WYŁĄCZNOŚĆ NA KOSMETYKI JEST FIKCJĄ

Olga Krasieńko, Radosław Górecki
opublikowano: 1999-06-14 00:00

Oficjalni dystrybutorzy są bezradni wobec nie kontrolowanego importu

Poszczególne marki ekskluzywnych kosmetyków sprzedawane są przez dystrybutorów posiadających wyłączność na obrót nimi na terenie Polski. Okazuje się jednak, że uprawnienia takie często istnieją jedynie na papierze, a w wielu perfumeriach pojawiają się kosmetyki z tzw. drugiego obiegu.

Prawo praktycznie nie chroni legalnych dystrybutorów kosmetyków.

— Prawo wyłączności gwarantuje, że francuski dostawca nie będzie sprzedawać kosmetyków żadnemu innemu hurtownikowi na terenie naszego kraju. Jedyną możliwością prawnego działania w Polsce jest ochrona własności znaku. Do drugiego obiegu w naszym kraju trafiają francuskie produkty kupowane m.in. na terenie Niemiec, Austrii, Francji i Włoch — twierdzi Jarosław Litewski, dyrektor handlowy Beauty Distribution, firmy sprowadzającej m.in. kosmetyki Lancome i Helena Rubinstein.

Wielu dystrybutorów uważa, że problem tzw. szarego rynku jest bardzo delikatny i nie chce udzielać informacji o miejscach, w których można kupić produkty sprowadzane z pominięciem uprawnionych dystrybutorów. Wszyscy oni dysponują jednak dokładnymi spisami hurtowników działających na granicy prawa.

Światowe zjawisko

Jak twierdzą przedsiębiorcy, problem kupowania kosmetyków z pominięciem dystrybutora posiadającego wyłączność na dane marki nie dotyczy tylko naszego kraju.

— Praktycznie we wszystkich liczących się krajowych hurtowniach można kupić kosmetyki z drugiego obiegu. Jest to ogólnoświatowe zjawisko. W Europie Zachodniej znikły hurtownie sprowadzające kosmetyki luksusowe, omijające oficjalnego przedstawiciela marki. Prawo tam jest bardziej precyzyjne. Kosmetyki selektywne mogą sprzedawać tylko autoryzowane perfumerie. Ale nadal zdarza się detaliczna, nielegalna sprzedaż — podkreśla Jarosław Litewski.

Umywają ręce

Produkty z tzw. drugiego obiegu można kupić u nas nie tylko na bazarach i w małych dworcowych perfumeriach, ale również w dużych renomowanych salonach. Produkty Diora i Chanel można spotkać np. w perfumeriach sieci Gabriel, mimo iż — jak twierdzą posiadający wyłączność dystrybutorzy tych marek — nie zostały one zakupione u nich. Tymczasem przedstawiciele firmy Gabriel twierdzą, że nie mają wpływu na to, co dzieje się w ich poszczególnych perfumeriach.

— Kupujemy towar od licencjonowanych dostawców. Poszczególne perfumerie mają dowolność w zakupie asortymentu, ponieważ działają w systemie franchisingowym. Z tego powodu Gabriel nie ponosi odpowiedzialności za produkty sprzedawane w poszczególnych punktach. Zamierzamy od przyszłego roku zaopatrywać wszystkie perfumerie z centralnego magazynu i wtedy problem powinien się skończyć — zapewnia Dariusz Dymek z Gabriela.

Wiedzą, ale...

Przedsiębiorcy zdają sobie sprawę z występującego zjawiska, ale — jak twierdzą — niewiele mogą zrobić.

— Staramy się monitorować ilość kosmetyków na rynku, które nie pochodzą od nas. Gdy znajdziemy w jakiejś perfumerii produkt, który nie pochodzi z naszego magazynu, kupujemy jedną-dwie sztuki i wysyłamy je do Francji. Tam są dekodowane i sprawdza się, do jakiego kraju były pierwotnie sprzedane. Gdy produkt z drugiego obiegu zostanie znaleziony w autoryzowanej perfumerii, nasza firma — Armiko — zabiera jej markę. Najwięcej półlegalnie sprowadza się produktów Diora, problem w mniejszym stopniu dotyczy Clarensa i Terrego Muglera. Armiko z powodu braku podstaw prawnych nie prowadzi żadnej sprawy sądowej. Można ewentualnie podciągnąć to pod ochronę znaku, ale taka sprawa byłaby zbyt kosztowna i czasochłonna — wyjaśnia Monika Staniszewska, brand manager marki Clarens z firmy Armiko.

— Marki, które sprowadzamy, są na tyle elitarne, że problem sprzedaży produktów w nieautoryzowanych punktach jest marginalny i nie wymaga żadnych działań z naszej strony — dodaje Dorota Soszyńska, dyrektor ds. promocji z Inter-Fragrances.

— Kontrolujemy poziom cen hurtowych i detalicznych oraz hurtownie, w których można kupić produkty firm, z którymi mamy podpisaną umowę na wyłączność. Nikt nie może zabronić kupowania hurtowego kosmetyków lub z bankrutujących perfumerii za granicą i sprzedawania ich w Polsce. Są przewożone przez granice z zachowaniem legalnych procedur — sumuje Jarosław Litewski.

TO NIE JEST PROBLEM: Dorota Soszyńska, dyrektor ds. promocji w Inter-Fragrances, twierdzi, że problem sprzedaży kosmetyków z drugiego obiegu nie dotyczy jej firmy i że jest to zjawisko marginalne. fot ARC