Dla giełd „wschodzących” rynków europejskich nastały ciężkie czasy, donosi środowy Wall Street Journal Europe. Na pocieszenie pozostaje fakt, że kryzys dotyka przede wszystkim parkiety w Pradze i Budapeszcie.
Wczorajsza decyzja Societe Generale o zlikwidowaniu 60-70 stanowisk zajmujących się rynkami wschodzącymi jest kolejną pochodną rosnącego ryzyka towarzyszącemu inwestowaniu na rynkach kapitałowych. Wcześniej o ograniczeniu działalności w Europie Środkowo-Wschodniej informowali ABN Amro, BNP Paribas i Credit Suisse First Boston.
- Ciężka sytuacja widoczna jest szczególnie w Pradze i Budapeszcie. Warszawa na razie walczy z trendem, o czym świadczy kilka udanych emisji w 2001r. – komentuje Gale Kirking z Erste Bank.
Jego zdaniem obecna sytuacja to efekt pominięcia rynku kapitałowego przy dużych prywatyzacjach na początku lat dziewięćdziesiątych. Dlatego na parkietach regionu jest niewiele firm mogących przykuć uwagę poważnych zachodnich inwestorów.
Kolejnym powodem odwrotu od tej części kontynentu jest sytuacja na rynku Nasdaq. Generalną zasadą na świecie jest obecnie ograniczenie ryzyka inwestycyjnego. W dalszym ciągu Polska, Węgry i Czechy są z nim kojarzone, dlatego te rynki się nie rozwijają.
ONO