Nawet jeśli w amerykańskich wyborach prezydenckich zwycięży Donald Trump, nie będzie to miało negatywnego wpływu na giełdę nowojorską dłużej niż przez jedną sesję – do takiego zaskakującego wniosku prowadzi analiza zachowania indeksu S&P500 po wyborach w USA od 1928 r. Pierwszego dnia po glosowaniu indeks zmieniał wartość przeciętnie aż o 1,5 proc., jednak bezpośrednia reakcja nie pozwalała na prognozowanie, kierunku jego zmian w ciągu kolejnych 12 miesięcy, oblicza agencja Bloomberg.
Pierwsza sesja po wyborach kończyła się spadkiem w 68 proc. przypadków, a wynosił on średnio 1,8 proc. Jednak w ciągu kolejnego roku straty były odrabiane w 60 proc. spośród tych przypadków. Przykładem może być zachowanie indeksów za obydwu kadencji Baracka Obamy. Zarówno po wyborach z 2008, jak i tych z 2012 r., doszło do głębokiej dwudniowej przeceny, jednak za całej prezydentury średnie roczne stopy zwrotu z indeksu S&P500 przekraczały większość notowanych w czasie kadencji innych prezydentów.
- Ten wynik sugeruje, że albo różnice w polityce obu partii zostają w pełni uwzględnione w notowaniach akcji, jeszcze zanim nowy prezydent obejmie urząd, albo są odsunięte w cień przez znacznie ważniejsze czynniki cykliczne, albo wreszcie z punktu widzenia fundamentów nie ma różnicy między nimi. W praktyce najprawdopodobniej znaczenie mają wszystkie trzy czynniki – komentował w rozmowie z Bloombergiem Doug Ramsey, główny zarządzający Leuthold Group.
