Nowe parki, skwery, place tętniące naturą, tworzone nowocześnie i dla mieszkańców, kwiatowe dywany wzdłuż głównych arterii i, kto wie, może nawet śmiałe pomysły zagospodarowania przestrzeni rodem z Berlina — wszystko to zamarzyło się niedawno prezydentowi Gdańska.

„Idziemy za przykładami innych europejskich i polskich miast i ogłaszamy konkurs na stanowisko miejskiego ogrodnika. Szukamy osoby, która skończy z dotychczasowym administrowaniem zielenią, a zajmie się przekształceniem jej w przestrzeń przyjazną dla wszystkich — ludzi i zwierząt” — informuje Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska.
— Chodzi nam o nowoczesne i odważne wizje — uzupełnia Katarzyna Kaczmarek, rzeczniczka gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni.
Miasto nie szuka urzędnika, ale odważnego menedżera, negocjatora i animatora. Musi mieć wykształcenie wyższe z zakresu architektury krajobrazu i co najmniej 4-letnie doświadczenie projektowe oraz w nadzorach autorskich — to podstawowe wymagania w ofercie pracy. Etatowy specjalista, który będzie częścią zespołu Zarządu Dróg i Zieleni, ma nie tylko zlecać i nadzorować wykonywanie inwestycji, ale też m.in. stworzyć i realizować wieloletnią strategię kształtowania przestrzeni miejskiej, uczestniczyć w konsultacjach społecznych i współpracować z innymi urzędnikami. Oferta jest skierowana do specjalistów z całej Polski, ale choć z naszej sondy wśród architektów krajobrazu wynika, że jest atrakcyjna, to w ubiegłym tygodniu do urzędu miasta wciąż nie napłynęło ani jedno podanie o pracę. Termin upływa dzisiaj.
— Jeśli nie pojawią się chętni, będziemy modyfikować ofertę i szukać do skutku. Często jest jednak tak, że podania spływają w ostatniej chwili — tłumaczy Katarzyna Kaczmarek. Dla wielu architektów krajobrazu nazwa „ogrodnik” jest jednak niefortunna. Zaznaczają, że nie chodzi przecież o kogoś, kto będzie „sadził rabatki i klomby, jak w XIX wieku”, ale pełnił funkcję doskonałego menedżera, znającego prawo samorządowe i potrafiącego delegować zadania, a przy tym dbać o krajobraz.
— Funkcja ogrodnika miejskiego bywa mniej lub bardziej modna, ale istniała nawet w czasach komuny. Jest ważna, potrzebna i warto ją lansować. Sporo miast w Polsce ma człowieka, który zajmuje się architekturą krajobrazu, czyli sztuką kształtowania przestrzeni, a nie tylko sadzeniem rabatek, pojedynczych drzew czy kwiatków. W kontekście podpisania niedawno ustawy o ochronie krajobrazu, w czasach wszechobecnych reklam, które są nieszczęściem z naszego punktu widzenia, tacy ludzie w urzędach miast mają szczególne zadanie — sprawić, żeby ta „pasteloza” przynajmniej nie zasłaniała zieleni — mówi prof. dr hab. Marek Kosmala z Wydziału Architektury Krajobrazu Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Zwraca też uwagę, że zieleń w miastach pełni nie tylko funkcję przyrodniczą, związaną z ochroną środowiska, ale także społeczną. Z badań wynika na przykład, że obcowanie z nią poprawia samopoczucie i zmniejsza agresję. Miasta, które wydają na zieleń nawet do kilku milionów złotych rocznie, coraz częściej zaczynają to dostrzegać i patrzeć na jej zagospodarowanie inaczej niż dotychczas. Etatowi ogrodnicy miejscy są już w większości dużych polskich miast — od niedawna m.in. w Krakowie, Poznaniu i Białymstoku. Warszawa i Toruń w jednostkach zajmujących się utrzymaniem zieleni zatrudniają architektów krajobrazu. Jednym z przykładów dobrego podejścia do kształtowania zielonego krajobrazu jest Gdynia. Biuro ogrodnika miejskiego, które działa tam od 2009 r., zatrudnia już 9 osób.
— Często słyszymy od mieszkańców, że w ostatnich latach w mieście bardzo poprawił się krajobraz — mówi jedna z urzędniczek. Do najciekawszych realizacji gdyńskiego biura można zaliczyć wiele projektów w parkach i wzdłuż dróg spacerowych, ale też m.in. eksperymentalny wysiew słoneczników w całym mieście oraz współpracę ze szkołami w organizacji konkursów dla uczniów na najciekawsze projekty sezonowych kwietników. © Ⓟ
9,1 mln zł Tyle w ubiegłym roku Gdańsk przeznaczył na utrzymanie 600 ha terenów zielonych w mieście.
4-5 tys. zł brutto Tyle ma wynosić wynagrodzenie, oferowane przez gdański magistrat, przyszłemu ogrodnikowi miejskiemu (kwota podlega negocjacji w zależności od doświadczenia i kompetencji kandydata). Do tego dochodzą premie i dodatki.