
Ewa Jeżewska przez 10 lat pracowała jako projektantka i dekoratorka, Sylwia przez 15 lat jako kupiec w jednej z największych hurtowni tkanin w Łodzi. Obie miały dość życia na wysokich obrotach.
– W ramach obowiązków zawodowych nieustannie podróżowałam do Azji. Żyłam na walizkach. Tempo życia było zawrotne, a ja byłam tym bardzo zmęczona. Zależało mi też, by więcej czasu spędzać ze swoją rodziną, być na miejscu, znaleźć czas dla siebie – mówi Sylwia Jeżewska, która od dziecka kochała modę i chciała zostać stylistką.
Ewa była architektką wnętrz. W pracy spędzała większość życia.
– Doszłyśmy z Sylwią do takiego momentu, w którym chciałyśmy zmienić swoją sytuację zawodową, bo nie czułyśmy się w niej komfortowo. Obie potrzebowałyśmy czegoś innego, a może czegoś więcej – wspomina Ewa Jeżewska.
Marzyły, by ich życie zwolniło, a własny biznes wydawał się im spokojniejszy. Dzisiaj zweryfikowały ten pogląd, ale wciąż uważają, że lepiej się poświęcać pracy na własnych zasadach.
– Czułam, że jestem gotowa na własny biznes, zwłaszcza że doświadczenie i wiedzę wyniosłam z poprzednich miejsc pracy. Czekałam tylko na odpowiedni moment. Myślę, że było nim spotkanie z Ewą i rozmowy na temat wspólnych pasji, zainteresowań i wizji pracy zawodowej. Powiedzmy więc, że był to impuls, do którego już od dawna obie dążyłyśmy – śmieje się Sylwia Jeżewska.
Ekologia po włosku

Kuzynki zawsze marzyły o marce modowej. Ewa namówiła Sylwię na projektowanie torebek.
– Brakowało mi polskiej, lokalnej marki, która może zaoferować nie tylko świetnie wykonane torebki, ale też ciekawy projekt na każdą okazję i na lata, dlatego tak szybko zgodziłam się na propozycję Ewy – mówi Sylwia Jeżewska.
Zanim wystartowały, długo przygotowywały się do pierwszej kolekcji. We Włoszech poszukiwały najlepszych skór. Przez kilkanaście miesięcy tworzyły modele, które nosiły i testowały ich mamy i koleżanki.
– Na początku obrałyśmy nieco inną drogę. Byłyśmy fankami kolorów. Z czasem jednak zauważyłyśmy, że na polskim rynku zdecydowanie chętniej kupowane są torebki w klasycznych kolorach brązu i czerni, dlatego też postawiłyśmy na tego typu projekty – podkreśla Sylwia Jeżewska.
Marka Kulik kupuje skóry we włoskiej garbarni, która łączy stuletnie doświadczenie z nowoczesnym zarządzaniem bazującym na zrównoważonym rozwoju i trosce o naturę.
– Garbarnia używa europejskich skór będącymi produktami ubocznymi przemysłu przetwórczego. Zarządza produktami chemicznymi, których używa, stale monitoruje ich zgodność z normami środowiskowymi. Do farbowania skór stosuje roślinne receptury oparte na ponownym zużyciu wody w fazie opalania, a substancje używane w tym procesie odzyskuje i poddaje recyklingowi. Dba także o zmniejszenie zużycia energii elektrycznej przez instalację fotowoltaiczną – podkreśla Sylwia Jeżewska.
– Rezultatem jest skóra pozbawiona toksycznych substancji, takich jak barwniki azotowe, nikiel, PCP czy chrom VI, szkodliwych nie tylko dla człowieka, lecz także dla otoczenia. Każdy z gotowych materiałów ma certyfikat świadczący o jego jakości i zrównoważonym sposobie, w jaki powstał – dodaje Ewa Jeżewska.
Śladem „Seksu w wielkim mieście”

Opracowywaniem projektów zajmuje się Ewa Jeżewska, choć kuzynki wspólnie czuwają nad wyglądem torebek.
– Czerpię mnóstwo inspiracji z architektury i sztuki. Cenię pracę architekta Franka Lloyda Wrighta. Blisko mi do minimalistycznej geometrii modernizmu. Uwielbiam także Fridę Kahlo. Jej twórczość jest bardzo kolorowa i niekiedy przerysowana. Jedno drugiego jednak nie wyklucza. Nasze torebki mają proste formy, ale dodatki są wyraziste i oryginalne – twierdzi Ewa Jeżewska.
Na podstawie projektu powstaje prototyp. Obie kuzynki testują go i sprawdzają, czy jest funkcjonalny. Wspólnie też wprowadzają ewentualne zmiany do modelu.
– Nasze kolekcje to inspiracje wielką sztuką, ale też codziennością, czego rezultatem są staranne wykonanie, ale i komfortowe w użytkowaniu modele – podkreśla Sylwia Jeżewska.
Kiedy powstała pierwsza kolekcja torebek Kulik, firma rozszerzyła asortyment.
– Zależało nam, by ponownie zaproponować klientkom coś wyjątkowego. Drewniaki wydały się najlepszym rozwiązaniem. Obserwowałyśmy na rynku spory niedosyt w tej kategorii. Postawiłyśmy sobie wyzwanie nie tylko co do jakości wykonania, zależało nam także na przywróceniu tego rodzaju obuwia do codziennej mody – mówi Sylwia Jeżewska.
Stworzenie clogsów w nowoczesnym wydaniu było nie lada wyzwaniem. Opracowanie spodu trwało niemal rok, zanim projektantki uzyskały efekt, na którym im zależało.
– Na początku to obuwie nie cieszyło się popularnością w Polsce, ale od poprzedniego sezonu zauważamy wzrost zainteresowania. Ich modowy potencjał dostrzegły największe domy mody – clogsy pojawiły się na wybiegach nawet u Hermèsa. Uwielbia je też Carrie Bradshaw – bohaterka „Seksu w wielkim mieście”, która uznawana jest przecież za ikonę mody. Dziś myślę, że śmiało można powiedzieć, że clogsy są bardzo en vogue – śmieje się Ewa Jeżewska.
Zgrany team

Firma Kulik nie zamierza na tym poprzestać. Ewa i Sylwia Jeżewskie podkreślają, że myślenie o poszerzeniu oferty i dalszych planach rozwojowych marki jest warunkiem osiągnięcia sukcesu i tworzenia firmy, w której działania dają satysfakcję. Obecnie pracują nad nową kolekcją, w której pojawi się dużo nowości.
– Cały czas zależy nam, by powstające produkty były świetnej jakości, a ich użytkowniczki mogły się nimi cieszyć latami. Dodatkowo szukamy wciąż nowych, zrównoważonych rozwiązań dla środowiska – podkreśla Sylwia Jeżewska.
Kuzynki tworzą więc cały czas. Po wejściu na rynek nowej linii są już w trakcie kreowania kolejnych modeli. Wprowadziły też w firmie podział obowiązków. Ewa zajmuje się pracą kreatywną – projektuje, czuwa nad mediami społecznościowymi, stroną WWW i materiałami promocyjnymi. Sylwia odpowiada za kontakt z kaletnikami i z innymi partnerami. Poszukuje też nowych dostawców oraz koordynuje zamówienia i wysyłki do klientów. Wspólnie natomiast odwiedzają szwalnie, by sprawdzić, na jakim etapie jest produkcja. Taki układ sprawdził się i ułatwia pracę.
– Każdy dzień zaczynamy wspólną kawą, dużo rozmawiając, bo oprócz tego, że prowadzimy razem biznes, bardzo się cenimy i lubimy – podkreśla Ewa Jeżewska.
Wzajemnie dbają też o swój wypoczynek i starają się znaleźć czas na regenerację i ładowanie baterii. Obie uwielbiają podróżować. To ich główna forma wypoczynku.
– Wcześniej zwykle razem z naszymi rodzinami wybierałyśmy się na wycieczki. Teraz dzielimy się tak, że gdy ja jestem na urlopie, Ewa zostaje w Łodzi i odwrotnie. Taki układ jest dla nas najbardziej komfortowy – mówi Sylwia Jeżewska.
Szybka ekspansja

Torebki i clogsy są sprzedawane przede wszystkim w sklepie internetowym Kulik. Klienci są też zapraszani do łódzkiej pracowni.
– Czasem specjalnie w sobotę zjawiamy się dla osób, które chcą się z nami spotkać i poznać kolekcje Kulik. To dla nas również bardzo cenne doświadczenie, bo wtedy poznajemy osobiście użytkowniczki naszych torebek – tłumaczy Ewa Jeżewska.
Sukces firmy przyszedł szybko. Już w pierwszym roku działalności napływały pojedyncze zamówienia na torebki i drewniaki z różnych części świata. Teraz systematycznie wysyłane są do Niemiec, Holandii, Belgii, Włoch, ale także dalej – do Kanady, Australii i Nowej Zelandii.
– Jeśli chodzi o stały eksport, to współpracujemy głównie ze Stanami Zjednoczonymi. Myślimy jednak o nowych kanałach dystrybucji w innych państwach – podkreśla Ewa Jeżewska.
Za oceanem produkty marki Kulik stały się na tyle popularne, że przedstawiciele ekskluzywnego butiku Flying Solo w nowojorskim SoHo skontaktowali się z firmą i zaproponowali współpracę.
– Pamiętam ten moment, kiedy czytałam od nich mejla. Byłam niezwykle podekscytowana, ale i zestresowana – wspomina Ewa Jeżewska.
Z SoHo na New York Fashion Week

Uzgadnianie warunków, przygotowanie modeli i ich wysyłka do Nowego Jorku trwało kilka miesięcy. Początkowo artykuły firmy miały być dostępne w Flying Solo przez trzy miesiące. Współpraca okazała się jednak tak owocna, że działa od ponad roku.
– Otrzymujemy świetny feedback. Wiemy, że nasze torebki cieszą się dużym zainteresowaniem amerykańskich dziennikarzy i stylistów. Zaowocowało to m.in. publikacjami w amerykańskim „Elle” – cieszy się Ewa Jeżewska.
We wrześniu ubiegłego roku firma Kulik zaprezentowała jedną ze swoich premierowych linii na New York Fashion Week.
– Było to dla nas spełnienie marzeń i ogromne wyróżnienie, które dało nam mnóstwo satysfakcji, a przy tym zmotywowało do dalszych działań. Mamy wiele pomysłów i planów. Obecnie rozpoczynamy pracę skupiającą się na wejściu na rynki azjatyckie. Myślimy też o poszerzeniu oferty w nieco innej kategorii, choć chcemy pozostać w dodatkach. Na razie nie możemy więcej zdradzić – zapowiada Ewa Jeżewska.