Wymęczony zielony finisz tygodnia na GPW

Waldemar Borowski
opublikowano: 2008-11-14 16:53

GPW kończyła kolejny tydzień w tempie przysłowiowego marudera. Po raz kolejny  z rzędu pokazała, że nabiera wigoru przy dużych spadkach, a w momencie, kiedy wypada popisać się wzrostami dostaje zadyszki maratończyka.

Mijający tydzień uszczęśliwił inwestorów prawdziwym rollercoasterem, czy raczej skokiem bungee, który nawet odbił się echem w KNF. Okazało się także, że raporty przedstawione przez kilku członków WIG20 mają nie tylko ograniczony wpływ na poziom naszego głównego indeksu, ale także nawet nie są w stanie, w znaczący sposób, zmienić notowań samych firm, które je przedstawiają. O kierunku naszej giełdy całkowicie decyduje sentyment na Wall Street oraz polityka inwestycyjna kilku pomniejszych funduszy zagranicznych.

Dzisiejsza sesja rozpoczęła się, zgodnie zresztą z przewidywaniami zdecydowanej części graczy, przyzwoitymi wzrostami, ale po obrotach było od razu widać, że wędrówka na północ będzie się odbywała z dużymi oporami. Raport przedstawiony przez KGHM, w którym mimo spadku cen miedzi, wykazał przyzwoite rezultaty, rozruszał nieco ruch na jego walorach, i to dzięki lubińskiemu kombinatowi oraz Pekao SA nasz główny indeks utrzymywał się w zielonej strefie. Wzrastający WIG20 o nieco powyżej 1,5 proc., w godzinach popołudniowych, wyglądał co najmniej skromnie ta tle zwyżkujących PX50 i BUX-a o 5-7 proc. Jeśli TFI utrzymują , że saldo wpłat i umorzeń na rynku akcji wyniosło w październiku plus 58 mln zł., a zaangażowanie wielu OFE w akcje ociera się o 20 proc. ich aktywów, to trudno nie zadawać sobie pytania-kto stoi po stronie podażowej i sprzedaje polskie walory? Aktywność bowiem funduszy hedgingowych wyraźnie osłabła, co widać na innych rynkach wschodzących.

Europejskie parkiety po udanych sesjach za Atlantykiem i w Azji obrały dzisiaj kurs na północ. Nie przeszkadzało im nawet potwierdzenie recesji w strefie euro, gdzie PKB skurczył się o 0,2 proc. mdm z uwzględnieniem czynników sezonowych. Wieści z amerykańskiego rynku można było uznać za mieszane.

Sprzedaż detaliczna obniżyła się co prawda o 2,8 proc., czyli więcej niż prognozowano, ale wysoka dynamika spadku cen importu, co musi przełożyć się na poziom inflacji, zrównoważyła zły wydźwięk tej pierwszej.

WIG20 zakończył sesję niewielkim wzrostem o 1,5 proc. przy mizernych obrotach. Głównymi motorami tej zwyżki był KGHM i banki z PKO BP i Pekao SA na czele. Bardzo dobrze wypadł też Polimex Mostostal, który skoczył o ponad 4,5 proc. Kolejnego dna szukał dziś Lotos spadając o ponad 3 proc. i powoli zbliża się z kapitalizacją do swojego 2-letniego zysku.

Dzisiejszy handel na światowych parkietach odbywał się w cieniu weekendowego spotkania przywódców grupy G-20. Inwestorzy nie oczekują cudów, ale z niecierpliwością czekają na jego rezultaty. Może ono określić nową, bardziej aktywną, rolę międzynarodowych instytucji finansowych, w zapobieganiu podobnym kryzysom w przyszłości, ale przede wszystkim dać efekty w postaci większych środków finansowych, jakimi będą one dysponować i to praktycznie w trybie natychmiastowym.

Jeszcze większe znaczenie będą miały decyzje co do bodźców finansowych, jakich są gotowe użyć najważniejsze kraje w celu zaktywizowania popytu konsumenckiego. Jeśli gracze odczytają rezultaty tego spotkania pozytywnie, to klimat na giełdach w przyszłym tygodniu powinien ulec poprawie. GPW, jak pokazały ostatnie dni, do liderów z pewnością nie będzie należała, ale sentyment na naszej giełdzie też ma szansę ulec poprawie.