XXXII FE: Czesi nie znają polskich marek, ale je... lubią

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2023-09-13 20:00

Bariery mentalne już znikają, ale likwidacja barier infrastrukturalnych może jeszcze bardziej wzmocnić polsko-czeską wymianę handlową, z pożytkiem dla obu stron.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Czechy są regionalnym liderem pod względem wprowadzania do swojego prawa przepisów unijnych. Dzięki temu – co zauważyło wielu uczestników debaty pt. „Wyzwania i możliwości na czeskim rynku – doświadczenia polskich firm” – tamtejszy rynek daje zagranicznym, w tym polskim, firmom spore możliwości rozwoju. Te, które już się tam pojawiły, z jednej strony doceniają przewidywalność i jasność prawa, z drugiej jednak mają świadomość czasami zaskakujących wyzwań, na które można trafić u sąsiadów z południa.

Przekonała się o tym Grupa Allegro, która przejęła wiosną zeszłego roku popularną czeską platformę e-commerce Mall. Był to sposób, by na nieznanym wcześniej rynku nie startować zupełnie od zera. Polscy menedżerowie długo poznawali czeskiego klienta i dopiero dwa miesiące temu zdecydowali się rozpocząć kampanię marketingową. Dzięki niej platforma zaczyna być powoli rozpoznawalna jako Allegro.cz.

- Czeski klient jest bardzo wymagający i dobrze zorientowany w ofercie e-commerce, bardzo często korzysta na przykład z porównywarek cen – mówi Marta Mikliszańska, która w Grupie Allegro odpowiada za politykę publiczną oraz obszar zrównoważonego rozwoju.

Czech, podobnie jak Polak, docenia szybkość dostawy, ale klienci po obu stronach Olzy też różnią się od siebie pod wieloma względami. Okazuje się np., że nasi sąsiedzi z południa wyjątkowo cenią sobie prywatność. To właśnie dlatego najchętniej kupują, nie zakładając kont. Potrzebują więcej czasu niż Polacy, by zaufać takiemu partnerowi handlowemu, jak platforma e-commerce.

- Czesi w przeciwieństwie do Polaków, którzy najczęściej korzystają z automatów paczkowych, zdecydowanie wolą dokonywać płatności przy odbiorze paczki. Tak robi ponad 80 proc. naszych czeskich klientów – zwraca uwagę Marta Mikliszańska.

M.in. z tych powodów wejście na pozornie tak podobny do polskiego rynek wcale nie jest proste.

- Nie wystarczy wprowadzić wszystko, co już się sprawdziło w Polsce. Trzeba dostosować całą ofertę do czeskiego odbiorcy – wyjaśnia menedżerka z Grupy Allegro.

O tym, że wprowadzenie na czeski rynek własnej marki to spore wyzwanie, świadczyć może przykład Orlenu. Płocki koncern od blisko 20 lat jest właścicielem największej czeskiej sieci paliwowej Benzina, którą przejął, kupując spółkę Unipetrol. Dopiero w 2022 r. zdecydował się jednak na rebranding sieci, bo wcześniej na szyldzie informował tylko, że czeskie stacje są częścią Grupy Orlen.

W opinii Martina Ehla, publicysty dziennika „Hospodářské noviny”, który prowadził debatę w Karpaczu, zmiana tradycyjnej nazwy sieci Benzina będzie dla jej polskiego właściciela nie lada wyzwaniem.

Zresztą choć Czesi prawie codziennie i na każdym kroku napotykają u siebie nasze produkty i marki, bardzo rzadko mają świadomość ich polskości.

– Czesi powszechnie kupują na przykład polską żywność, która często jest tańsza od miejscowej. Noszą buty kupione w sklepach CCC, Wojas czy Gino Rossi i ubrania Mohito, Reserved, Sinsay’a i 4F. Walizki mają z Wittchena, a biżuterię z sieci jubilerskiej Apart. Chodzą na siłownię do Form Factory i używają karty MultiSport – wyliczał Mateusz Gniazdowski, ambasador Polski w Pradze.

- To MultiSport jest polski? – zdziwił się na to Martin Ehl, który od lat zajmuje się polską gospodarką, bardzo dobrze zna Polskę i nawet debatę podczas FE prowadził w naszym języku.

Inna sprawa, że nasi przedsiębiorcy niezbyt chętnie ogłaszają, skąd pochodzą. Wynika to z tego, że czeski konsument ze sporą rezerwą podchodzi do towarów made in Poland. Było to związane z rozpowszechnionym stereotypem, że nasze wyroby są niskiej jakości. W minionych latach, jak wspomina dyplomata, klient w Pradze, Ostrawie czy Brnie nie sięgał po polskie towary, choć były tańsze niż czeskie odpowiedniki.

Jego zdaniem w ostatnim czasie to zaufanie jednak rośnie, bo Czesi masowo odwiedzają nasz kraj i robią tu zakupy. W czeskich mediach spotkać można zresztą szczegółowe wyliczenia, po jakie produkty warto wybrać się do przygranicznej Biedronki lub Lidla.

– Nic tak dobrze tu nie działa jak wizyta w naszym kraju. Na szczęście nasi sąsiedzi przyjeżdżają tu już nie tylko na zakupy, ale też w celach turystycznych. Bardzo cieszy mnie także rozwijająca się współpraca przygraniczna polskich i czeskich firm – mówi Mateusz Gniazdowski.

Sąsiedzkie wizyty - jako asumpt do poznania kultury, obyczajów sąsiada, a zarazem nabrania do niego większego zaufania i pozbycia się stereotypów - docenia również prof. Mariusz-Jan Radło z SGH. Zauważa, że i w naszym społeczeństwie rozpowszechnione były mity dotyczące Czechów.

– Kiedyś patrzyliśmy na nich jak na kolejny land Niemiec, choć słowiański. Obecnie często wchodzimy na rynek czeski, aby przetestować niektóre rozwiązania i potem wejść z nimi na rynek niemiecki. Mamy dość dużą dywersyfikację przedsiębiorstw i oferty. Na rynku czeskim działa paru dużych inwestorów, ale w ogólnej liczbie najwięcej jest małych i średnich przedsiębiorstw. To buduje potencjał tego rynku – wyjaśnia Mariusz-Jan Radło.

Choć wiele mentalnych barier utrudniających inwestowanie u południowego sąsiada i robienie z nim udanych interesów znika, są wciąż inne, np. słaba infrastruktura transportowa. Mateusz Gwiazdowski wymienia tu przede wszystkim transgraniczne polsko-czeskie połączenia kolejowe. Liczy jednak, że i te bariery z czasem będą znikać, bo to może bardzo dobrze wpłynąć na wzrost wymiany handlowej i gospodarczej między oboma krajami. Już teraz Czechy są drugim co do wielkości – po Niemczech – odbiorcą polskich produktów i usług. Wartość wzajemnej wymiany handlowej rośnie - ostatnio przekroczyła 34 mld EUR, z czego 23 mld EUR stanowił eksport z Polski do Czech.