Zaiskrzy między hurtowniami

Magdalena Graniszewska
opublikowano: 2011-02-19 00:00

1500 małych firm konkuruje na rynku wartym 5-7 mld zł i na dodatek ma problem sukcesji. Konsolidacja to mus.

1500 małych firm konkuruje na rynku wartym 5-7 mld zł i na dodatek ma problem sukcesji. Konsolidacja to mus.

Rynek hurtowni elektrotechnicznych, na którym działają m.in. giełdowe TIM i Ampla, aż się prosi o konsolidację. Tworzy go 1500 podmiotów, z których żaden nie ma więcej niż 7 proc. rynku, wycenianego na 5-7 mld zł. Nic dziwnego, że znalazł się ktoś, kto chce na nim namieszać. To Grodno, mazowiecki dystrybutor elektrotechniki, który szykuje się do wejścia na NewConnect.

Jest tylu małych…

Grodno chce w ciągu pięciu lat znaleźć się w gronie trzech największych graczy na rynku, którego liderem jest dziś Alfa-Elektro. Za nią plasuje się TIM oraz fiński Onninen.

Grodno startuje z pozycji dystrybutora zarządzającego siecią 23 punktów sprzedaży, głównie na Mazowszu i na Śląsku, i generującego ponad 120 mln zł przychodów rocznie (około 2 proc. rynku). Dla porównania — TIM ma ponad 30 oddziałów w całej Polsce, a jego roczne przychody przekraczają 330 mln zł (około 5,5 proc. rynku).

Właściciele są pewni, że się uda. Sprzyja m.in. problem sukcesji.

— Większość firm było zakładanych na początku lat 90., przez 40-50 latków. Obecnie albo dokonuje się zmiana pokoleniowa, albo właściciele szukają nabywcy na swoje biznesy — wyjaśnia Andrzej Jurczak, prezes Grodna.

Sukcesja miała już miejsce w samym Grodnie. Bracia Jurczakowie przejęli firmę od rodziców i mają dziś po 50 proc. akcji.

Małym graczom nie sprzyja też postępująca informatyzacja usług, która wymaga sporych nakładów. Np. TIM zamierza zainwestować w systemy IT około 10 mln zł, a Grodno — 1,5 mln zł. Nie sprzyja również konsolidacja po stronie dostawców — 70 proc. z nich to koncerny międzynarodowe.

…a większemu łatwiej…

Czyli duży może więcej. Trzy lata temu Grodno przejęło Bomap, a w tym roku sfinalizuje zakup spółki Ostel (transakcję sfinansuje pieniędzmi uzyskanymi z oferty prywatnej, szacowanej na 8 mln zł).

— Będziemy pracować nad kolejnymi przejęciami. Interesują nas firmy działające w regionach, w których nie jesteśmy jeszcze obecni, czyli na północy i na północnym zachodzie kraju. Otwarcia nowych oddziałów też są planowane — w tym roku przybędą dwa takie punkty — zapowiada Andrzej Jurczak.

Tymczasem odmienną strategię realizuje TIM. Przejęcia?

— Nie — ucina prezes Krzysztof Folta.

Nowe otwarcia?

— Po co? — ripostuje z podobnym entuzjazmem.

TIM ma za sobą wielkie inwestycje — w latach 2006-2010 wyłożył na ten cel blisko 100 mln zł. Teraz chce się skoncentrować na dobrym wykorzystaniu tego potencjału, bo na razie robi to połowicznie. Grodnu życzy dobrze, ale rewolucji się nie spodziewa.

— O rozdrobnieniu rynku i problemie sukcesji z branży opowiadam już przecież od wielu lat — przypomina Krzysztof Folta.

…tak jak w mrożonkach

Warto zauważyć, że niektóre cechy rynku dystrybutorów elektrotechniki upodobniają go do rynku dystrybutorów mrożonek. W tej rozdrobnionej i konkurencyjnej branży było do niedawna tylko trzech dużych graczy, silnych raczej regionalnie niż na skalę krajową. Do przejęć i próby stworzenia podmiotu o zasięgu ogólnopolskim wzięło się najpierw giełdowe Jago, ale bez powodzenia. Kulało zarządzanie, zaszkodziła też giełdowa bessa, która utrudniła realizowanie przejęć za pomocą emisji akcji. Po Jago weszła na ten rynek Penta, fundusz private equity, zaczynając od przejęcia Iglokraku i Igloteksu. Plany są ambitne — pięcioletnia strategia Penty zakłada zrealizowanie kilkunastu-kilkudziesięciu przejęć i osiągnięcie 1,5 mld zł sprzedaży.

Czy możliwe byłoby wejście funduszu na rynek elektrotechniczny?

— Nie. Za niskie marże — uważa Krzysztof Folta.