
Obaj są wielkimi miłośnikami escape roomów. Odwiedzili około 600 pokojów – nie tylko we Wrocławiu, gdzie mieszkają. Podczas wizyt analizowali, jak można tę zabawę rozwijać i czerpali inspiracje do własnego biznesu.
– Wybraliśmy escape room jako atrakcję wieczoru panieńskiego koleżanki i… wciągnęliśmy się. Przynajmniej raz w miesiącu organizowaliśmy wyjazd do innego miasta i przez weekend rozwiązywaliśmy 15-20 pokojów. Z czasem coraz trudniej było znaleźć nowe escape roomy, w których jeszcze nas nie było. Byliśmy jednak pewni, że musi ich być więcej. W internecie nie było jednak żadnej listy czy rankingu dostępnych escape roomów, postanowiliśmy więc sami stworzyć katalog, który będzie ułatwiał odnajdywanie tej rozrywki w sieci – wspomina Bartosz Idzikowski, współtwórca Lockme.
Ich serwis internetowy umożliwia prowadzenie własnego profilu escaperoomowego. Można w nim przeglądać i rezerwować pokoje, zapisywać odwiedzone i planowane, oceniać wizyty i kontaktować się z innymi fanami.
Praktyka czyni mistrza
Rozwiązywanie escape roomów idzie im sprawnie, wciąż jednak widzą, ile na tym polu jest do odkrycia – swoją specyficzną ofertę w tej branży ma już w zasadzie każdy europejski kraj.
– Powstała liczna grupa miłośników tej rozrywki. Znamy osoby, które odwiedziły ponad 2,5 tys. pokojów. Myślę, że ta forma spędzania czasu jest dosłownie dla wszystkich. Mnogość tematyczna sprawia, że trafią do każdego. Można je porównać do filmów. Escape room to trochę film, tylko na żywo. A gracze stają się bohaterami – uważa Bartosz Idzikowski.
Twórcy upatrują potencjału tej rozrywki w angażującej i interaktywnej formie. Uczestnicy znajdują się w centrum wydarzeń, mają do wykonania misję wśród dopracowanej, czasem wręcz filmowej scenografii. Zadania nie są już tylko łamigłówkami logicznymi wyrysowanymi na ścianie, lecz wykorzystują elektronikę czy efekty specjalne. Dzięki tym elementom rozgrywka jest bardzo pochłaniająca.
Wirtualna rzeczywistość i mistrzostwa

Geneza escape roomów to przygodowe gry wideo, z których zaczerpnięto mechanizmy rozwiązywania zagadek. W 2006 r. grupa przyjaciół z Doliny Krzemowej postanowiła przekuć swoje fascynacje grami przygodowymi i RPG w biznes, otwierając pierwszy pokój zagadek. Pomysł się przyjął i ze Stanów Zjednoczonych zawędrował do Japonii, gdzie nadano atrakcji nazwę.
Związek escape roomów z wirtualną rzeczywistością wciąż jest widoczny, a nowoczesne technologie otwierają przed nimi nowe możliwości.
– Przenosząc stacjonarne escape roomy do wirtualnego świata, jesteśmy w stanie uzyskać coś, czego nie mamy w rzeczywistości, np. magię, latanie, powiększanie przedmiotów. Technologia daje nam też możliwość grania z osobami w pokojach z różnych części świata. Możemy to zrobić np. przez platformę Rooms of Realities, którą rozwijamy razem z firmą Gamedust w technologii VR. Ludzie z różnych stron świata mogą się spotkać, widzieć, rozmawiać i wspólnie doświadczyć takiej przygody – twierdzi Bartosz Idzikowski.

Firma Lockme od 2017 r. organizuje również mistrzostwa w escape roomach – ER Champ. Co roku około 3 tys. uczestników rozpoczyna eliminacje online. Wydarzenie jest darmowe, a zgłosić się można przez stronę internetową. Potrzeba tylko 2-4 osób do drużyny, zamiłowania do zagadek i łamigłówek oraz umiejętności działania pod presją czasu.
– Zasady rozgrywki, fabuły i scenariusze opracowaliśmy sami. Wszyscy gracze rozpoczynają rozgrywkę online w jednym czasie i mają maksymalnie pięć godzin na przejście fabuły. Określona liczba grup, która ukończy ją najszybciej, przechodzi do kolejnego etapu. W trakcie pandemii zawody odbywały się w sieci, ale teraz dążymy do zorganizowania finału w fizycznych escape roomach. Jesteśmy bardzo ciekawi, ile drużyn przyjedzie, ponieważ obecnie 40 proc. uczestników to osoby spoza Polski – nawet z Japonii, Kanady czy Stanów Zjednoczonych – mówi Bartosz Idzikowski.
Pokoje zagadek na planszy

Popularność escape roomów ożywiła sektor planszówek. Najpopularniejsze gry tego typu to serie Exit, Escape Room oraz Unlock. Również tutaj głównym zadaniem jest rozwiązanie zagadek, a reguły zostały przeniesione praktycznie 1:1 – czyli narzucono limit czasowy i określoną liczbę łamigłówek.
Właściciele Lockme także stworzyli grę na planszy, ale z pewnymi zmianami.
– Nie widzieliśmy sensu w ograniczeniu czasu rozgrywki, bo w domu nie trzeba się nigdzie spieszyć. Uznaliśmy też, że nie warto robić limitów podpowiedzi, gdyż każdy gra tak, jak mu odpowiada. Trzecia odmienność to fabuła. Wyszliśmy z założenia, że gracz rozpoczyna rozgrywkę, by się w nią zagłębić i odkrywać wykreowany świat. Chcieliśmy osiągnąć efekt, w którym zagadki popychają gracza przez fabułę, ale nie są głównym sensem gry. Z tego względu zdecydowaliśmy się poruszyć trudną tematykę. Na przykład w pierwszej historii ratujemy dziewczynkę w śpiączce. Głównym bohaterem jest jej ojciec, który niedawno stracił żonę, a córka jest w bardzo złym stanie. By się dowiedzieć, co jej dolega i jak jej pomóc, musi wejść w zaświaty – opowiada Bartosz Idzikowski.
Wspólnicy razem tworzą fabuły planszówek. Dla wielu graczy zaskoczeniem było to, jak dużo czasu można spędzić nad grą planszową – rozwiązanie każdej części Escape Tales może trwać nawet dziewięć czy dziesięć godzin. Zaskakuje też trudna tematyka, przez którą gracze niekiedy rezygnowali z dalszej rozgrywki. Jednakże twórcy uważają, że silne emocje wpływają na zaangażowanie w grę i jej atrakcyjność.
Zagadki nie tylko w grach

Pokojowe łamigłówki są tak popularne, że stały się atrakcją turystyczną. Grupy fanów jeżdżą po świecie nie w celu zwiedzania zabytków, lecz escape roomów.
– Pokoje zagadek w miejscowościach turystycznych bardzo często powstają na bazie lokalnych historii czy legend i w ten sposób stają się elementem edukacyjnym – wskazuje Bartosz Idzikowski.
Ze specyfiki escape roomów korzystają też rekruterzy i HR-owcy. Umieszczając zespół w pokoju i obserwując przebieg rozgrywki, można zobaczyć naturalny podział ról i wyłonić potencjalnego przywódcę czy analityka. Także według twórców Lockme uczestnicy gier uwalniają w nich swoje naturalne predyspozycje.
Pierwsze wersje systemu rezerwacyjnego wspólnicy opracowali sami, a początki były pełne wyrzeczeń i inwestycji. Bartosz Idzikowski i Jakub Caban podkreślają, że nadrzędnym celem ich biznesu jest popularyzacja rynku escape roomów, a kolejnym krokiem ekspansja zagraniczna. Mieli kilka nieudanych prób, ale to ich nie zniechęca. Obecnie zaczynają współpracę na szwedzkim rynku pokojów zagadek.
– Świetnie się uzupełniamy z Kubą. On jest pasjonatem zagadek, co udowodnił, wygrywając w 2006 r. mistrzostwa Polski w łamigłówkach. Jest bardzo wnikliwy i dba o detale. Ja natomiast jestem tym krytycznym okiem, które pamięta, że działamy na bardzo zróżnicowanym rynku. Uważam, że to połączenie przynosi nam korzyści – konkluduje Bartosz Idzikowski.