Temperatura dyskusji i poziom emocji większości paneli dyskusyjnych podczas każdego forum ekonomicznego są nie większe niż w czasie programu „Rolniczy kwadrans”. Zdarzają się jednak perełki, debaty, w których uczestnicy nie zgadzają się ze sobą, wchodzą w nawet w dość ostre konfrontacje. Jest zaangażowanie, a wszystko w ramach wymiany zdań biegunowo różnej od kłótni politycznych, jakie znamy z telewizji.

Tak właśnie było podczas panelu „Quo vadis gospodarko”. Wystąpili w nim Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), i Sławomir Dudek, profesor SGH i główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR). Pierwszy to od lat kluczowa postać rynku finansowego i gospodarki, bliski współpracownik premiera, osoba firmująca tarcze antykryzysowe. Drugi to krytyk działań rządu, recenzujący jego działania z pozycji liberalnej.
Można było oczekiwać, że dojdzie do konfrontacji. I tak się stało.

Nietrafiona polityka energetyczna UE
Zaczęło się od egzegezy przyczyn kryzysu energetycznego przedstawionej przez Pawła Borysa. Wskazał, że jedną z przyczyn problemów była polityka UE, zakładająca liberalizację, urynkowienie, wzrost konkurencyjności, a w efekcie spadek cen i transformację w kierunku odnawialnych źródeł energii.
— Cały rynek przeszedł z wieloletnich kontraktów na ceny giełdowe. W konsekwencji został wystawiony na działania spekulacyjne. Towarzyszyło mu ponadto duże uzależnienie od surowców z Rosji — powiedział Paweł Borys.
Jego zdaniem intencje UE były dobre: wzrost konkurencji, nowe nośniki energii, ale coś poszło nie tak i trzeba szybko wyciągnąć wnioski. Potrzebne jest wspólne i spójne działanie wszystkich krajów.
— Porozumienie w tej sprawie blokują 2-3 kraje z nieznanych mi przyczyn. Liczę, że prezydencja czeska zaproponuje mechanizm wspólnej, skoordynowanej odpowiedzi UE na te wyzwania — stwierdził Paweł Borys.
Rządowe rozdawnictwo
Sławomir Dudek podkreślił, że coraz więcej analiz wskazuje, iż kryzys energetyczny będzie trwał długo. Skoro tak, to działania doraźne, mające na celu ograniczenie skutków dla konsumentów i gospodarki, będą nieefektywne.
— Dopłatami do prądu można chronić rynek tylko przez pewien okres. Tymczasem zmiany rynku energii to już nawet nie jest szok, to jest zmiana struktury rynku. Stosujemy przepis, że kupimy za 1000 i sprzedamy za 500. Kto pokryje różnicę? — pytał dr Dudek.
Jego zdaniem tarcze antykryzysowe są jak leki przeciwbólowe.
— Nasz rząd rozda 100 mld zł na wsparcie konsumentów w związku z kryzysem energetycznym. To nie rozwiązuje problemu. Jeśli kryzys potrwa pięć lat, to co roku rząd wyda 100 mld zł? — kontynuował główny ekonomista FOR.
Podkreślił, że pomoc finansowana jest z długu. Na razie jest jeszcze margines na dalsze zadłużanie państwa, ale „źródełko wysycha, bo nikt nie chce kupić długu”. Interwencjonizm państwa sprawi poza tym, że znikną bodźce do transformacji rynku energii.
— Po co coś zmieniać, skoro ktoś wydrukuje pieniądze i nam dopłaci — stwierdził Sławomir Dudek.
Jak pomagać potrzebującym
Jego zdaniem działania podjęte przez rząd nie przynoszą efektów. Na obniżkę stawek VAT i akcyzy w związku z tarczą antyinflacyjną poszło 30 mld zł, a inflacja przekroczyła 16 proc. Pomoc powinna być kierowana do tych, którzy faktycznie jej potrzebują, a nie dystrybuowana jak 500+.
— Z tarczy antyinflacyjnej korzysta także ktoś bardzo bogaty, kto ma Teslę i podgrzewany basen — stwierdził Sławomir Dudek.
— To co zrobić? – wtrącił Paweł Borys.
— Pomagać tym, którzy tego potrzebują — odparł Sławomir Dudek.
— Czyli komu? — spytał szef PFR.
— Jest definicja ubóstwa energetycznego. To może być kryterium — powiedział Sławomir Dudek.
— Jak obniżyć VAT na paliwo, kierując się kryterium dochodowym? Czy ktoś ma przynieść PIT na stację paliw? — dopytywał Paweł Borys.
— Wydaliśmy miliardy na informatyzację kraju i nadal nie potrafimy udzielać pomocy tym, którzy potrzebują — stwierdził Sławomir Dudek.
Paweł Borys przyznał, że rząd stosuje środki przeciwbólowe, ale zaznaczył, że to dlatego, że od czasu pandemii „nie mamy do czynienia z normalną gospodarką”.
— Jeśli rosną ceny paliw, to dlaczego państwo ma na tym zarabiać. Dlaczego ma nie oddać w podatkach konsumentom. Osoba liberalna z FOR powinna to popierać — zwrócił się do dyskutanta.
Jego zdaniem to była dobra decyzja rządu.
— Tarcza antyinflacyjna to obniżka podatków. Jako osoba operacyjnie wdrażająca te programy nie wyobrażam sobie, jak robić transfery bezpośrednio do gospodarstw domowych — powiedział Paweł Borys.
Budżet jest zrównoważony
Odniósł się też do informacji (kolportowanych m.in. w formie ulotek przez FOR) o wysokim długu publicznym. Podkreślił, że po 8 miesiącach nie ma deficytu w sektorze publicznym.
— To oznacza, że polityka fiskalna nie jest proinflacyjna, a opowieści o gaszeniu pożaru benzyną nie są prawdziwe. Zgadzam się, że teraz łagodzimy krótkoterminowo, żeby chronić konsumentów, a długofalowo powinniśmy więcej inwestować w alternatywne źródła energii — powiedział szef PFR.
Jego zdaniem przede wszystkim trzeba odejść od gazu, który decyduje o cenie prądu. W drugiej kolejności przestawić się na źródła odnawialne i na koniec zainwestować w energię jądrową.
Odniósł się też do krytyki działań podejmowanych przez PFR.
— Jak jest źle, to wszyscy mówią „pomagać”, jak jest lepiej, mówią „to źle, że pomagaliście”. W ciągu minionych dwóch lat zbudowaliśmy solidny bufor kapitałowy w firmach. Obecnie jest więcej depozytów firmowych niż indywidualnych, co wynika ze struktury firm — mamy dużo mikrofirm, które inwestują inaczej niż duże. W ubiegłym roku zysk sektora przedsiębiorstw wyniósł 200 mld zł. Tymczasem z mediów dowiaduję się, że jutro nastąpi koniec świata — powiedział Paweł Borys.
Inflacja będzie jednocyfrowa
Według niego Polska poradzi sobie z wyzwaniami i po 2-3 latach wstrząsów wyjdzie z kryzysu z długiem poniżej 50 proc. i skróconym dystansem do średniej unijnej o 6-8 pkt, jeśli chodzi o poziom zamożności.
Nie zgodził się z tezą, że Polsce grozi stagflacja.
— Nie ma jej w Polsce i nie będzie. Mogę się założyć o dowolną kwotę — stwierdził Paweł Borys.
Wyjaśnił, że podręcznikowo stagflacja to długoterminowe bezrobocie, wysoka inflacja i niski wzrost gospodarczy. Podkreślił jednak, że obecnie jest inna sytuacja niż w przeszłości, gdy stagflacja hamowała rozwój wielu krajów.
— Nie zgadzam się, że czeka nas pięć lat kryzysu. Czeka nas transformacja, ale dzisiaj wszystko dzieje się dwa razy szybciej i dlatego szybciej wyjdziemy z kryzysu — stwierdził szef PFR.
— Ja bym się tak odważnie nie zakładał — odpowiedział Sławomir Dudek.
— Możemy się założyć, że na koniec przyszłego roku inflacja będzie jednocyfrowa — rzucił wyzwanie Paweł Borys.
Sławomir Dudek odparł, że przed rokiem jeden z członków RPP założył się z nim, że inflacja w 2022 r. nie będzie dwucyfrowa... Następnie odniósł się do programów osłonowych.
— Leki przeciwbólowe niszczą nerki, inne organy, a w końcu przestają działać. Może trzeba od razu leczyć, nie czekać, ale konieczna jest równoległa restrukturyzacja, a co za tym idzie — akceptacja wyższych cen energii. Bez tego się nie zrestrukturyzujemy. Konieczne jest spojrzenie długookresowe, bo kryzys będzie trwał i potrzebny jest plan pomocy dla najbardziej potrzebujących — powiedział główny ekonomista FOR.
Odniósł się też do informacji Pawła Borysa o zrównoważonym budżecie.
— Budżet to tylko fragment finansów publicznych. Dług został wyprowadzony poza budżet, m.in. do PFR — stwierdził Sławomir Dudek.
— Dług jest niższy niż osiem lat temu — rzucił Paweł Borys.
— Przez inflację. Społeczeństwo zubożało, a rząd się wzbogacił — odparł Sławomir Dudek.
Pokreślił, że finanse publiczne powinny być przejrzyste, natomiast nie ma kontroli społecznej nad budżetem, który reprezentuje jedną czwartą finansów publicznych, bo reszta została wyprowadzona do PFR i BGK.
Paweł Borys poczuł się ponownie wywołany do odpowiedzi, i to podwójnie, bo jest też szefem rady nadzorczej BGK. Wyjaśnił, że w czasie pandemii potrzebny był dostęp do szybkiego finansowania, dlatego tarcze zostały uruchomione przez PFR. Ścieżka legislacyjna, czyli nowelizacja budżetu, żeby znaleźć pieniądze na pomoc dla firm, wymagałaby miesięcy.
— Zrobiliśmy tarcze w pięć tygodni — powiedział szef PFR.
Dodał, że takie finansowanie nie jest niczym nadzwyczajnym. Podał przykład KfW, przez który przechodzi 17 proc. finansowania w Niemczech.
— Tylko że w Niemczech informacja o tym jest na pierwszych stronach ustawy budżetowej. U nas rozsiana w różnych miejscach — ripostował Sławomir Dudek.