuścili sobie Joseph Biden i Xi Jinping, o Władimirze Putinie cywilizowany świat nie wspomina, natomiast z powodów wyłącznie zdrowotnych w ostatniej chwili nie dotarł papież Franciszek – jego zamiar bezprecedensowego udziału w świeckim wydarzeniu potwierdza oczywistość, że ludzkość naprawdę ma problem.

Politycy złożyli wiele szczytnych deklaracji, ich decyzyjność i skuteczność jest jednak iluzją. Zielona strona globalnego klimatycznego sporu od pierwszych godzin COP28 utwierdza się w zasadności generalnego zarzutu, że zorganizowanie corocznego szczytu akurat w Dubaju jest wręcz prowokacją wobec ludzkości oraz tzw. ekościemą. Roczne przewodzenie klimatycznej inicjatywie ONZ właśnie przez Zjednoczone Emiraty Arabskie wykorzystywane jest głównie dla oczyszczenia wizerunku i rozgrzeszenia światowego sektora energetycznego. A przecież ponad wszelką wątpliwość właśnie nieposkromiona eksploatacja paliw kopalnych stanowi największe źródło emisji gazów cieplarnianych, powodujących zabójcze dla Ziemi ocieplenie. Podpisana w Dubaju przez 118 szefów państw/rządów deklaracja celów energetycznych, a także dekarbonizacyjno-metanowe porozumienie 50 wielkich firm (m.in. Aramco, ExxonMobil, Shell, TotalEnergies) tradycyjnie pomijają najważniejszy temat – kto ma pokryć koszty transformacji. Globalne koncerny z natury rzeczy nigdy nie zechcą zmniejszyć swoich bilionowych zysków.

Okolicznością fatalną dla meritum długo przygotowywanego COP28 stała się wojna w Gazie. W setkach dwustronnych spotkań i rozmów przywódców w kuluarach szczytu ONZ cele klimatyczne zostały zepchnięte na drugi plan. Zwłaszcza, gdy w piątek nadeszła do Dubaju porażająca wielu uczestników wieść, że trwający tydzień rozejm między Izraelem a Hamasem dobiegł końca. Natychmiast mniej istotny stał się choćby złowieszczy raport Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO), że kończący się rok 2023 będzie najcieplejszy w nowożytnej historii, od kiedy prowadzone są pomiary. Notabene również ubiegłoroczny szczyt COP27 w egipskim Szarm el-Szejk zakłóciła pełnoskalowa wojna napastnicza Rosji z Ukrainą, jednak wtedy światowi przywódcy przynajmniej zachowywali porządek obrad i formalnie mówili najpierw o klimacie, a potem o wojnie. Tym razem np. Izaac Herzog, prezydent Izraela, oraz Mahmud Abbas, prezydent autonomicznej Palestyny, w ogóle odpuścili sobie udział w debacie klimatycznej, czas poświęcili na prezentowanie w politycznych kuluarach swojej wersji tragedii w Gazie.

Udział Andrzeja Dudy w COP28 zaznaczył się podpisaniem grupowej deklaracji wspierającej rozwój energetyki atomowej. To obszar generalnej zgody panującej na naszej wewnętrznej scenie politycznej, sporne są co najwyżej zasady finansowania. Unia Europejska przeprosiła się z atomem i zalicza już to źródło do bezemisyjnych. Akurat podczas trwania COP28 całkiem realny stał się zwrot w polityce rządu Niemiec. Okoliczności zapewne wymuszą na nim ponowne uruchomienie przynajmniej części pochopnie wyłączonych siłowni jądrowych. Energetyka atomowa to jeden z obszarów, w których wszystkie rządy Polski – bez względu na krajowe zawirowania polityczne – absolutnie nie powinny ani przejmować się opiniami z Niemiec, ani tym bardziej słuchać instrukcji.