Zarejestrowanie przez Państwową Komisję Wyborczą zgłoszenia Andrzeja Leppera jako dziesiątego kandydata na prezydenta RP (patrz lista poniżej) popsuło mi nastrój. 22 kwietnia postawiłem bowiem w tytule tezę "Liczba kandydatów będzie jednocyfrowa" i w poniedziałek wieczorem, po pierwotnej uchwale negatywnej PKW, poczułem się wróżem. Prawie...
Mimo bardzo merytorycznego tłumaczenia się sędziów z PKW, trudno uniknąć wrażenia, że brakiem wiedzy o losach wyroków Leppera podkopali wyborczą opokę. Przecież to kandydat właśnie w kontekście prawnym absolutnie wyjątkowy i jego sądowe dossier służby PKW powinny prześwietlić na długo przed złożeniem przez niego 100 tys. podpisów. Bezpośrednią przyczyną zamieszania był dziurawy przepływ informacji między sądami a Krajowym Rejestrem Karnym, konkretnie nie wpłynęła informacja o wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie. Ale w tym wypadku było to orzeczenie korzystne, więc sam zainteresowany skutecznie interweniował. Jednak nie tylko teoretycznie, lecz całkiem realnie można sobie wyobrazić, że do KRK nie wpływają także informacje o wyrokach skazujących! To jest sedno całej sprawy, bo zaświadczenia z KRK traktowane są jako dokumenty najwyższej wiarygodności, na przykład przez pracodawców. Rejestr jest nowoczesny, całkowicie zinformatyzowany, wymaga jedynie drobiazgu — by ułomny człowiek wkliknął do niego odpowiednie dane.
W sumie jednak tegoroczne kandydowanie szefa Samoobrony — oraz kilku innych chętnych z poniższej listy — stanowi wyborcze marginalia. Zdecydowanie bardziej dramatyczny wydźwięk ma bujny rozwój nowej dziedziny nauki — mianowicie politycznego nekromarketingu. Pogrywanie tragiczną katastrofą pod Smoleńskiem w kampanii wyborczej stało się już tak nachalne, że wstrząsnęło rodzinami ofiar, które wydały w tej sprawie apel do sumień polityków. Zauważmy jednak, że to oświadczenie zostało podpisane w imieniu tylko części osób które zginęły, w zasadzie spoza kręgu politycznego. Gdyby do wszystkich polskich konfliktów doszedł jeszcze podział pasażerów tragicznego lotu z 10 kwietnia, stałoby się to największym nieszczęściem prezydenckiej kampanii wyborczej nowego typu.