ZAMÓWIENIA MOŻNA OCZYŚCIĆ Z KORUPCJI

Jarosław Królak
opublikowano: 2000-05-25 00:00

ZAMÓWIENIA MOŻNA OCZYŚCIĆ Z KORUPCJI

Polska jest krajem średnio zagrożonym łapownictwem

WIELU BIERZE: W Polsce obszar zamówień publicznych jest jednym z najbardziej dotkniętych korupcją. Istnieje dużo dowodów na korumpowanie wysoko postawionych osób, czyli na marnotrawienie pieniędzy publicznych — mówi Harbaksh S. Sethi z misji Banku Światowego w Polsce. fot. Małgorzata Pstrągowska

Analitycy Banku Światowego proponują rządowi polskiemu 20 sposobów walki ze zjawiskiem przekupstwa oraz wprowadzenie jasnych reguł przetargowych. Do najpilniejszych zmian zaliczają rezygnację z trybu negocjacji z zachowaniem konkurencji, konieczność otwierania ofert tuż po upływie terminu ich składania, rezygnację z systemu punktacyjnego, utworzenie czarnej listy osób i firm, stworzenie zawodu specjalisty ds. zamówień publicznych i opracowanie kodeksu etycznego.

W trakcie seminarium zorganizowanego przez Instytut Spraw Publicznych ujawniony został raport Banku Światowego o systemie zamówień publicznych w Polsce. Raport jest wynikiem badań praktycznej realizacji projektów inwestycyjnych, finansowanych z kredytów udzielonych przez ten bank. Harbaksh S. Sethi z BŚ poinformował, że żadne państwo z byłego bloku wschodniego nie cieszy się opinią kraju niskiego ryzyka zagrożenia korupcją.

— Polska została zakwalifikowana jako kraj średniego ryzyka. Do krajów wysokiego ryzyka zaliczamy m.in. Rosję, Ukrainę i Albanię. Polska ma realną szansę niedługo stać się krajem niskiego ryzyka. Musi jednak wprowadzić jasne i przejrzyste prawo regulujące zamówienia publiczne oraz skutecznie walczyć z korupcją. Aby to osiągnąć, rząd polski powinien zaakceptować i wprowadzić w życie nasze zalecenia — uważa Harbaksh S. Sethi, management & strategy development adviser Banku Światowego.

Chore negocjacje

Podstawową metodą przeprowadzania procesu zamówień publicznych powinien być przetarg nieograniczony. Jedynie ten tryb gwarantuje równe szanse i zdrową konkurencję między firmami ubiegającymi się o zamówienie. Na stosowanie innych trybów prezes Urzędu Zamówień Publicznych powinien wydawać zgodę wyjątkowo.

— Najbardziej korupcjogennym i nieprzejrzystym trybem udzielania zamówień publicznych są negocjacje z zachowaniem konkurencji. Polski parlament powinien zakazać stosowania go. Metoda ta najbardziej sprzyja nadużyciom, a przecież może być również stosowana przy dużych zamówieniach, powyżej 200 tys. euro, kiedy pokusa przekupstwa też jest największa. Mimo obowiązku ogłoszenia zamówienia w Biuletynie Zamówień Publicznych, do negocjacji mogą być zaproszeni tylko dwaj oferenci. Uczciwa konkurencja może być wtedy wykluczona i pojawia się możliwość korupcji — twierdzi Harbaksh S. Sethi.

— Jeżeli ta procedura miałaby być nadal dopuszczalna, to należałoby wprowadzić do ustawy możliwość wnoszenia protestu przeciw decyzji o wyborze trybu udzielania zamówienia — twierdzi Jeremi Mordasewicz, wiceprezes Business Centre Club.

Analitycy BŚ donoszą także o nieprzestrzeganiu, szczególnie na szczeblu lokalnym, obowiązku powiadamiania i ogłaszania informacji o możliwościach stawania do przetargów oraz o tym, że często terminy składania ofert są za krótkie. Stawia to w uprzywilejowanej pozycji firmy lokalne.

BŚ sugeruje ponadto ujednolicenie dokumentacji przetargowej. Obecnie nie ma standardowych dokumentów dla robót budowlanych, dostaw i usług. W tym zakresie panuje dowolność i każdy zamawiający sam decyduje, jak mają wyglądać dokumenty przetargowe w jego jednostce. Powoduje to spore utrudnienia i brak pewności oferentów co do ich praw i obowiązków wynikających z kontraktu.

Oferty dla każdego

Obecnie obowiązujące przepisy nie nakazują otwierania ofert natychmiast po upływie terminu ich złożenia.

— Otwarcie ofert w obecności oferentów jest obowiązkowe tylko w trybach przetargowych. Dlatego zgadzamy się z BŚ, że oferty w negocjacjach z zachowaniem konkurencji oraz oferty w trybie zapytania o cenę też należałoby otwierać publicznie. Zapewniłoby to większą jawność i przejrzystość postępowania. Ponadto oferenci obecni na otwarciu ofert powinni mieć prawo wglądu do ofert, aby stwierdzić, czy odczytane ceny są zgodne z cenami widniejącymi w ofercie — dodaje Jeremi Mordasewicz.

Zero punktów

Z raportu wynika, że obiektywizm w ocenie ofert zagrożony jest łącznym rozpatrywaniem kwalifikacji oferenta do wykonania zamówienia z oceną merytoryczną jego propozycji. Polega to na przyznawaniu punktów za spełnianie wymogów formalnych, za potencjalne możliwości wykonania zamówienia oraz za proponowaną cenę.

— Łączne przyznawanie punktów za kwalifikacje i proponowaną cenę często powoduje decyzje uznaniowe zamawiającego i wchodzenie w korupcyjne związki z oferentami. Istnieje tu niebezpieczeństwo manipulacji i dowolnych, nieobiektywnych ocen. Nie urzędnicy, ale specjaliści z różnych dziedzin powinni oceniać zdolność oferentów do właściwego wykonania zamówienia. Należałoby utworzyć listy niezależnych fachowców, wybieranych losowo do przygotowania i przeprowadzenia przetargów. Dlatego zalecenia BŚ, aby rozdzielić wstępną kwalifikację oferentów od oceny samej oferty powinny zostać uwzględnione w projekcie nowej ustawy o zamówieniach publicznych — mówi Andrzej Wilk, dyrektor zespołu doradców Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych.

Protesty bez echa

Przedstawiciele BŚ widzą konieczność zmian w zakresie zaskarżania czynności i decyzji zapadających w trakcie postępowań o przyznanie zamówień.

— Przepisy ustawy dotyczące wnoszenia protestów i odwołań nie chronią praw pokrzywdzonych. Szczególnie niekorzystna jest regulacja, mówiąca, że jeśli zamawiający nie udzieli odpowiedzi na protest w ciągu 7 dni, to protest uważa się za oddalony. Jest to niesprawiedliwe rozwiązanie, nie daje ono możliwości korygowania na bieżąco postępowania. Każdy protest powinien być rozpatrzony, a wnoszący go powinien zawsze otrzymać odpowiedź na piśmie — uważa Harbaksh S. Sethi.

Czarna lista

Ustawa o zamówieniach publicznych mówi, że osoby skazane za przestępstwa związane z zamówieniami publicznymi nie mogą uczestniczyć w postępowaniach zamówieniowych. Nie mogą również ubiegać się o kontrakty zamówieniowe firmy zatrudniające takie osoby. Zdaniem BŚ, przepisy te funkcjonują tylko na papierze. Aby zwiększyć ich skuteczność, należy utworzyć czarną listę osób i firm na zawsze odsuniętych od zamówień publicznych. Taką listę UZP miałby publikować w swoich biuletynach i w Internecie. BŚ proponuje, aby każdy oferent składał zobowiązanie, że nie będzie próbował przekupstwa urzędnika zamawiającego.

— Czarna lista spowodowałaby przejrzystość procesów i odstraszałaby innych od uczestniczenia w oszukańczych lub korupcyjnych działaniach. Oczywiście jest tu problem natury prawnej, czy dopuszczalne jest publikowanie takiej listy. Podstawą umieszczenia kogoś na takiej liście może być tylko i wyłącznie prawomocny wyrok skazujący za korupcję lub oszustwa w trakcie ubiegania się o kontrakt zamówieniowy — uważa Andrzej Wilk.

Potrzebni profesjonaliści

W Polsce nie ma zawodu specjalisty od zamówień publicznych. Zdaniem analityków BŚ, często stanowiska związane z zamówieniami publicznymi piastują osoby niekompetentne, nie mające widoków na dalszy rozwój zawodowy.

— Dwa lata temu istniał specjalny system szkoleń. Utworzono listę trenerów UZP, którzy odpowiednio przeszkoleni, mogli wdrażać do pracy początkujących. Nie wiadomo, dlaczego UZP zrezygnował z tej praktyki. Obecnie pracownicy jednostek zamawiających szkolą się we własnym zakresie, ucząc się często na swoich błędach. Stworzenie systemu szkoleń jest kluczem do poprawy jakości procedur udzielania zamówień publicznych. Działania te pozwoliłyby na przyciągnięcie i utrzymanie w zawodzie wysokiej klasy specjalistów — uważa Małgorzata Sobolewska, naczelnik wydziału zamówień publicznych urzędu dzielnicy Warszawa Mokotów.