Na naszej giełdzie pojawił się pierwszy instrument notowany w dolarach.
Ale na razie to czysto teoretyczna możliwość inwestycyjna.
Warszawski parkiet wzbogacił się w poniedziałek o nowy instrument — obligacje Citibanku zamienne na akcje Banku Handlowego. Są to pierwsze walory na naszym rynku notowane i rozliczane w dolarach. Ale wczoraj nie doszło do żadnej transakcji. Po prostu nie było ani ofert kupna, ani sprzedaży.
Kuszenie wiarygodnością
Citibank w końcu ubiegłego roku wyemitował obligacje, aby wywiązać się z obietnicy zmniejszenia zaangażowania w kapitale Banku Handlowego z 89,3 do 75 proc. Każdy walor ma nominał 100 tys. USD i można go wymienić na 4951 akcji warszawskiego banku. Oprocentowanie obligacji wynosi 2,875 proc. w skali roku.
— Obligacje mają rating AA. To jest ocena wyższa nawet od tej, jaką posiada państwo polskie — mówi Sławomir Sikora, prezes Banku Handlowego.
Jego zdaniem, obligacje Citibanku bardzo dobra okazja inwestycyjna dla funduszy, szczególnie emerytalnych. Zyskują one bowiem możliwość zdywersyfikowania portfeli o instrumenty walutowe, inwestując na terenie kraju.
Po papiery za ocean
Z handlem obligacjami Citibanku może być jednak kłopot, co pokazują wczorajsze notowania.
— Inwestorzy muszą przyzwyczaić się do tego instrumentu — tłumaczy Sławomir Sikora.
Obligacje w grudniu zadebiutowały na giełdzie w Luksemburgu. Giełda przyjrzała się temu rynkowi i okazało się, że w tym roku nie było tam jeszcze ani jednej transakcji. Podobno w miarę niezłą płynność obligacje Citibanku mają na rynku pozagiełdowym w Nowym Jorku.
— Tam obserwowane są obroty rzędu kilku-kilkunastu milionów dolarów w skali tygodnia — twierdzi Witold Stępień, prezes Domu Maklerskiego Banku Handlowego.