Wyprzedaż polskich aktywów. Briefing rynków światowych

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2024-01-03 13:11

Przełom roku przyniósł małą falę pesymizmu, objawiającą się m.in. w umocnieniu dolara i wyprzedaży obligacji. Zmiany są niewielkie. Aczkolwiek liderem strat jest polski rynek, zarówno pod względem waluty, jak i akcji oraz obligacji.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Przedstawiamy krótkie podsumowanie najważniejszych zmian na światowych rynkach finansowych z ostatnich pięciu dni – zaczynając od walut, przez akcje, obligacje po surowce. Najważniejszym zjawiskiem było w tym czasie umocnienie dolara wobec większości walut, związane z lekką redukcją oczekiwań na cięcia stóp w USA. Nie wiązało się to jednak z bardzo istotnym wzrostem awersji do ryzyka. Niektórzy twierdzą, że inwestorzy na świecie za mocno pozycjonują się na cięcia stóp i wszelkie negatywne zaskoczenia w tym zakresie mogą wywołać dużą wyprzedaż akcji i obligacji. Szczególnie jeżeli spadek inflacji okaże się niewystarczający. Jednak biorąc pod uwagę skalę zmienności stóp procentowych i inflacji z ostatnich dwóch lat, trudno zakładać, że może nas spotkać cokolwiek podobnego.

Na rynku walutowym dolar odzyskiwał nieco siły utracone w ciągu całego 2023 roku. W ostatnich pięciu dniach średni wzrost dolara wobec innych walut wyniósł 0,6 proc., a liderami osłabienia wobec amerykańskiej waluty były szwedzka korona, turecka lira i polski złoty. W przypadku korony i złotego osłabienie może być po prostu odreagowaniem po wielu tygodniach silnej aprecjacji obu walut. W ciągu trzech miesięcy korona i złoty zyskały ok. 10 proc. wobec dolara, więc teraz nadszedł czas na lekką korektę. W przypadku liry jest to kontynuacja długookresowego trendu deprecjacyjnego, który nie został zatrzymany przez znaczne podwyżki stóp procentowych przez bank centralny.

Na giełdach nastroje są umiarkowanie optymistyczne, mimo lekkiej wyprzedaży w pierwszych dniach 2024 roku. W ostatnich pięciu dniach wzrosło 12 z 16 śledzonych przez nas indeksów, a średnia zmiana wyniosła 0,8 proc. Najwięcej zyskały indeksy w Turcji, Korei i Czechach. W przypadku Turcji wzrost cen akcji jest objawem ucieczki inwestorów przed inflacją. Natomiast w innych przypadkach jest to po prostu kontynuacja trendu z poprzednich tygodni, wiedzionego ożywieniem gospodarczym, spadającą awersją do ryzyka i niższą inflacją. Najsłabszym indeksem w grupie był polski WIG20. W połączeniu z osłabieniem złotego i polskich obligacji daje to obraz generalnej wyprzedaży polskich aktywów, prawdopodobnie w reakcji na znaczący wzrost ich cen w poprzednich tygodniach. Można też postawić pytanie, czy katalizatorem wyprzedaży nie był konflikt między rządem i prezydentem, który pokazuje, że w Polsce będzie bardzo trudno o stabilne rządy, a optymizm wobec rynku oparty o przesłanki polityczne może być ulotny. Na razie jednak hipotezy tego typu warto trzymać w rezerwie.

Rentowności obligacji skarbowych rosły w ostatnich dniach na większości rynków (czyli ich ceny spadały). Średni wzrost rentowności papierów 10-letnich na świecie wyniósł 0,15 proc., a największe wzrosty miały miejsce w Turcji, na Węgrzech i w Polsce. Wszystkie trzy kraje mają inflację wyższą niż średnio w Europie, choć oczywiście trudno zestawiać tureckie 65 proc. z polskimi 6-7 procentami. Wyprzedaż obligacji można traktować jako sygnał nawrotu obaw inflacyjnych. Ale warto spojrzeć na to z szerszej perspektywy i dostrzec, że na razie zmiany nie wykraczają poza standardową zmienność. Wśród analityków trwa natomiast dyskusja dotycząca tego, jak rynek zareaguje na ewentualny brak cięć stóp procentowych w 2024 roku. Obecnie rynek kontraktów terminowych wycenia redukcję stopy referencyjnej w dolarach o 1,5 pkt proc. do końca roku. Część ekonomistów twierdzi, że redukcja inflacji z obecnych 3 proc. do 2 proc. będzie jednak bardzo trudna z powodu rozgrzania rynku pracy, a tym samym Fed nie będzie mógł znacząco luzować polityki pieniężnej. Czy w takim scenariuszu rynek nie dozna wstrząsu? Na pewno jest to jakieś ryzyko, natomiast warto zwrócić uwagę na dwa fakty. Po pierwsze, redukcja stopy procentowej z 5,25 do 3,75 oznacza, że ta stopa będzie wciąż wysoka na tle ostatnich 15-20 lat i wciąż dużo wyższa od tempa wzrostu cen. To nie jest tak, że rynek wycenia jakieś nonszalanckie zachowanie banku centralnego wobec inflacji. Po drugie, niespodzianki w stopach rzędu 0,5 czy nawet 1 pkt proc. są niczym wobec tego, z czym rynek spotykał się w latach 2021-2022. Trudno oczekiwać, że wywołają one jakiś kataklizm.

Na rynkach surowców ceny średnio rzecz biorąc malały na przełomie roku. Najbardziej spadały ceny surowców energetycznych, co jest jak najbardziej pozytywnym zjawiskiem dla światowej gospodarki, nawet jeżeli w jakiejś mierze ten spadek odzwierciedla słabość bieżącego popytu w gospodarce. Ustępowanie kryzysu energetycznego oznacza nieunikniony wzrost konsumpcji, która stanowi większość popytu. Ceny większości metali również nieznacznie spadały, chociaż na uwagę zasługuje bardzo wysoki wzrost cen aluminium do najwyższego poziomu od kwietnia 2023 r. Wśród wyjaśnień tego zjawiska podaje się m.in. luzowanie polityki pieniężnej w Chinach (w formie zwiększania tanich pożyczek dla banków na finansowanie akcji kredytowej), potencjalne zaburzenia podaży boksytu w wyniku wypadku w Gwinei, a także popyt spekulacyjny inwestorów finansowych. Takie krótkotrwałe wzrosty ceny aluminium już się zdarzały w przeszłości, więc na razie trudno mówić o nowym trendzie. Jeżeli cena utrzyma się dłużej powyżej 2300 dolarów za tonę, wtedy będzie można mówić o zmianie warunków rynkowych.