Spiesz się! W 2009 r. dolina Trzech Przełomów zniknie pod wodą. Gigantyczna tama zapobiegnie powodziom, zalewając niezwykłe dzieła natury.
Szumiące, bezkresne wody Jangcy nieustannie zmieniają kolor. Od żółtego, przez pomarańczowy i brunatny, aż po brąz. Malownicza rzeka — przecinająca Chiny niczym wstęga — wije się wzdłuż majestatycznych gór, wyzierających spoza zielonych drzew i pól.
— Mnie Jangcy pokazała mgliste i deszczowe oblicze. Ulotny, przesiąknięty mżawką, poetycki pejzaż. Zrozumiałem, czemu jej misternie rzeźbione brzegi od tysiącleci inspirują artystów. Wszak to idealny plener dla twórców, przeżywających rozterki egzystencjalne! — wspomina Jan Żdżarski jr, fotograf i podróżnik.
Pod prąd
Spływ Jangcy to jedna z największych atrakcji turystycznych w Chinach. Po rzece kursują liczne promy pasażerskie, przewożące okoliczną ludność. Zabierają też turystów — zazwyczaj chińskich, bo cudzoziemcy wybierają raczej ekskluzywne statki wycieczkowe. Podróż można rozpocząć w kilku miejscach, w opcji: „z prądem rzeki” lub „pod prąd”. Z reguły rejsy zaczynają się w Chongqing, kończą zaś w Wuhanie. Po drodze statki wielokrotnie zawijają do brzegu, by pasażerowie mogli zwiedzać zabytki.
— Płynąłem z Chongqing do Yichang: 668 km. Rejs trwał dwie doby, a do Wuhanu dotarłem już busem, po 4 godzinach jazdy. Wybrałem zwykły prom, bo nie zależało mi na wygodach. Szukałem lokalnego kolorytu... Warunki, mimo taniego biletu, były dobre: czteroosobowa kabina i niezłe jedzenie na miejscu — wylicza Jan Żdżarski jr.
Podróż eleganckim, kilkupoziomowym statkiem pasażerskim dostarcza nieco innych wrażeń...
— Rejs zaczyna się powitalną kolacją, podczas której kapitan statku z kurtuazją wita każdego pasażera. Potem goście zwiedzają statek, łącznie z mostkiem kapitańskim. Ten doskonały punkt obserwacyjny wykorzystywany jest potem jako stanowisko do robienia zdjęć. Tłoczno jest na nim zwłaszcza wtedy, gdy statek mija szczególnie piękne miejsca — opowiada Anna Stępień, koordynator chińskiego biura podróży China Cyts Tours Holding w Polsce.
Z fotografowaniem trzeba jednak poczekać, bo początek rejsu poraża monotonią. Widać tylko ciągnące się wzdłuż rzeki zakłady przemysłowe.
— Jangcy uregulowano, więc panuje na niej mrówcza krzątanina. Promy pasażerskie kursują od brzegu do brzegu, statki i barki transportowe wymiotują gryzącymi spalinami. Załogi małych statków zmagają się z wartkim nurtem — można zobaczyć, jak za pomocą lin ciągną łódź pod prąd. Widać też, jak ludzie brudzą rzekę. Przepłynęły koło nas trzy zdechłe świnie — nabrzmiałe, dryfujące z nurtem... Opakowania po chińskich zupkach, pudełka po papierosach, puszki i butelki wyrzucane przez pasażerów — wspomina Jan Żdżarski jr.
Po kilku godzinach krajobraz się zmienia. Pojawiają się zielone tarasowe pola, góry porośnięte lasami, wsie i małe miasteczka.
Siedlisko diabłów
Jeden z pierwszych przystanków to Fuling. W pobliżu miasta wznosi się, na środku Jangcy, olbrzymia skała Baihe. W starożytności wyryto na niej trzy rzeźby zwane Kamiennymi Rybami. Wskazywały poziom wód, gdyż widoczne są tylko przy niskim stanie rzeki. Kolejne malownicze miejsce to Shibaozhai (Twierdza Kamiennego Skarbu) — 30-metrowa skała w kształcie foki, piętrząca się nieopodal miasta Fengdu. Słynie z imponującej, 11-piętrowej świątyni z drewna sekwoi. Lanruo Dian (Świątynia w Kształcie Orchidei) kryje w środku ciekawy posąg Buddy oraz napis upamiętniający jej założenie.
— Po drodze mija się wiele fantastycznych skał. Chińczycy, potrafiący do wszystkiego dorobić ideologię, o każdej z nich opowiadają legendy odwołujące się do tradycyjnych symboli: smoka, żółwia, lwa... Trzeba się jednak mocno wpatrywać, by dostrzec kształty tych zwierząt w kamieniu — śmieje się Jan Żdżarski jr.
Fengdu to jeden z najciekawszych punktów programu. Pradawne miejsce kultu, zwane Miastem Duchów, uważane było za wrota chińskich piekieł.
— Ludzie wciąż wierzą, że trafiają tu dusze zmarłych, którzy swym ziemskim życiem nie zasłużyli, by od razu znaleźć się w raju — wyjaśnia Anna Stępień.
W świątyniach na górze Pingdu Shan nazywanej — jakże by inaczej — siedliskiem diabłów, ostało się wiele posągów demonów. Legenda głosi, że w czasach dynastii Han, na szczycie tej góry mieszkało dwóch mężczyzn: Yan Changsheng i Wang Fangping. Połączenie ich nazwisk daje: „Yanwang”, czyli Króla Piekieł. Do świata podziemnego nawiązują także nazwy świątyń: Pomiędzy Żywymi a Umarłymi, Most Beznadziei, Pałac Króla Piekieł...
— Wielka atrakcja turystyczna. Piękne światło i masa Chińczyków. Przestraszyłem się tłumu zwiedzających, nie zaś duchów, które — zgodnie z nazwą — powinny się w takim miejscu objawiać — komentuje Jan Żdżarski jr.
Dryfujący liść
Najciekawszy odcinek trasy wiedzie od miasta Fengjie w prowincji Sichuan do Yichang w Hubei. Tu rozciągają się Trzy Przełomy Sanxia, przy których polski przełom na wodach Dunajca wygląda mikroskopijnie... Zanim jednak statek dopłynie do przełomów, turyści mogą zobaczyć pozostałości po budowlach ofiarnych z epoki brązu. To resztki kamiennych słupów, usuniętych w 1964 r. ze względu na zagrożenie, jakie ponoć stanowiły dla żeglugi.
I wreszcie przełomy — najpiękniejszy krajobrazowo szlak turystyczny w Chinach. Prawdziwe widowisko! Ciągną się przez 200 km, zaś ich szerokość waha się między 100 a 300 m. Najkrótszy z przełomów, Qutang (8 km), uchodzi za najpiękniejszy. W skalnych szczelinach na jego północnym brzegu odkryto dziewięć trumien, w których znaleziono miecze z brązu, zbroje i prymitywne narzędzia z kamienia. Dalej rozciąga się przełom Wu Schlucht — zwany także Wąwozem Czarownic — oraz liczący 76 km przełom Xiling.
— Charakterystyczne dla pierwszego z przełomów, Qutang, jest niezwykłe spiętrzenie wody. To wyrastające na środku skały ograniczają rzece przepływ. Zaś widok przełomu Wu wręcz zapiera dech w piersiach. Bo statek, przepływając między wznoszącymi się po obu stronach rzeki 1000-metrowymi skałami, wygląda jak liść dryfujący na powierzchni wody... Równie niezapomnianych wrażeń dostarcza Xiling, ostatni z Trzech Przełomów — opisuje Anna Stępień.
Do atrakcji rejsu należy też wyprawa małymi łódkami wzdłuż strumienia Shennong, ku miejscu określanemu mianem Trzech Małych Przełomów.
— Są węższe, bardziej swojskie i łatwiejsze do ogarnięcia... Nie tak monumentalne jak wielkie przełomy. Na opadających stromo do rzeki, zalesionych zboczach, można zobaczyć chińskie napisy, fantastyczne formacje skalne, a czasem nawet stada małp — dodaje Jan Żdżarski jr.
Zanim statek na dobre dobije do brzegu, turystów czeka jeszcze jedno przeżycie — Wielka Tama. Niezwykłe, acz kontrowersyjne przedsięwzięcie. Jej rozmach i skomplikowany system śluz zadziwiają: poziom wody zmienia się o prawie 70 m!
— Dolina Trzech Przełomów to początek człowieczeństwa. Dwa miliony lat temu żyła tutaj człekokształtna małpa, czego dowodzą archeolodzy pracujący przy wykopaliskach Longguopo (Stok Kości Smoka). Przez budowę tamy większość potencjału historycznego znalazła się pod wodą. A reszta wkrótce zostanie zalana, choć wykopaliska mogłyby jeszcze opowiedzieć niejedną historię... — uważa Jan Żdżarski jr.
Wysoka cena
Jeden z najpopularniejszych wierszy o Jangcy spłodzono w latach 60. XX wieku. Wybiega on daleko w przyszłość...
— „Tama zostanie zbudowana wzdłuż potoku, ku zachodowi. Sprowadzając deszcz i chmury z Wushanu na resztę. Jezioro się pojawi i wypełni przełomów przestrzeń”. Autor: Mao Zedong — cytuje Jan Żdżarski jr.
To, co zapowiedział przewodniczący Mao, ziści się za 4 lata. Zintensyfikowano turystyczną eksploatację rzeki, bo budowana w Sanxia zapora — największa inwestycja Chin Ludowych — bezpowrotnie zniszczy Trzy Przełomy. Chińczycy udowadniają, że potrafią budować „naj”: tama pobije kilka rekordów. Będzie największą na świecie zaporą i elektrownią wodną.
— Nieuchronna przyszłość. Poziom wody już się podniósł o 135 metrów, a zwiększy się o kolejne 40. Przełomy, góry i skały zgwałci człowiek. Kosztem 30 miliardów dolarów zaleje bezcenne, niezastąpione arcydzieła przyrody... — ubolewa Jan Żdżarski jr.
Skomplikowana inwestycja wymaga m.in. przesiedlenia 130 tys. ludzi. Wsie i miasta nad brzegami Jangcy przenoszone są powyżej poziomu zalania po zamknięciu tamy (175 m n. p. m.) — płynąc rzeką ogląda się nowe osiedla położone ponad wyludnionymi ruinami. Wysiedleni mieszkańcy dostali jednak niezłe odszkodowania i nowe domy.
— Zniszczenie doliny Trzech Przełomów to cena za powstrzymanie powodzi, powtarzających się tu na ogromną skalę. W ubiegłym stuleciu pochłonęły one ponad 300 tys. istnień ludzkich. W jednej z najgorszych, w 1998 r., utonęło 10 tys. ludzi, a domy straciło 5 mln. Zapora ma też przysporzyć krajowi dodatkowej energii: wyprodukuje tyle prądu, ile mogłoby wygenerować 20 elektrowni atomowych — tłumaczy Jan Żdżarski jr.
Niezwykłe krajobrazy, malownicze przełomy, piękno stworzone przez naturę — spływ Jangcy to propozycja dla turystów, których fascynują nie tylko relikty przeszłości, ale i cuda przyrody.
— Podczas rejsu nie można się nudzić. Nie tylko ze względu na scenerię, ale i dzięki programowi. Po zwiedzaniu przychodzi bowiem czas na zajęcia prowadzone na pokładzie: demonstrację rytuału parzenia i degustację herbaty, pokaz malarstwa chińskiego, lekcje kaligrafii. Wieczorem zaś można się wspólnie bawić w klubie karaoke — przekonuje Anna Stępień.
Żegnając się podczas ostatniej kolacji, kapitan statku wręcza każdemu własnoręcznie podpisany dyplom, dokumentujący odbycie rejsu po rzece Jangcy.
— To, obok wspomnień, pamiątka spędzenia kilku dni na trzeciej co do długości — po Amazonce i Nilu — rzece świata — sumuje Anna Stępień.