Żadna polska stocznia nie zostanie zamknięta, choć ich zdolności produkcyjne zostaną ograniczone - zapowiedział we wtorek minister gospodarki Piotr Woźniak.
"To nie wchodzi w rachubę (...) wszystkie trzy stocznie (gdańska, gdyńska i szczecińska - PAP) zostają" - powiedział w TVP1 minister Woźniak, odnosząc się do informacji, że Komisja Europejska domaga się zredukowania mocy produkcyjnych polskich stoczni o 40 proc. Zdaniem Woźniaka, 40-proc. redukcja mocy produkcyjnych oznaczałaby likwidację polskich stoczni.
Wtorkowa "Gazeta Wyborcza" napisała, że unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes 29 stycznia napisała list do ministra gospodarki Piotra Woźniaka, w którym domaga się przygotowania do końca lutego programu ograniczenia mocy produkcyjnych stoczni w Szczecinie, Gdańsku i Gdyni.
Te ograniczenia - pisze dziennik - to cena, jaką płacimy za udzielenie branży po kryzysie w 2002 r. pomocy publicznej. Ministerstwo Gospodarki przyznaje, że chodzi o pomoc rzędu 2,2 mld zł. Jeżeli program zmian nie zostanie przygotowany, Komisja Europejska nakaże stoczniom zwrot tych pieniędzy - zagroziła Kroes. A to oczywiście oznacza upadek zakładów, podkreśla "GW".
Woźniak potwierdził w TVP1, że otrzymał list komisarz Kroes powołującej się na przykład Niemiec, które ograniczyły moce produkcyjne o 40 proc., "ale to nie ma odniesienia do naszej sytuacji". "To nieporozumienie" - podkreślił minister.
"Problem polega na tym, że stocznie mają być prywatyzowane. To jest decyzja rządowa, jesteśmy w trakcie kwalifikacji inwestorów. A im większa zdolność produkcyjna stoczni, tym większa atrakcyjność dla inwestora" - wyjaśnił Woźniak. "Na tym polega paradoks sytuacji" - dodał.
Minister poinformował, że obecne zdolności produkcyjne polskich stoczni wynoszą 750 CGT (miernik produktywności stoczni stosowany przez kraje OECD od 1984 r.). "I rzeczywiście nie w całości te moce wykorzystywaliśmy; możemy zejść z tej kwoty" - powiedział minister, ale nie chciał ujawnić, ile mogłaby wynieść redukcja mocy produkcyjnych stoczni. "Z całą pewnością nie o 40 proc., to by była likwidacja" - zaznaczył.
Powiedział także, że obecnie rząd skłania się do koncepcji redukcji mocy produkcyjnych poszczególnych stoczni, proporcjonalnie do przyznanych im wielkości mocy. Minister podkreślił przy tym, że chodzi o "lekkie korekty" mocy produkcyjnych. Jak wyjaśnił, za taką koncepcją przemawia bardzo dobra koniunktura w przemyśle stoczniowym.
Woźniak zapewnił także, że resort gospodarki zdąży do końca lutego przesłać odpowiedź Komisji Europejskiej w sprawie redukcji mocy produkcyjnych polskich stoczni.
(PAP)