Wynik batalii o podatki przesądzi o losie rządu
POLITYCZNA ROZGRYWKA: W ciągu kilku najbliższych tygodni wyjaśni się, według jakich stawek będziemy płacić przyszłoroczne podatki.
Upływa właśnie trzeci miesiąc rozpatrywania przez sejmową Komisję Finansów Publicznych trzech rządowych projektów ustaw podatkowych. Sejm skierował je do komisyjnej obróbki dokładnie 7 lipca. Przypomnijmy, że Rada Ministrów wniosła 22 czerwca projekty dwóch nowych ustaw: o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz o podatku dochodowym od osób prawnych. Miałyby one zastąpić od 1 stycznia 2000 r. identycznie zatytułowane akty prawne, obowiązujące od 1 stycznia 1992 r. i nowelizowane już po kilkadziesiąt razy. Natomiast trzecia ustawa — o VAT i akcyzie — przewidziana jest tylko do poprawki, jako że od 5 lipca 1993 r. stanowi dla kolejnych ministrów finansów dosyć wygodne narzędzie ręcznego sterowania podatkami pośrednimi.
ROK TEMU rząd — a konkretnie wicepremier Leszek Balcerowicz — wykonał pierwsze podejście do zasadniczej reformy polskiego systemu podatkowego. Skończyło się ono niepowodzeniem, ponieważ nie wystarczyło już czasu na podejmowanie strategicznych decyzji. Ale rok 1999 miał zostać poświęcony dogłębnemu przepracowaniu tematu i uchwaleniu ustaw z dużym wyprzedzeniem. Premier Jerzy Buzek już 24 maja publicznie ogłosił wysokości nowych stawek podatkowych, uzgodnione z szefami AWS i UW. Później kilka razy debatował nad nimi rząd, zatwierdzając wreszcie jednolitą koncepcję (patrz wykres) — notabene różniącą się od uzgodnionej przez liderów.
W KRAJU ustabilizowanym politycznie wynik podatkowej debaty parlamentarnej przesądziłoby już samo przeliczenie głosów rządzącej większości i opozycji. U nas jest inaczej, ponieważ koalicja AWS/UW jest głęboko podzielona na temat wysokości przyszłych stawek PIT i CIT oraz wielu innych szczegółów. Dodatkowo na stary spór podatkowy nałożył się najnowszy kryzys, związany z tak zwaną rekonstrukcją rządu. Dzięki niezgodzie koalicjantów, opozycyjne kluby SLD, PSL i mniejsze koła mają wygodną sytuację — mogą ograniczyć się do totalnej krytyki pomysłów rządu, a następnieÉ rozstrzygnąć swoimi głosami los ustaw.
SEJMOWA KOMISJA przyjęła koncepcję jednoczesnego opracowywania wszystkich ustaw, ponieważ zazębiają się one i stanowią nierozłączny pakiet. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jej praca jest prowadzona w sposób chaotyczny i celowo spowalniana. Zawiesza się nagle dyskusję nad jedną ustawą i przechodzi do innej. Dotychczas posłowie nie podjęli żadnej z najważniejszych decyzji. Najlepiej posuwają się prace nad nowelizacją ustawy o VAT i akcyzie, natomiast główną kością niezgody pozostaje CIT, szczególnie interesujący ludzi biznesu.
NALEŻY PAMIĘTAĆ, że komisja opracowuje zaledwie propozycję ustawy, przedkładaną — wraz z wnioskami mniejszości — do drugiego czytania Sejmowi. Potem odbywa się nieuniknione trzecie czytanie, następnie maraton głosowań posłów, później podatki trafiają do komisji senackiej, dalej na posiedzenie całego Senatu, stamtąd powracają do komisji sejmowej i wreszcie — po raz ostatni — na plenum Sejmu. Pozostaje jeszcze tylko podpis prezydenta i druk w Dzienniku Ustaw, datowanym najpóźniej 30 listopada. Tymczasem mamy 6 października i jesteśmy w ciemnym lesieÉ
CORAZ BARDZIEJ realne wydaje się opóźnienie zasadniczej reformy podatków o następny rok! Istnieje także wariant pośredni, w którym parlament zdoła znowelizować ustawę o VAT i akcyzie oraz tylko kosmetycznie poprawić ustawy o PIT i CIT. Oznaczałoby to pozostawienie na rok 2000 dotychczasowych stawek PIT (19 proc. oraz 30 i 40 proc. od nadwyżki), natomiast stawka CIT zmniejszyłaby się z 34 do 32 proc. (tak mówi ustawa obowiązująca). Należy jednak liczyć się z tym, że podatkowa klęska wicepremiera Balcerowicza oznaczać będzie upadek całego rządu.