Jeszcze w listopadzie ruszy eksport do Kraju Kwitnącej Wiśni. Pierwsi chętni już są.
W pierwotnej wersji eksport polskiej wieprzowiny do Japonii miał ruszyć na początku października. W zasadzie wszystko było już ustalone. Kontrola zakładów, którą przeprowadzono na początku roku, przebiegła pomyślnie, choć procedura zatwierdzania ich przez stronę japońską trwała dość długo. W połowie września tamtejsi urzędnicy potwierdzili otwarcie rynku i nagle całą sprawę zawiesili na kołku.
— Japońskie służby weterynaryjne zaniepokoiły informacje o nielegalnym uboju i potężnej szarej strefie na polskim rynku wieprzowiny. Oliwy do ognia dolała sprawa Constaru — mówi Cezary Bogusz, zastępca głównego weterynarza kraju.
Polska strona wyjaśniała, że do oficjalnego handlu mięso trafia jedynie z legalnego uboju. Zabiegi te przyniosły pożądany skutek.
— Mamy już oficjalne potwierdzenie, że eksport może ruszyć jeszcze w listopadzie, zaraz po ustaleniu wzorów świadectw weterynaryjnych. Firmy już mogą nawiązywać kontakty handlowe — twierdzi Cezary Bogusz.
Dla Macieja Dudy, dyrektora generalnego mięsnej grupy Duda, to doskonała wiadomość.
— Czekamy tylko na zielone światło. Nasze rozmowy z partnerami japońskimi są już finalizowane. Na razie jednak nie chcę mówić o szczegółach — zastrzega Maciej Duda.
Japonia z blisko 100 mln mieszkańców to duży, bardzo interesujący, ale wymagający rynek. Z jednej strony ceny mięsa są około 20 proc. wyższe niż w innych krajach regionu, z drugiej — klienci wymagają stałych dostaw wyjątkowo wysokiej jakości.
— Zainteresowanie eksportem wykazywało 60 zakładów. To może świadczyć o możliwym rozwoju tego rynku — podkreśla Cezary Bogusz.
Szacuje też, że w pierwszych latach firmy mogłyby wysyłać do Japonii nawet kilkakrotnie więcej przetworów niż do Korei, czyli od 15 do 40 mln ton rocznie.