W piątek Commerzbank ogłosił, że możliwa jest sprzedaży mBanku, wycenianego na GPW na około 13,5 mld zł. Wycena jest poniżej wartości księgowej, która wynosi 15,7 mld zł (C/WK to 0,86).
Pakiet Commerzbanku wart jest 9 mld zł, przy czym analitycy zastrzegają, że problemem jest duży portfel kredytów frankowych (około 15 mld zł). Za 10 dni Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej podejmie decyzję w sprawie klauzul abuzywnych w umowach, jakie polskie banki zawierały na udzielenie kredytów we frankach. Może to pociągnąć za sobą gigantyczne straty dla sektora.
Według Jovana Skimicia, portfel frankowy mBanku w tej sytuacji raczej nie stanie się przedmiotem transakcji, a gdyby do tego doszło, Commerzbank byłby zapewne zobowiązany do udzielenia gwarancji i przejęcia ryzyka na siebie, co - w ocenie analityka - wydaje się jednak mało prawdopodobne.
Ekspert Raiffeisena dostrzega wiele synergii z przejęcia mBanku, choć zastrzega, że duże polskie banki musiałyby sięgnąć po kapitał, by sfinansować transakcję, a ich polityka dywidendowa musiałaby zostać zmieniona. W praktyce oznaczałoby to brak lub mocne ograniczenie wypłat z zysku.
Jak szacuje Sikimic, PKO BP musiałoby rozwodnić kapitał o 29 proc., a Pekao o 50 proc.
Według Kamila Stolarskiego, analityka Santandera, wśród zainteresowanych mBankiem mogą być nie tylko PKO BP i Pekao, ale także ING i BNP Paribas.
Jego zdaniem, jeśli z mBanku zostanie "wykrojony" portfel frankowy, bank może zostać sprzedany z premią do wyceny rynkowej.