
Notowania ropy wczoraj wyraźnie wzrosły nawet mimo dużej zwyżki zapasów tego surowca w Stanach Zjednoczonych. Departament Energii podał, że zapasy ropy w USA w poprzednim tygodniu wzrosły aż o 5,04 mln baryłek do poziomu 467,6 mln baryłek. Tymczasem oczekiwano zniżki zapasów o około milion baryłek.
Raport ten nie został jednak odebrany negatywnie przez inwestorów ze względu na dwa czynniki. Po pierwsze, jednocześnie spadły zapasy benzyny, natomiast zapasy destylatów utrzymały się na niezmienionym poziomie – co pokazuje, że popyt nie rozczarowuje (chociaż trudno też go ocenić jako szczególnie duży, szansą jest sezonowy wzrost letnich wyjazdów).

Po drugie, i nawet ważniejsze, wzrost zapasów ropy naftowej wynikał przede wszystkim z uwolnienia części rezerw strategicznych ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych. Tzw. Strategic Petroleum Reserve (SPR) spadła o 2,4 mln baryłek w poprzednim tygodniu do 359,59 mln baryłek, czyli do najniższego poziomu od września 1983 r.
Uwolnienie rezerw było jednak planowane i wynikało z wcześniejszych zobowiązań. Natomiast amerykańska administracja ogłosiła już niedawno, że zamierza pod koniec maja zacząć z powrotem uzupełniać strategiczne rezerwy, a to będzie stanowić wsparcie dla notowań ropy. Warto jednak pamiętać, że ceny surowca będą również w dużym stopniu uzależnione od globalnej koniunktury.
