Rywalizacja w Europie między dwoma największymi eksporterami ropy rozwiewa nadzieję, że Rosja zdoła w pnakłonić OPEC do wspólnego obniżenia podaży ropy, by spowodować wzrost jej ceny.

- To dobry powód dla Rosji, aby nawet nie siadać z OPEC do stołu, aby rozmawiać o cięciu wydobycia – powiedział WSJ anonimowy oficjel z jednego z państw Zatoki Perskiej.
Amerykański dziennik podkreśla, że wzrost zainteresowania Europą ze strony Arabii Saudyjskiej stał się oczywisty w listopadzie, kiedy zaczęła po raz pierwszy od ok. 20 lat dostarczać ropę do Preem, największej szwedzkiej rafinerii. Stało się to po tym, jak saudyjska ropa została kupiona przez polskie spółki naftowe, PKN Orlen i Lotos, pisze WSJ.
- Saudyjczycy myślą także o składowaniu ropy w Gdańsku, w terminalu naftowym nad Bałtykiem, aby móc łatwiej dostarczać ropę do klientów z Europy Wschodniej, powiedział przedstawiciel saudyjskiego przemysłu naftowego – pisze WSJ.
Gazeta podkreśla, że rosnąca konkurencja zmusza rosyjskie spółki naftowe do sprzedaży ropy Urals znacznie taniej niż zwykle. Zwraca uwagę, że dyskonto między ceną rosyjskiej ropy a ceną ropy Brent wrosło niemal trzykrotnie w październiku z powodu znacznego wzrostu dostępności ropy z Bliskiego Wschodu.
WSJ ocenia, że konkurencja na rynku ropy wzrośnie jeszcze bardziej w przyszłym roku, kiedy wróci na niego Iran. Przed wprowadzeniem sankcji w 2012 roku miał 4,4 proc. udział w europejskim rynku. Po ich wprowadzeniu lukę tą zapełniła ropa z Rosji i Arabii Saudyjskiej. Już teraz państwowy koncern National Iranian Oil Co. obniżył cenę sprzedawanej ropy pomimo iż ograniczenia jej eksportu wciąż obowiązują.