Woźniak poinformował, że resort gospodarki, otrzymał w środę list od Nord Stream, w którym konsorcjum poinformowało o planach przesunięcia trasy gazociągu na północ od wyspy Bornholm.
O planach zmiany trasy gazociągu poinformowały w środę rosyjskie gazety, m.in. dziennik "Wriemia Nowostiej", który napisał, że decyzja o zmianie trasy pogrzebała "kolejne nadzieje Polski na zablokowanie budowy Gazociągu Północnego przez Morze Bałtyckie z Rosji do Niemiec.
W podobnym duchu o posunięciu trasy napisał "Kommiersant", według którego zmiana jest konsekwencją konfliktu politycznego między Rosją i Polską.
Z listu, jaki polski resort gospodarki otrzymał w środę z Nord Stream, wynika, że zdaniem konsorcjum wszystkie kraje zainteresowane przebiegiem gazociągu zostały już notyfikowane w tej sprawie.
Jednak zdaniem Woźniaka, list nie zastępuje formalnej notyfikacji. Szef resortu gospodarki dodał, że z przebiegu spotkania we wtorek w Berlinie przedstawicieli Konwencji z Espoo wynika, że niektóre kraje, w tym Szwecja, skłonne są uznać, że w związku ze zmianą trasy przebiegu gazociągu, Nord Stream powinien rozpocząć procedurę notyfikacji od początku.
Informując o przebiegu trasy, Nord Stream podało, że została ona zmieniona ze względu na zagrożenie dla środowiska naturalnego Bałtyku, bowiem na dnie morza na południe od Bornholmu zalega amunicja zatopiona w czasie II wojny światowej.
Jednak "Wriemia Nowostiej" napisało, że "Warszawa, kategorycznie sprzeciwiając się budowie bałtyckiego gazociągu, wiosną przypomniała sobie o dawnym sporze z Kopenhagą na temat granicy morskiej".
"Wszystko to znacznie utrudniało uzgadnianie trasy i bardzo cieszyło Polaków, który nie ukrywali radości z możliwego opóźnienia realizacji znienawidzonego projektu, pozbawiającego ich perspektyw na tranzytowy biznes" - napisała rosyjska gazeta.
Zmiana trasy gazociągu - 1189-kilometrowa magistrala wydłuży się o osiem kilometrów - spowoduje wzrost kosztów tej inwestycji o kilkadziesiąt milionów dolarów.
Gazprom chce, aby budowa morskiego odcinka Gazociągu Północnego ruszyła wiosną 2008 roku. Pierwsza nitka magistrali, którą rosyjski gaz popłynie do Niemiec z pominięciem Polski i innych krajów tranzytowych, powinna być uruchomiona w drugiej połowie 2010 roku.
Gazociąg będzie się składać z dwóch nitek o łącznej przepustowości 55 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Druga nitka powinna wejść do eksploatacji w 2012 roku.
Morski odcinek magistrali będzie się zaczynać od tłoczni na brzegu zatoki Portowaja koło Wyborga, w rejonie Petersburga, a kończyć - w Greifswaldzie, w pobliżu granicy niemiecko-polskiej.
Nord Stream jest spółką, w której rosyjski Gazprom ma 51 proc. akcji, a niemieckie koncerny BASF i E.ON po 24,5 proc. Jej radą nadzorczą kieruje były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder.
Polska jest przeciwna budowie gazociągu. Powodem są nie tylko zastrzeżenia ekologiczne, lecz także obawa, że omijająca Polskę rosyjsko-niemiecka rura wpłynie negatywnie na bezpieczeństwo energetyczne kraju.