W Polsce jest tylko jedno takie miejsce. Po odejściu ze służby trafiają tu na zasłużoną emeryturę wyjątkowi funkcjonariusze: psy i konie.

Przytulisko powstało prawie cztery lata temu w Gierałtowie w woj. wielkopolskim. Schronienie w Zakątku Weteranów znajduje obecnie dziewięć psów i siedem koni. To regularne, spore gospodarstwo. Działa dzięki właścicielkom hotelu dla zwierząt Dalmat, które nieodpłatnie udostępniły założycielom zakątka miejsce, w którym powstaje potrzebna infrastruktura: stodoła przerobiona na stajnię, kojce dla psów. Nowy dom znalazła tu m.in. Hera, która służąc w policji kontrolowała samochody, klientów dyskotek i mieszkania osób podejrzanych o handel narkotykami. Suczka ma już 12 lat, problemy ze wzrokiem i poruszaniem się, bo we znaki daje się jej psi reumatyzm. Węch Hera wciąż ma jednak niezawodny i podczas imprez promujących działalność ośrodka nie przepuszcza okazji do obwąchania wszystkich kątów.

– Borys natomiast to labrador z zaskakująco mocnym charakterem i niezależną osobowością. Spokojnie patrzy z kojca na otaczający go świat, chociaż miska z karmą w ręku zbliżającego się człowieka budzi w nim żywiołowy entuzjazm. Kocha ludzi i zwierzęta, chętnie towarzyszy wolontariuszom na spacerach – mówi o kolejnym ze swoich podopiecznych Grzegorz Chmielewski, jeden ze współzałożycieli Stowarzyszenia Zakątek Weteranów.
To dzieło siedmiu osób: byłych i wciąż czynnych funkcjonariuszy wielkopolskiej policji pracujących z psami lub końmi.
Podopieczni z charakterem

Zakątek powstał z myślą, że stanie się spokojną przystanią dla psów, ale też koni, które są wycofywane ze służby i z różnych powodów nie znajdują domów u swoich dotychczasowych przewodników.
– Opiekujemy się starymi, schorowanymi zwierzętami. Zakątek jest dla nich trochę jak hospicjum. Zwierzęta są bardziej odporne na ból, nie widać po nich, że cierpią, ale każdy z naszych podopiecznych ma problemy ze zdrowiem. Dlatego mają indywidualnie dobieraną specjalistyczną karmę, opiekę weterynarza i odpowiednią dawkę ruchu, by nie popadły w stres przez nagłe odsunięcie od służbowych obowiązków – opowiada Grzegorz Chmielewski.

W Polsce psy i konie służą nie tylko w policji. Wspierają także pracę wojska, straży pożarnej, granicznej, służby celnej, WOPR i GOPR. Na czym polega ich praca?
– Psy wykonują specyficzne zadania, do których od szczeniaka są szkolone i tresowane. To m.in. poszukiwanie konkretnych zapachów: narkotyków, materiałów wybuchowych czy zwłok. Służą także w charakterze psów patrolowo-tropiących. To doskonała odpowiedź na pytanie, dlaczego takie zwierzę po zakończonej służbie wymaga specjalnej opieki i nie powinno trafić np. do zwykłego schroniska. Pies wykorzystywany w czasie pracy jako środek przymusu bezpośredniego mógł atakować ludzi na polecenie przewodnika. Przygarnięcie takiego zwierzęcia przez przypadkową osobę jest bardzo trudne, bo trzeba się liczyć z jego agresją – wyjaśnia Grzegorz Chmielewski.
Przytacza przykład Hary’ego, który do zakątka trafił ze straży granicznej: pies pracował na warszawskim lotnisku Okęcie, gdzie szukał materiałów wybuchowych. Gdy przechodził na emeryturę, przewodnik postanowił zabrać do siebie. Przez przez rok pobytu w nowym domu pies dwa razy zaatakował jednak jego dziecko.
– Mimo miłości do psa musiał podjąć trudną decyzję i oddał zwierzę do nas. Dziś Hary ma się wyśmienicie. Jest znacznie spokojniejszy, dla nas agresja u psa nie jest trudna do opanowania, wiemy, jak sobie z nią radzić – twierdzi Grzegorz Chmielewski.

W policji w całej Polsce służy ponad 1000 psów, co roku na emeryturę odchodzi 100-150.
– Do nas trafia cztery, pięć psów rocznie. Największym problemem jest jednak zapewnienie opieki koniom. Bo o ile większość psów zostaje ze swoimi przewodnikami, o tyle prawie wszystkie wycofane ze służby konie trafiają do nas. Rzadko który funkcjonariusz ma warunki lokalowe i finansowe, żeby zabrać takiego weterana ze sobą. Utrzymanie konia to spore koszty, tyle że skala problemu jest mniejsza, bo rocznie ze służby odchodzi jeden, dwa konie, a zdarzają się lata, że żaden – mówi Grzegorz Chmielewski.
Pomagają ludzie dobrej woli

Zakątek Weteranów nie mógłby działać, gdyby nie pomoc ludzi dobrej woli. Także firm. Jedną z nich jest Bioceltix, spółka opracowująca innowacyjne leki weterynaryjne, w których wykorzystywane są komórki macierzyste. Takie nowatorskie terapie dają nadzieję na przełom w leczeniu wielu powszechnych schorzeń zwierząt towarzyszących: zapalenia stawów, atopowego zapalenia skóry.
– Nasza współpraca z Zakątkiem Weteranów zaczęła się, gdy chcieliśmy stworzyć program wsparcia dla zwierząt służących człowiekowi przez całe swoje życie. Gdy takie czworonogi odchodzą ze służby, państwo przestaje się nimi interesować. Nie ma bowiem przepisów, które gwarantowałyby opiekunom jakiekolwiek świadczenie pieniężne pomagające w utrzymaniu zwierzęcia. Tymczasem nie jest to proste, gdyż psi seniorzy często cierpią z powodu poważnych zmian zwyrodnieniowych stawów. To problem najczęstszy wśród dużych ras psów, ale też koni – twierdzi dr Paweł Wielgus, członek zarządu spółki Bioceltix.

Miesięczne utrzymanie zdrowego psa to wydatek rzędu 100-150 zł. Staruszkowie obarczeni licznymi chorobami potrzebują regularnych wizyt u weterynarza, leków, specjalistycznej karmy. Czasem 300-400 zł nie wystarczy, by pokryć wszystkie potrzeby psa. W przypadku koni koszty miesięcznego utrzymania idą w tysiące złotych. Grzegorz Chmielewski podkreśla, że każde wsparcie jest dla Zakątka Weteranów bezcenne, nie tylko finansowe.
– Równie ważne jest wsparcie rzeczowe, nie pogardzimy żadnym gwoździem ani deską. Od darczyńców otrzymujemy także siano, słomę czy karmę. W tym ostatnim przypadku prosimy jednak o wcześniejszą konsultację, bo nie każda karma nadaje się dla chorych zwierząt – mówi współzałożyciel Zakątka Weteranów.
Wszystkich, którzy chcieliby zostać Mikołajami i wesprzeć Zakątek Weteranów, zaprasza na stronę stowarzyszenia: www.zakatekweteranow.pl.