Urząd Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi nałożył na PTE ING Nationale-Nederlanden karę wysokości 250 tys. zł. Pozornie informacja ta nie jest niczym nadzwyczajnym, kary się zdarzają. W komunikacie czytamy jednak, że „kara dotyczy nieprawidłowości polegających na inwestowaniu w zakazane prawem instrumenty pochodne”.
To jedno zdanie ma kluczowe znaczenie. Wynika bowiem z niego, że instrumenty pochodne w ogóle są zakazane prawem, lub też istnieje jakiś rodzaj zabronionych instrumentów pochodnych, w które zainwestował fundusz emerytalny ING NN.
Jeśli przyjmiemy, że instrumenty pochodne są zakazane prawem — jak chce UNFE — to okaże się, że pisząc za pośrednictwem „Pulsu Biznesu” komentarze o rynku pochodnych na GPW zachęcam do inwestowania właśnie w zakazane prawem instrumenty. Nie wspomnę już o giełdzie, na której są one notowane i KPWiG, która je dopuściła do obrotu. Absurdalne, prawda?
No właśnie, urząd tego rodzaju ma obowiązek publikowania precyzyjnych komunikatów. W tym przypadku precyzyjny komunikat powinien określać, że fundusz zainwestował w instrumenty pochodne, zaś z ustawy wynika, że fundusze emerytalne nie mogą dokonywać tego rodzaju inwestycji, a nie że same pochodne są nielegalne. Z drugiej strony nie ma się jednak czemu dziwić. Przedstawiciele UNFE już kilkakrotnie dali się poznać jako nieprzejednani przeciwnicy instrumentów pochodnych, które według ich opinii wiążą się z ogromnym ryzykiem. Zdaje się, że zapomnieli, lub nie rozumieją, że jednym z głównych powodów, dla których powstały opcje, kontrakty terminowe i wszelkie pochodne, była właśnie potrzeba zmniejszenia ryzyka inwestycyjnego. Warto przypomnieć tu Mertona Millera, noblistę i fantastycznego propagatora instrumentów pochodnych, który często powtarzał, iż w dobie rynków futures niezabezpieczanie się jest czystą spekulacją.