WZROŚNIE POPYT NA AUTA, NA MIESZKANIA RACZEJ NIE
Banki uzależniają dalsze obniżanie oprocentowania pożyczek od zmniejszenia rezerw obowiązkowych
NIE BĘDZIE WYGRANYCH: Koszty zmniejszenia rezerwy obowiązkowej powinny być rozłożone równomiernie, zaś wynik ustaleń w swoim czasie musi przynosić długoterminowe korzyści zarówno bankom, bankowi centralnemu, jak i państwu — przekonuje Wiesława Ziółkowska, członek Rady Polityki Pieniężnej NBP. fot. Borys Skrzyński
OBOWIĄZKOWY ZAKUP: Banki komercyjne zobowiązane zostaną do zakupu obligacji na kwotę równą różnicy między obecnym stanem rezerwy i kwotą wynikającą z zastosowania nowej stawki. Swój udział w przekonaniu banków do zakupu tych papierów z pewnością będzie miał Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. fot. Marcin Wegner
Grudniowe obniżenie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej dało bankom komercyjnym możliwość zmniejszenia oprocentowania kredytów. Całkiem prawdopodobne są kolejne cięcia. Kredyty powinny tanieć, nawet szybciej niż depozyty. Banki obniżają oprocentowanie tych ostatnich wolniej, argumentując to negatywnymi skutkami utrzymywania wysokich rezerw obowiązkowych. Tańszy pieniądz w postaci kredytów może wpłynąć na ożywienie niektórych dziedzin gospodarki.
Efektem grudniowej decyzji Rady Polityki Pieniężnej o cięciu stóp procentowych NBP o 1,5-2 proc. jest stopniowe obniżanie przez banki komercyjne oprocentowania lokat i kredytów. Obniżenie oprocentowania lokat tłumaczone jest koniecznością odprowadzania do banku centralnego wysokich rezerw obowiązkowych. Wynoszą one 20 proc. dla wkładów złotowych a vista, 11 proc. dla depozytów złotowych terminowych i 5 proc. dla wszystkich wkładów dewizowych. Banki zmniejszyły oprocentowanie kredytów średnio o 2-2,5 proc. Analitycy sektora bankowego skłonni są przypuszczać, że tendencja do obniżania oprocentowania kredytów przez banki utrzyma się. Do końca roku może spaść do pułapu 15 proc. Możliwość taka jest szansą pobudzenia rynku kredytów inwestycyjnych. Rodzi zarazem pewne ryzyko związane ze wzrostem kredytów konsumpcyjnych.
Z rezerwą do rezerwy
Największych cięć dokonały banki w oprocentowaniu rachunków oszczędnościowo-rozliczeniowych. Na początku roku kilka z nich obniżyło oprocentowanie ROR-ów o 0,5-3 proc. PKO BP dokonało obniżki z 10 do 9,5 proc., a wcześniej, jeszcze przed decyzją rady, z 12 do 10 proc. Również Pekao SA zatrzymało się na poziomie 9,5 proc. Bank Przemysłowy z Łodzi ciął o dwa punkty — do 12 proc. Bank Zachodni z 13 do 11,1 proc., Kredyt Bank PBI jedynie o 0,5 proc. do 12,5 proc. Zróżnicowanie reakcji na obniżki stóp procentowych wynika z sytuacji finansowej poszczególnych banków, a także ze struktury ich aktywów i pasywów. Pieniądze odprowadzane do NBP zamrażane są na nie oprocentowanym rachunku, więc nie pracują.
— Z jednego tysiąca złotych dwieście jest zamrożone, zmusza to banki do szukania innego sposobu na zarobienie pieniędzy, z których mogłyby zapłacić odsetki klientom. Stąd między innymi biorą się naciski dotyczące zmniejszenia wysokości rezerw. Są to najwyższe i najbardziej zróżnicowane rezerwy na świecie. W Europejskim Banku Centralnym wysokość rezerwy obowiązkowej sięga 2 proc. — twierdzi Wiesława Ziółkowska, członek Rady Polityki Pieniężnej NBP.
Banki tracą
Propozycję obniżenia stawek rezerw do nieprzekraczalnego poziomu 5 proc., jednakowego dla wszystkich depozytów, wysunął Związek Banków Polskich. Udowodnia, że konieczność utrzymywania wysokich rezerw przynosi bankom straty. Na podstawie danych z Biuletynu Informacyjnego NBP, ZBP obliczył, że w ciągu roku 1998 prawdopodobnie straciły one prawie 2,5 mld zł, skoro tylko w pierwszym kwartale 1998 roku utraciły dochód netto w granicach 600 mln zł. Propozycje zmian przygotowane przez ZBP oparte są na doświadczeniach krajów, które stosunkowo niedawno obniżyły stawki rezerw obowiązkowych. Niezależnie od formy, w jakiej zostałyby przeprowadzone zmiany, z pewnością wpłynęłyby one na polepszenie warunków konkurowania między polskimi bankami, a także na poprawienie ich notowań na giełdzie.
— Nie należy się spodziewać zbyt szybkiego końca ustaleń dotyczących obniżenia wysokości rezerw obowiązkowych. Trzeba przewidzieć konsekwencje wszystkich posunięć. Końcowa konstrukcja nie może wpłynąć na wzrost płynności podaży pieniądza. Poza tym należy sprecyzować, kto i w jakim stopniu poniesie koszty sekurytyzacji (zamiany zadłużenia Skarbu Państwa wobec NBP na papiery wartościowe) i zamiany rezerw na bony emisyjne. Kwestią otwartą pozostaje także fakt, że obligacje mogą być oprocentowane poniżej stopy rynkowej, przez co zarówno banki, jak i instytucje ubezpieczeniowe, do których będą skierowane, mogą nie zechcieć ulokować w nich na stosunkowo długi czas znacznych kwot. Zainteresowanie banków zamianą części rezerw obowiązkowych na obligacje może zależeć nie tylko od ich zapadalności, ale od ich płynności — mówi Wiesława Ziółkowska.
Rynek mieszkań
NBP będzie nadal obniżać realne stopy procentowe, jeżeli utrzyma się niska inflacja. Związany z tym dalszy spadek oprocentowania kredytów, który z pewnością będzie następował szybciej niż spadek oprocentowania depozytów, spowoduje zaostrzenie konkurencji między bankami.
Radosław Zawadzki, analityk Domu Maklerskiego BIG BG, dowodzi, że banki będą musiały pomyśleć o uproszczeniu procedur związanych z udzielaniem kredytów, jak również o rozszerzeniu wachlarza usług kredytowych. Za przykład może tu posłużyć Kredyt Bank PBI, który ma szeroką gamę kredytów dla ludności, a dodatkowo wyspecjalizowane jednostki zajmujące się tylko kredytami samochodowymi. Nie tylko ich koszt, ale dostępność dla klienta będzie miała spory wpływ na wzrost ich liczby. Istotną rolę odegra także polityka finansowa banków. Dotychczas banki wyznawały zasadę — dużo papierów, mało kredytów.
Według Marka Jurasia, analityka z Erste Securitas Polska, nie należy jednak spodziewać się hossy na rynku kredytów hipotecznych. Większe szanse na nią ma rynek samochodowy. Z opinią tą zgadza się Jacek Szczeciński, radca prezesa Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast. Przypuszcza, że obniżenie oprocentowania kredytów hipotecznych, nie spowoduje zbyt dużego wzrostu liczby zaciągniętych kredytów na cele mieszkaniowe. Wedle danych szacunkowych urzędu mieszkalnictwa, średni koszt budowy metra kwadratowego w trzecim kwartale 1998 roku wynosił 1900 zł, czyli wzrósł o 500 zł w stosunku do trzeciego kwartału roku 1997.
— Liczba zaciągniętych kredytów nie będzie wprost proporcjonalna do spadku oprocentowania. Weryfikacją klientów zajmują się banki, i to one decydują o tym, czy chcą się związać na tak długi okres z konkretnym zainteresowanym. Najbardziej prawdopodobne jest więc, że nawet na tańsze kredyty będzie stać tylko tych, których stać było na te droższe. Takie też osoby będą starały się wziąć kredyty uzupełniające, na dokończenie budowy czy remontu, lub zaciągnąć nowe, np. na zakup lub budowę mieszkania dla dziecka — przypuszcza Jacek Szczeciński.
Nadzieje deweloperów
Deweloperzy tylko częściowo zgadzają się z opinią, że rynek kredytów hipotecznych nie będzie się cieszył zwiększonym zainteresowaniem. Przedstawiciel spółki Draczer, budującej domy systemem fińskim, ubolewa nad faktem, że kredyty nadal pozostaną dla większości osób niedostępne. Jest przekonany, że obecny czas, kiedy następują znaczące cięcia oprocentowania, z pewnością zostanie dobrze wykorzystany przez osoby, które nosiły się z zamiarem zakupu bądź wybudowania domu.
Podobnego zdania jest Dział Rynku Pierwotnego firmy Unikat Nieruchomości. Prognozy na ożywienie rynku kredytów mieszkaniowych są bardzo dobre, tym bardziej że oprocentowanie kredytów w niektórych bankach obniżono z 22 do 20, a nawet 19 proc., niby niewiele, jednak na przestrzeni piętnastu lat od niemałej przecież sumy trochę pieniędzy uzbierałoby się.
Ożywi się rynek aut
Na rynku samochodów trwa zażarta konkurencja między największymi jego graczami. Przedstawiciele niektórych koncernów, np. Fiata, otwarcie przyznają, że nie mogą już bardziej obniżać cen swoich aut, ponieważ ich produkcja okazałaby się nieopłacalna. W środowisku ekspertów rynku motoryzacyjnego krążą opinie, że niektórzy producenci już dokładają do sprzedawanych samochodów pieniądze z kredytów bankowych, chcąc w ten sposób zdominować rynek krajowy i zdobyć jak najlepszą pozycję do eksportu na rynki Europy Zachodniej.
Zdaniem Wojciecha Drzewieckiego, właściciela badającej rynek samochodowy firmy Samar, obniżenie oprocentowania kredytów spowoduje wzrost popytu na samochody.
— Krajowi producenci już działają na granicy opłacalności. Dostęp do tańszego pieniądza powinien zwiększyć popyt szczególnie na samochody z najtańszych klas. Będą je kupować ci, których przy obecnych cenach kredytów nie stać na zaciągnięcie pożyczek — uważa Wojciech Drzewiecki.
DLA BOGATYCH: Kredyty na cele mieszkaniowe nadal pozostaną dostępne jedynie dla ludzi bogatych, na razie jednak nie widać perspektyw na zmianę tego stanu rzeczy — zapewnia Jacek Szczeciński, radca prezesa Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast. fot. Małgorzata Pstrągowska
NA PRZEKÓR AKCYZIE: Nawet wprowadzenie akcyzy na samochody nie powinno powstrzymać wzrostu popytu, który będzie wynikał z obniżenia oprocentowania kredytów. Jeśli te ostatnie rzeczywiście stanieją — twierdzi Wojciech Drzewiecki, właściciel firmy Samar. fot. Borys Skrzyński