Zagraniczni inwestorzy nie zarabiają na polisach

Łukasz Świerżewski
opublikowano: 2002-07-01 00:00

Niemal wszystkie inwestycje zagranicznych towarzystw na polskim rynku ubezpieczeniowym, rozpoczęte po 1995 roku, przynoszą wysokie straty. Co gorsza, część tych pieniędzy została bezpowrotnie stracona. Z tego powodu niektóre firmy wycofają się.

W ciągu dziesięciu lat zainwestowały w Polsce niemal wszystkie liczące się w Europie firmy ubezpieczeniowe. Według danych Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych, łączna wartość inwestycji zagranicznych w kapitale podstawowym towarzystw wynosiła na koniec 2001 roku ponad 2,5 mld zł. W rzeczywistości jednak dane te (zawarte częściowo w naszej tabeli) nie oddają wszystkich inwestycji zagranicznych. Niewielkie odzwierciedlenie znalazła w nich bowiem chociażby kwota 570 mln zł, jaką pod koniec 2000 roku dokapitalizowania została grupa Hestii (środki zasiliły kapitał własny towarzystwa) czy większość pieniędzy, za jakie KBC kupiło 40 proc. akcji Warty. Trudno też oszacować wartość kapitału założycielskiego, pracy ekspertów, badań i know-how, które dostarczyły koncerny.

Spektakularny sukces odniosły trzy firmy, które odważyły się wejść na początku lat 90. Stosunkowo niewysoki kapitał zainwestowany przez Amplico Life czy Commercial Union, a trochę później przez Nationale-Nederlanden, przynosi teraz stabilne zyski. Znacznie gorzej wiedzie się tym zagranicznym akcjonariuszom, którzy zdecydowali się na inwestycje w drugiej połowie lat 90.

— Niemal wszyscy, którzy weszli na rynek polski po 1996 r., nie osiągnęli satysfakcjonujących rezultatów. Co ciekawe, wielkość poczynionych inwestycji nie wydaje się skorelowana z wynikiem finansowym — twierdzi Piotr Bendykowski, szef polskiej praktyki ubezpieczeniowej Accenture.

W latach 1996-97 na rynku życiowym rozpoczęły działalność spółki, które teraz można określać jako średniej wielkości. Są to Allianz Życie, Credit Suisse (dawniej Winterthur) Zurich, Warta Vita i Ergo Hestia TUnŻ. Środki zainwestowane w te spółki były wysokie, a osiągnięty rezultat to około 1,5-proc. udział w rynku każdej z nich i utrzymujące się wysokie straty finansowe. Według szefów większości z tych firm, mają one nadal szansę na wypracowanie dla swoich akcjonariuszy zysku, muszą jednak ograniczać koszty i utrzymywać ponadprzeciętny wzrost przypisu składki.

Analitycy szacują, że uzyskanie zwrotu z kapitału zajmie jeszcze dużo czasu, a w niesprzyjających okolicznościach inwestycja może zakończyć się stratą. Do takich wniosków musieli dojść szefowie Zurich, którzy odsprzedali niedawno Generali swoje spółki w Polsce.

Znacznie trudniej uogólnić sytuację na rynku majątkowym. Pieniądze zainwestowane w ostatnich latach w Ergo Hestii i Warcie nie wpłynęły w jednoznaczny sposób na wynik tych spółek. Nieco inny jest przypadek majątkowego Allianzu, który zainwestował bardzo dużo, przynosi nadal straty, ale od zera zdobył znaczny udział w rynku.

W najgorszej sytuacji są koncerny które zainwestowały w ostatnich czterech latach. Mimo niejednokrotnie bardzo wysokich nakładów i inwestycji nie mniejszych niż ich poprzednicy nie osiągnęli ekonomicznie satysfakcjonujących rezultatów. Zarówno na majątkowym, jak i życiowym rynku znajduje się po kilkanaście malutkich towarzystw, które nigdy nie zapewnią akcjonariuszom zwrotu z kapitału.

— Uważam, że akcjonariuszom, którzy zainwestowali na rynku ubezpieczeniowym po 1996 roku znaczny kapitał, a zwłaszcza kupili już istniejącą firmę, trudno będzie uzyskać atrakcyjny zwrot z tej inwestycji — twierdzi Piotr Bendykowski.

Niektórzy, aby ograniczyć straty, już dziś decydują się na wycofanie z Polski. Taką decyzję podjął szwedzki SEB, który wycofuje się z Gardy Life i Partnera, oraz Wüstenrot. Według zgodnej opinii analityków i szefów firm, takich przykładów będzie więcej.

Okiem finansisty

Małe szanse

Na rynku ubezpieczeń życiowych sukces ekonomiczny odniosło zaledwie kilka największych towarzystw, które weszły na początku lat 90. Udało się także nam, m.in. ze względu na przyjętą strategię niskich kosztów. Wyniki finansowe większości pozostałych spółek pokazują, że ich akcjonariusze nieprędko, jeżeli w ogóle kiedykolwiek, osiągną zysk z zainwestowanych środków. Część towarzystw utrzymuje wysokie kapitały, ponieważ są one regularnie przejadane. Przy obecnych marżach odzyskanie tych środków będzie niemożliwe. Dodatkowo — z powodu spadku stóp procentowych — spółki nie mogą już ratować swoich wyników finansowych zyskami z lokat, i to zjawisko jest teraz coraz bardziej odczuwane.

Reakcją części zagranicznych akcjonariuszy będą na pewno próby wycofania się z rynku. Pierwsze takie działania już są podejmowane. Wzrośnie liczba sprzedawanych towarzystw, ale fuzje towarzystw posiadających duże sieci agentów nie są — moim zdaniem — efektywne. Poprawę rentowności inwestycji w sektorze ubezpieczeniowym mogłoby przynieść wprowadzenie ulg podatkowych i zachęt dla osób decydujących się na długookresowe oszczędzanie.

Leszek Skop członek zarządu i dyrektor finansowy Cardif Polska