Zmiany w przepisach o delegowaniu pracowników przygotowywane w Parlamencie Europejskim promują niechęć do takiej formy wykonywania usług w Europie i są skierowane przeciwko napływowi siły roboczej z krajów tzw. nowej Unii — ocenia Stowarzyszenie Agencji Zatrudnienia (SAZ).
Jak pisaliśmy niedawno w „PB”, władze unijne chcą zmiany warunków wynagradzania delegowanych pracowników. Do płacy mają być wliczane wszystkie składowe należności za pracę przewidziane w lokalnymprawie pracy oraz układach zbiorowych. Według SAZ to będzie poważny problem.
— W Niemczech obowiązuje około 70 tys. układów zbiorowych pracy, przy czym nie ma jednej bazy, która zawierałaby wszystkie regulacje. Trudno więc, aby pracodawcy mieli dostęp do wszystkich dokumentów, a na nich będzie spoczywać odpowiedzialność za znajomość przepisów oraz dostosowanie stawek i warunków pracy pracowników. Do układów w firmach dochodzą również branżowe i regionalne — zwraca uwagę Krzysztof Jakubowski, wiceprezes SAZ i wiceprezes InterKadry.
Proponowane zmiany w konsekwencji wymuszą na pracodawcach konieczność zapoznania się z gąszczem przepisów obowiązujących w danym kraju. Według SAZ w praktyce może to być warunek nie do spełnienia dla firm delegujących, co w konsekwencji może ograniczyć dostęp do wspólnego rynku pracy nawet 600 tys. Polaków — szacuje stowarzyszenie.
SAZ zwraca uwagę, że już dziś zauważalna jest w UE tendencja do przeciwdziałania przepływowi pracowników. Od końca marca we Francji obowiązuje nowa procedura dla delegowanych pracowników. Wymagane są karty tożsamości zawodowej. Oznacza to nowe formalności i może być przyczyną opóźnień, bo pracownicy muszą mieć dokument jeszcze przed przybyciem do Francji. Koszt takiej karty dla jednego pracownika na jeden wyjazd to 10,50 EUR.