
Wszystko zaczęło się z poczucia braku. Dwanaście lat temu Laura i Jarosław Całkowie, młode małżeństwo, całkowicie zmienili styl życia – zaczęli myśleć o tym, co jedzą i czym odżywiają skórę. Poczuli, że mają dość syntetycznych kosmetyków, a nie mogli znaleźć na rynku takich, które spełniają ich oczekiwania.
– Zawsze trzeba było iść na mnóstwo kompromisów: a to syntetyczny zapach perfum, a to konserwanty lub po prostu szkodliwe substancje w ich składzie. Zaczęliśmy skanować dostępne produkty kosmetyczne pod tym kątem i odkryliśmy, że nasz szampon czy pasta do zębów mogą szkodzić zdrowiu. Postanowiliśmy niewinnie, na próbę, zacząć tworzyć własne kosmetyki do domowego użytku – wspomina Laura Całko.
Zmiany w ich życiu szły coraz dalej: po latach mieszkania w dużych miastach wrócili w rodzinne strony, w Sudety, a dokładnie do Kamiennej Góry, i zamarzyli o własnym sadzie, w którym mogliby uprawiać żywność dla siebie i rodziny. Zaczęli też baczniej przypatrywać się roślinom, które rosły dziko i – jak mówi założycielka firmy – stanowiły darmowe źródło zdrowia, jeśli się wie, po co sięgać. Laura Całko i jej mąż chcieli mieć tę wiedzę, więc zaczęli się intensywnie kształcić. Swoje postanowienia sukcesywnie przekuwali w czyny: na początek stworzyli wymarzony ogród.
Energia zaklęta w roślinach

To jednak jeszcze daleka droga do własnej firmy.
– Nie planowaliśmy jej zakładać. To, co tworzyliśmy, miało służyć nam w odzyskaniu siebie. Po prostu nadmiarem eksperymentów dzieliliśmy się z przyjaciółmi i rodziną. A było czym, bo ciągle zdobywaliśmy nową wiedzę o roślinach i opracowywaliśmy kolejne, coraz bardziej złożone receptury – mówi bizneswoman.
Kierowali się zasadą, że dobry kosmetyk to taki, który można zjeść. W tej regule kryje się cała ich filozofia – zero chemii i półśrodków. Wszystko, co wyprodukowali, testowali na sobie. Rezultat był niebagatelny.
– Pod wpływem naturalnej roślinnej pielęgnacji, ale też zmiany diety nasze ciała, skóra, cera się zmieniły, oczywiście na lepsze. Mieliśmy coraz więcej energii – twierdzi założycielka marki.
Entuzjazmem do zdrowego trybu życia i samodzielnie opracowywanych receptur zarażali innych. Tak skutecznie, że niebawem nie mogli już robić kosmetyków tylko na domową skalę.
– Obdarowani polecali nas dalej, po pewnym czasie fala zainteresowania wzrosła do tego stopnia, że dosłownie musieliśmy zacząć produkować. Otrzymywaliśmy mnóstwo wiadomości, że kosmetyki pomagają, uszczęśliwiają i satysfakcjonują czystością składu. Prośby o nie zaczęły napływać z całej Polski – opowiada Jarosław Całko.
Na trawie

Ich działalność zaczęła się rozrastać. Postanowili wystawić się na debiutujących w tym czasie – mniej więcej dekadę temu – targach oferujących produkty eko i naturalne. Te, jak mówią, nieśmiałe wystąpienia z pierwszymi kosmetykami zaowocowały stworzeniem własnej marki.
– Mocno wsłuchiwaliśmy się w potrzeby ludzi, odbyliśmy na targach mnóstwo rozmów, klienci wiele nas nauczyli. Ich wskazówki były na wagę złota. Pomogły nam w stworzeniu ostatecznych wersji kosmetyków i zainspirowały do poszukiwania jeszcze lepszych receptur. Nasza droga zawodowa gwałtownie skręciła. Mimo że nigdy tego nie planowaliśmy, postanowiliśmy: zakładamy własną markę kosmetyczną – mówi Jarosław Całko.
Pozostało im kilka problemów do rozwiązania. Choćby ten, gdzie umieścić rozrastającą się produkcję. Małżeństwo przyznaje, że stodoła, którą Jarosław Całko odziedziczył po babci, spadła im jak z nieba. To tam powstała ich pracownia – laboratorium. Problem finansowy pomogła rozwiązać państwowa dotacja na otwarcie własnego biznesu i wyjazdy za granicę. Wtedy już oficjalnie założyli firmę. Brakowało jej tylko nazwy.
– Pojawiła się znienacka, kiedy leżeliśmy na trawie. Zrozumieliśmy, że to łąka kryje się w słoikach naszych kosmetyków. To tam znajdują się wszystkie potrzebne naszej skórze skarby. Klamka zapadła – marka będzie się nazywała Trawiaste – wspomina Jarosław Całko.
Pomadka z buraka, dezodorant z mirry

W ich ofercie są roślinne, wegańskie kosmetyki, m.in. krem na żywicy z kanarecznika i polskich kwiatów, szampon z mirry i kasztanów czy balsam do ust z fasoli. Większość surowców pozyskują od polskich producentów lub importerów, ale w planach mają oparcie produkcji na roślinach uprawianych w ich własnym sadzie i ogrodzie.
– Bazą każdego produktu są rośliny, bo można powiedzieć, że przypominają dyski z zapisem danych – ich składniki przekazują informacje naszym ciałom, przypominają, jak się zestroić, by zacząć prawidłowo funkcjonować. Korzystamy z pąków drzew, ponieważ to skoncentrowana bomba składników odżywczych. Ważne są też żywice drzew. Wspierają gojenie, wzmacniają i chronią. Są bogactwem substancji poprawiających kondycję skóry i często decydują też o zapachu kosmetyku. Korzystamy z roślin w całości: od wyciągów z pestek i nasion przez ziele, liście, korę po korzenie – wyjaśnia Laura Całko.
Nie może zdradzić receptur kosmetyków Trawiaste – te są oczywiście tajemnicą, ale przyznaje, że zdarzają się hity. Ostatnio najbardziej rozchwytywanym produktem firmy jest esencja z kadzidłowca, cytryńca i koniczyny do pielęgnacji twarzy, która harmonizuje, wycisza i relaksuje skórę. Bardzo popularne są też pasty do zębów z pąków drzew i ziela łąki. Klienci bardzo lubią dezodoranty z trawy lub mirry, w stu procentach naturalne, zawdzięczające skuteczność filtratowi z fermentacji drożdży. No i wreszcie flagowy produkt – słynne pomadki z buraczków.
Natura w słoiczku

O wszystkie receptury dba Laura Całko, ona też tworzy wizję marki, przygotowuje opisy i posty do mediów społecznościowych. Jej mąż odpowiada za sesje zdjęciowe, logistykę produkcji, formalności, wysyłki. Twórcy brandu podchodzą do swojej działalności holistycznie – każdy detal ma znaczenie. Choćby opakowania – oczywiście nie są z plastiku, lecz ze szkła. Można je też zwrócić do firmy i uzyskać rabat. Etykieta jest drukowana na papierze stworzonym z trawy, bo – jak zaznaczają twórcy Trawiastych – drzewa też są cenne i nie warto ich marnować na papier. Chwalą się składem swoich kosmetyków, dla każdego starają się pozyskać certyfikat: naturalne polskie.
W nowej pracy pomogło im też wcześniejsze, choć zupełnie inne doświadczenie zawodowe. Przed założeniem firmy kosmetycznej byli twórcami teledysków – odpowiadają choćby za „Biont” dla Łąki Łanu, „Cały ten świat” dla Goorala, Paprodziada i Shata QS czy „Black Summer” dla zespołu Cochise Pawła Małaszyńskiego. Robili też filmiki reklamowe i sesje zdjęciowe. Potrafili to wykorzystać.
– Każda grafika na produktach, każde zdjęcie na stronie internetowej czy film o roślinach jadalnych to nasza praca. Nawet na zdjęciach reklamowych marki występujemy sami, z naszymi dziećmi i najbliższą rodziną, czyli osobami, które od lat używają wyłącznie kosmetyków Trawiaste – podkreśla Jarosław Całko.
– Nie chcemy tworzyć marketingowej iluzji, wynajmując modelki i modeli. Pokazujemy siebie i tak pozostanie, nawet kiedy się zestarzejemy. Bo tworzymy nie tylko kosmetyki, lecz markę od początku do końca, po każdy detal – wtóruje mu żona.
Eko to styl życia

Idea ekologicznego, zdrowego stylu życia jest dla nich bardzo ważna również poza pracą. Piją dużo żywej wody, jedzą to, co naturalne i nieprzetworzone – owoce, orzechy, nasiona, warzywa, dużo czasu spędzają w ruchu na świeżym powietrzu. Oczywiście nie uznają żadnych kompromisów w sprawie kosmetyków, zresztą stosują wyłącznie zrobione przez siebie. Starają się nosić naturalne i oddychające materiały (choć nie zawsze jest to możliwe), eliminować z życia stres i – zupełnie nie po polsku – być wdzięczni, a nie niezadowoleni. Co jeszcze? Małżeństwo wymienia, że ważna jest higiena życia. Bardzo starają się wyważyć czas przeznaczony na pracę i odpoczynek. Nie zapominają też o tym dla dzieci. Choć trudno go oddzielić od zawodowego, bo, jak mówią, to sprawy, którymi żyją na co dzień.
– Praca to nasza pasja. W końcu jest owocem naszego stylu życia, wyboru zdrowia jako priorytetu. Bez niego wszystko się sypie i cele stają się nieosiągalne. Rośliny nas po prostu kręcą. Wolny czas spędzamy w sadzie i ogrodzie, uprawiamy warzywa i rośliny lecznicze, cieszymy się, kiedy rosną, uwielbiamy odpoczywać na łąkach i w górach, nad jeziorem i przy strumieniu. Zawsze coś z tego wynosimy, jak nie torbę zielska, to inspirację – mówi Laura Całko.
Zmiana musi zacząć się już dziś
Założyciele marki Trawiaste uważają, że ta droga jest jedyną, jaką można dziś obrać, jeśli chce się jakiejś przyszłości dla siebie i planety.
– Zatruliśmy powietrze i rzeki, coraz trudniej o dostęp do świeżego powietrza i czystej żywej wody. Doprowadziliśmy do tego, że większość produktów dostępnych w sklepach nie odżywia nas, tylko wypełnia, a większa cześć po prostu truje. Wielu z nas żyje w szkodliwej symbiozie z komputerem, w pośpiechu, stresie, bólu, depresji. To ostatni moment, żeby coś zmienić, i wydaje się nam, że to jeszcze możliwe – uważa Laura Całko.
Jak? Biorąc odpowiedzialność za swoje konsumenckie wybory – odpowiada właścicielka marki. To one zmieniają trendy, bo jeśli nie będzie popytu na plastikowe opakowania, tylko na szklane, to będzie się ich więcej produkować ze szkła. Tak samo z naturalnymi produktami.
– Eko nie jest wyborem, lecz koniecznością. To głośne wołanie o czyste powietrze, brak oprysków, chemii, pestycydów, azotanów. Weganizm to miłość do życia i szacunek dla niego. Cierpienie nie może być w modzie, nie może go być w kosmetykach. Jeśli masz ochotę na śluz ślimaka, to dlaczego wydaje ci się okropne, by ślimak przepełzł po twojej skórze? Dlaczego kupujesz jego cierpienie w butelce? Co jest okropniejsze? Dlaczego dajemy sobie wmówić, że na przykład smalec z borsuka leczy wszystkie choroby? Przecież mamy XXI wiek! – apeluje Laura Całko.
Według niej przyszłość należy do rzeczy naturalnych, produkowanych przez pasjonatów w systemie rzemieślniczym.
– Bluzka wyprodukowana masowo, w niewolniczym systemie nie ma w sobie energii, zapuszkowane na taśmie pomidory też nie. A słoik z pomidorami od gospodarza, który doglądał roślinę od nasiona, dbał o nią, podlewał pokrzywą, by nie zjadły jej insekty… Takie jedzenie ma wielką moc. Mamy jeszcze szansę zmienić świat na lepsze, jeśli zaczniemy to wszystko dostrzegać i dokonywać właściwych, a nie wygodnych wyborów. Jesteśmy to winni przyszłym pokoleniom, bo to dla nich tworzymy przyszłość – kończy właścicielka marki Trawiaste.