To co najbardziej zaskoczyło analityków w wynikach Santandera za pierwszy kwartał tego roku (zysk spadł do 151,8 mln zł z 170,9 mln rok wcześniej i okazał się o 23 proc. poniżej oczekiwań analityków), to wynik prowizyjny - wyniósł 611 mln zł i był o 14 proc. wyższy niż rok wcześniej.
- Santander pozytywnie zaskoczył mocnym wynikiem z opłat i prowizji w pierwszym kwartale tego roku, co jest efektem zmian w cenniku opłat, który powinien również procentować w kolejnych kwartałach. Co więcej, w segmencie korporacyjnym aktywność klientów jest coraz większa, co również wspiera przychody prowizyjne - mówi Michał Sobolewski, analityk DM BOŚ.

Wynikiem prowizyjnym Santander zaskoczył również Michała Konarskiego z domu maklerskiego mBanku. Podobnego efektu co w tym banku analityk spodziewa się również w innych. Jego zdaniem to znak, że bank dobrze radzi sobie w środowisku niskich stóp procentowych, co wcale nie jest takie proste. Zaznacza, że w tym roku dobre wyniki z działalności podstawowej w niektórych bankach zostaną przykryte rezerwami na ryzyko frankowe.
Frankowy dylemat
- W tej trudnej sytuacji znajduje się m.in. Santander. Zarząd deklaruje, że na poważnie podchodzi do kwestii ugód z frankowiczami - obecnie jest na etapie sprawdzania, czy jego klienci są zainteresowani tym rozwiązaniem. Jeśli bank zdecyduje się przystąpić do programu ugód, to prawdopodobnie w tym roku odnotuje stratę - mówi Michał Konarski, analityk DM mBank.
- Bieżącą rezerwy Santandera na to ryzyko są w morzu przyszłych potrzeb w wariancie ugód z kredytobiorcami, które preferuje nadzór. Wyroki sądów są coraz mniej korzystne dla banków, dlatego można oczekiwać, że w kolejnych miesiącach Santander mocniej okopie się rezerwami, co wpłynie na jego wyniki. Więcej na ten temat będzie można powiedzieć po ogłoszeniu wyroku SN w maju tego roku, na co czeka bank z podjęciem ostatecznej decyzji, jak zamierza rozwiązać problem frankowy - dodaje Michał Sobolewski.
Powiew świeżości
Optymizmem napawa fakt, że finał frankowej sagi zbliża się wielkimi krokami. Pozytywowych symptomów w sektorze bankowym jest jednak więcej.
- Zaskakuje również relatywnie niskie saldo rezerw, co wskazuje, że zarówno biznes, jak i konsumenci, przechodzą przez kryzys bez większych problemów finansowych. Po trzeciej fali pandemii de facto nie widać pogorszenia jakości aktywów bankowych. PKO BP, lider sektora, powiedział, że spodziewa kosztów ryzyka na poziomie z roku 2019 r., co by wskazywało na fantastyczne wyniki w tym roku. Koszty ugód frankowych zaksięgował w 2020 r. - zwraca uwagę analityk domu maklerskiego mBank.
Dodaje, że sektor bankowy, który w 2020 r. zachowywał się relatywnie gorzej niż rynek, prawdopodobnie będzie pokazywał lepsze wyniki w trakcie odbicia gospodarczego. Banki mają dużą nadpłynność, którą muszą gdzieś ulokować.
- Popyt na kredyt wcale nie musi wrócić wraz z odbiciem gospodarczym. Może się on przesunąć w czasie, co będzie zależeć od wielu czynników, jak np. od strumienia finansowego, który płynie do gospodarki z rządu. Banki coraz chętniej próbują przesuwać pieniądze klientów do funduszy inwestycyjnych. To model zachodni, gdzie zamiast udzielać kredytów, które w środowisku ujemnych stóp procentowych są nieopłacalne, banki wolą kierować kapitał klientów do aktywów pod zarządzaniem. To korzystne dla obu stron - klient ma wyższy zwrot z kapitału niż na depozycie, a bank ma prowizję - dodaje Michał Konarski.